Polski rynek książek sci-fi przez długie lata tkwił w stagnacji, której nie mógł przełamać żaden autor lub autorka. Po śmierci Stanisława Lema, która pozostawiła niewyobrażalną pustkę, byłem przekonany, że miną lata zanim pojawią się pisarze, którzy będą w stanie ledwie dotknąć stylu mistrza. Przez długi czas okazało się to być prawdą, która dotkliwie mnie raniła. Dopiero niedawno zacząłem wierzyć w odradzający się styl sci-fi polskiej literatury. W ciągu ostatnich lat natknąłem się tylko na kilka tytułów, które mogłyby pretendować do niesienia dumnie pochodni fantastyki naukowej, która była kiedyś naszym skarbem narodowym. Wyjątkowo trudno jest napisać książkę z tegoż gatunku, kiedy trzeba zmierzyć się z legendami, takimi jak Lem, Trepka, Boruń czy Petecki. Pomimo tego w świecie tego gatunku literackiego, zaczynają pojawiać się przebiśniegi czegoś zupełnie nowego, czegoś na co czekał każdy fan. Jednym z nich jest Przemysław Karda i jego „Interregnum”.
Dawno już nie czytałem książki, która pochłonęłaby mnie w sposób totalny, całkowity, pomijający wszelkie konwenanse w dziedzinie autor-czytelnik. Pan Karda od pierwszych stron swojej książki postawił na model literackiej dominacji ponad odbiorcą. Nie bawi się w delikatne wprowadzenia, nie próbuje przekonać czytelnika do swojej wizji książki, tylko brutalnie ją narzuca. Nie czeka na to, aż dogoni się jego sposób myślenia, bo nie chce aby czytelnik pozostał z własnymi przemyśleniami. Bombarduje swoją wizją świata w sposób absolutny, dając do zrozumienia, że jesteśmy tylko odbiorcami. Robi to w sposób na tyle przekonywujący, że w pewnym momencie można złapać się na totalnym oderwaniu od świata rzeczywistego, i żeby wrócić do tego realnego, potrzeba kilku dłuższych minut.
Fabuła książki oparła się na nieśmiertelnym w sci-fi algorytmie rozszczepienia prowadzonej historii na kilka niezależnych wątków. Początek książki wita czytelnika niejasną historią obcej cywilizacji, który zmaga się z bliżej nieokreślonym kataklizmem. Wiele w tym jest magii dotyczącej transcendencji, ale nic konkretnego nie da się wywnioskować, do czasu kiedy autor przenosi akcję do ośrodka naukowego CERN w Genewie. Poznajemy wtedy doktor Eden, kobietę w średnim wieku, która pracuje przy projektach naukowych o których śni każdy fizyk. Wraz ze swoim współpracownikiem natrafiają na coś, co może wywrócić do góry nogami całą wiedzę na temat fizyki jaką znamy – udaje jej się eksperymentalnie przełamać prędkość światła. W międzyczasie musi poradzić sobie z kryzysem we własnym małżeństwie, wywołanym przez jej męża, również naukowca. Opracowuje on rewolucyjny chip komunikacyjny, który nieopatrznie postanowił zastosować na sobie samym. Jest też młody żołnierz, który zostaje wysłany na misję, która zmieni całe jego życie, jak i postrzeganie świata, jakie znał. Fabularnie Pan Karda postawił na wyjątkowo skomplikowany schemat, który uzupełnia się nawzajem w sposób powolny, ale wielce satysfakcjonujący.
W „Interregnum” najbardziej zastanawia mnie sam autor. Na rewersie przedstawia się jako były żołnierz, ale także absolwent filozofii. Jest to co najmniej dziwne połączenie, które skutkuje nie mniej dziwną książką. Pierwsze co mi przyszło do głowy zapoznając się z jego książką, było trudne do zaakceptowania połączenie tak różnych ścieżek życiowych. Żołnierz-filozof brzmi jak żart, a pomimo tego okazuje się połączeniem idealnym dla „Interregnum”. Nie mniej ciekawe było odkrycie, że posiada on wyjątkowo obszerną wiedzę na temat fizyki. Rozdziały z Panią Eden w roli głównej, potrafiły przez wiele stron być niemal jak naukowa dysputa. Szczęściem dla mnie, moja żona studiuje fizykę, i kiedy ją zapytałem o kilka aspektów zawartych w książce, potwierdziła je, co tylko bardziej wzbudziło we mnie konsternację. Od jednego faktu do drugiego, urodziło mi się w głowie stwierdzenie, czy aby Pan Karda nie jest figurantem na rzecz profitów. Jak to jest, że były żołnierz posiada tak obszerną i szczegółową wiedzę, szczególnie w temacie obcej ingerencji? Czy jest może w tym drugie dno? I skąd tak wielkie zainteresowanie debiutantem?
Jakby nie patrzeć, „Interregnum” jest książką wyśmienitą, którą czyta się z zapartym tchem. Wspomniałem wyżej, że w polskiej literaturze sci-fi nastaje nowy świt, i Pan Karda jest zdecydowanym tego znakiem. Zanim zabrałem się za lekturę „Interregnum” przeczytałem wywiad z autorem na pewnej stronie internetowej, gdzie twierdził, że jego książka jest naprawdę dobra. Wtedy uznałem to za buńczuczne stawianie się krytykom, po lekturze mogę stwierdzić, że Pan Karda wiedział o czym mówi, jego książka jest dokładnie taka – dobra. Zdecydowanie warta polecenia.
Informacje o książce:
Tytuł: Interregnum
Tytuł oryginału: Interregnum
Autor: Przemysław Karda
ISBN: 9788380830448
Wydawca: Novae Res
Rok: 2016