Literatura obyczajowa

Rocznica – Roisin Meaney

Rocznica - Roisin Meaney

Rocznica
Roisin Meaney

O Roisin Meaney dotąd nie słyszałam i nic dziwnego. “Rocznica” to jej debiut w Polsce, natomiast zdążyła wydać już dwadzieścia powieści. Zakładam więc, że w Irlandii jest dość poczytną autorką. Opis książki sugerował lekki thriller. A szczególnie jego ostatnie zdanie, które mówi o przetrwaniu pewnego weekendu. I nawet miałam ochotę na fabułę, gdzie kilka osób spędza razem czas, są między nimi jakieś niesnaski czy niechęć. Wyobrażałam sobie, że to napięcie eskaluje mniej-więcej jak w filmie “Na noże” i że wyniknie z tego coś nieoczekiwanego. Cóż…

Małżeństwo Charliego i Lily zakończyło się po dwudziestu sześciu latach. Lily wraz ze swoim nowym partnerem, Joem, chce zebrać całą rodzinę w pensjonacie należącym niegdyś do jej niedawno zmarłej matki, Kitty. Weekend w Land’s End ma stać się miejscem, w którym Lily ogłosi kilka decyzji, które mogą nie spodobać się pozostałym.

I tak pod jednym dachem zbierają się Lily i Joe, Charlie i jego partnerka Chloe, Poll (córka Lily i Charliego) ze swoim chłopakiem Aidanem i Thomas (brat Poll), bez drugiej połówki. Już od początku między wszystkimi da się wyczuć duże napięcie. Czy wszyscy przetrwają pobyt w Land’s End i pozostaną razem?

Tak jak wspomniałam wyżej, miałam nadzieję na fabułę w stylu domestic noir. To przede wszystkim nie jest żaden thriller, choć może się tak wydawać. Nie pogniewałabym się, gdyby autorka bardziej wykorzystała potencjał swojej fabuły i bohaterów. Tyle różnych charakterów pod jednym dachem i dużo napięcia. Kurczę, to mogłoby być coś. Skłamałabym mówiąc, że jestem zawiedziona rozwojem historii. Mimo tego, że “Rocznica” nie jest dokładnie taką książką, którą się spodziewałam, ale to wciąż dobra powieść. Wniosek z tego taki, że powinnam przestać czytać opisy, bo nigdy nic dobrego z tego nie wynika.

Mimo tego, że książka Roisin Meaney liczy sobie niewiele ponad trzysta pięćdziesiąt stron, to dość dobrze poznajemy każdego z bohaterów. Narracja jest podzielona między prawie wszystkich wyżej wymienionych. Z wyjątkiem Joego i Aidana. Mamy wgląd w ich uczucia, marzenia i bolączki.

Lily stoi u progu nowego małżeństwa i chociaż Joe jest bardzo wspierającym i solidnym mężczyzną, to w ich związku wydaje się brakować namiętności. Charlie uwikłał się w romans z dziewczyną o rok starszą od swojej własnej córki. Chociaż nikt nie dawał szans ich związkowi, trwa on już killka lat. Chloe to bohaterka, którą z całej książki polubiłam najmniej. By nie powiedzieć, że znielubiłam. Chloe, chociaż młoda, utalentowana i pewna siebie, wydała mi się zimna, wyrachowana i totalnie nieprzystępna.

“Poradzi sobie z grzeczną niechęcią Lily i bardziej ewidentną dezaprobatą Poll. Poszuka towarzystwa nudnego Joego, rozmowa z którym przypuszczalnie ją uśpi, ale który nie ma powodu, aby jej nie lubić – wprost przeciwnie, bo to przecież Chloe uwolniła dla niego Lily – i Aidana, który sprawia nieco ciotowate wrażenie, ale być może okaże się w porządku; za rzadko go widywała, aby mieć pewność.”

Chyba najwięcej sympatii obudzili we mnie Poll i Thomas. Poll zmaga się z brakiem pewności siebie i z zaniżonym poczuciem własnej wartości, przez co kończy wszystkie swoje związki. Nawet jeśli były szczęśliwe. W jej życiu w końcu pojawia się Aidan, dla którego postanawia zwalczyć swoje demony. Thomas zaś zdecydował się iść swoją drogą i zaczął się spełniać w kawiarni, choć to może nie jest wybitne zajęcie dla syna dyrektorki szkoły i wykładowcy w Akademii Muzycznej.

“Nie zasługujesz na to, aby być szczęśliwą”, szepczą te głosy. “Nie jesteś dla niego wystarczająco dobra. Odejdź, zanim on skończy z tobą.” No i tchórzliwie zawsze odchodzi, gdyż głosy, demony dręczą ją, dopóki tego nie zrobi.”

Co do zakończenia i poznania w końcu celu, dla którego Lily zebrała wszystkich w Land’s End, to tutaj się już lekko rozczarowałam. Po prostu myślałam, że ta tajemnica będzie większa i jej ujawnienie będzie mieć większe konsekwencje. Chociaż zważywszy na budowanie historii przez całą książkę, można by się było tego spodziewać. Nie mniej polecam, jako lekką obyczajówkę na jedno letnie popołudnie. Ja ją przeczytałam w ciągu jednego dnia i dość miło spędziłam z nią czas.

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać