Kiedy dostałam propozycję zrecenzowania najnowszej książki autorstwa Hanny Greń, nie wahałam się ani chwili. To już moje trzecie podejście do jej twórczości. Czy i tym razem było udane?
„Wilcze kobiety” to czwarty tom kryminalnego cyklu zwanego „W trójkącie beskidzkim”. Seria z trylogii co prawda przerodziła się w tetralogię, jednak nie czepiajmy się szczegółów.
Czytałam pierwszy tom z tej serii, czyli „Uśpione Królowe„. Tym samym stałam się niejako specjalistką od czytania serii nie po kolei. Jednak jeśli chcecie rozpocząć swoją przygodę z twórczością Hanny Greń od tomu czwartego, tutaj nie widzę absolutnie żadnych przeciwwskazań. Bardzo miło zobaczyć lekkie powiązania z poprzednimi tomami (w moim przypadku z pierwszym) i zobaczyć, co słychać u dobrze już poznanych bohaterów.
Hanna Greń ma bardzo charakterystyczny styl. Gdybym dla przykładu nie wiedziała, że jest ona autorką tej książki, to podczas czytania prawdopodobnie mogłabym zgadnąć. Między innymi po rzadkich i pięknych imionach, które nadaje swoim bohaterkom.
Przejdźmy jednak do fabuły. Komisarz Daniel Laszczak i komisarz Roman Then pracują nad zdekonspirowaniem przestępczej grupy działającej na terenie Bielska-Białej. Udało im się zamknąć jej szefa, jednak tutaj dopiero wszystko zaczyna się komplikować…
„Teraz jeden gryzie ziemię, a drugi…”
Okazuje się bowiem, że dowody przeciwko Sieradzkiemu mogą okazać się niewystarczające. W międzyczasie ginie najważniejszy świadek, a drugi znika… Duet policjantów ma naprawdę trudny orzech do zgryzienia.
Oprócz stworzenia dość skomplikowanej sprawy kryminalnej Hanna Greń puszcza oko do czytelnika, wprowadzając poboczne wątki z życia znanych nam już bohaterów. Także same sylwetki panów komisarzy, którzy grają w tym tomie główną rolę, są nam już znane. Obserwujemy zmagania Romana i Daniela z kolejnymi przeciwnościami i pochłaniają nas (no, przynajmniej mnie) bez reszty. Z każdą stroną kryminalna zagadka staje się trudniejsza do rozwiązania, na wierzch wychodzą nowe sprawy, ktoś też ewidentnie próbuje w postępującym śledztwie namieszać… Raczej nudzić się nie można.
Zauważyłam pewne powielenie schematu z pierwszej części tego cyklu. Ciekawa jestem, czy występuje też w pozostałych tomach, aczkolwiek oczywiście wypowiedzieć się mogę tylko na temat przeczytanych dwóch powieści. Nie powiem, żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało. Jednak jeśli coś takiego powtarza cię regularnie, to wydaje mi się… nie wiem. Nieprawdopodobne? To właściwie jedyna rzecz, do jakiej mogę się przyczepić. Ale tu też nie do końca uznaję to za minus. Akcja już typowo dla Hanny Greń jest prowadzona bardzo sprawnie, a przez całość „przechodzi się” bardzo szybko i przyjemnie.
Jeśli miałabym porównywać „Uśpione Królowe” i „Wilcze kobiety”, to mogę powiedzieć, że najnowsza pozycja spod pióra Hanny Greń jest bardziej kryminałem aniżeli kryminałem mocno zmieszanym z powieścią obyczajową. Myślę, że to może wynikać z objętości obu książek, gdyż „Uśpione Królowe” liczą sobie niemal dwa razy więcej stron. Jak poprzednim razem za naprawdę mocną stronę tej powieści uważam bohaterów. Każdy z nich jest bardzo wyraźnie zarysowany i zupełnie inny. I cóż, jako kobieta nie mogę odmówić sobie komentarza na temat cudownych mężczyzn, jakich Hanna Greń kreuje… Tutaj chyba nie trzeba dodawać nic więcej.
Nie mogę nie wspomnieć też o cudownej okładce, która bardzo przyciąga wzrok. Połączenie wszechobecnej bieli z czerwonym tytułem książki, który przywodzi na myśl krew… oraz sylwetka, cóż, tytułowej wilczej kobiety obok jednego z tych majestatycznych zwierząt. Kim ona jest, tego oczywiście nie zdradzę. Sam wilczy wątek w tej książce też jest dość ciekawy.
Co więcej mogę powiedzieć? Powieści Hanny Greń stały się już dla mnie gwarantem świetnej zabawy i dobrze wykorzystanego wolnego czasu. Nie pozostało mi nic innego niż nadrobić zaległości oraz czekać na nowe pozycje. Gorąco polecam!
Informacje o książce:
Tytuł: Wilcze kobiety
Tytuł oryginału: Wilcze kobiety
Autor: Hanna Greń
ISBN: 9788376746692
Wydawca: Replika
Rok: 2018