„Kiedy myślisz, że masz wszystko, że osiągnąłeś to, co tylko człowiek może osiągnąć, sprawdź, czy nie straciłeś najważniejszego – siebie”
Rozpoczynając lekturę „Zeus. Ciemna dolina” nie miałam zbyt wysokich oczekiwań. Szczerze uważam, że większość książek fantasy na polskim rynku się nie wybija. Oczywiście jest to moje subiektywne zdanie. Jednak podeszłam do tej pozycji bardzo neutralnie. I muszę przyznać, że to był bardzo dobry pomysł. Dzięki temu mogłam się mile zaskoczyć.
Historia przedstawia perypetie Beniamina Romańskiego, który zostaje porażony piorunem i przewraca jego życie do góry nogami. To wydarzenie pozwala bohaterowi nabyć nowe umiejętności, takie jak władza nad elektrycznością. Postanawia bronić słabych i bezbronnych. Pod pseudonimem Zeus walczy z zagrożeniami. Jednak nie wszystko jest tak pozytywne, jakby się mogło wydawać. Misja jaką obrał Benjamin izoluje go od społeczeństwa. Bohater zaczyna wątpić w cel misji i w samego siebie.
„Ścigany przez własne błędy, musi stawić czoła nie tylko śmiertelnym niebezpieczeństwom, ale również brakowi akceptacji społeczeństwa, żałobie, utracie własnej tożsamości oraz wewnętrznemu mrokowi, który powoli przejmuje nad nim kontrolę”.
Trzeba przyznać, że historia jest całkiem wciągająca. Choć wiele elementów, moim zdaniem, jest zbędnych. Wiele dialogów nic nie wnosi. Czasami można odnieść wrażenie, że to tzw. „zapchaj dziura”. Szczególnie początek nie jest zbyt zachęcający. Wesele na którym bohaterowie piją i tańczą nie jest niczym intrygującym. Gdybym nie była ciekawa jak bohater uzyska swoje nadprzyrodzone moce, zapewne po wstępie odłożyłabym tę książkę na półkę, ponieważ nie zachęciła swoim początkiem. Kolejnym niezbyt dobrze wypadającym elementem są bohaterowie i ich kreacja. Nic szczególnego. Główny bohater przyprawiał mnie momentami o mdłości. Jego zachowania były niezbyt logiczne i czasami irytowały. Poza tym postacie drugoplanowe także szczególnie się nie wybijały. Te kreacje były po prostu mdłe, niezbyt rozbudowane. Wiele wydarzeń można było przewidzieć. Ale są też plusy. Nie można odmówić szczególnego klimatu, który panuje w książce. Czyta się ją bardzo płynnie i szybko. Duża czcionka ułatwia przyswajanie tekstu. Bardzo prosty język sprzyja lekturom dla młodzieży, a tę bym tak określiła. Dużo się dzieje, fabuła jest raczej spójna. Można miło spędzić czas podczas czytania.
„Obudził się bardzo obolały. Szczególnie we znaki dawały mu się złamane żebro oraz obita głowa. Z jakiegoś powodu odczuwał również dyskomfort w lewym ramieniu, choć nie pamiętał, by się tam uderzył.
Ktoś musiał go wynieść z kanałów, gdyż leżał na łóżku. Na początku Ben pomyślał, że jest w szpitalu, ale miejsce, do którego trafił, z całą pewnością nie było zakładem leczniczym. W przestronnym pomieszczeniu znajdowało się kilkunastu ludzi w białych fartuchach. Zajęci pracą przy komputerach i wypełnionych kolorowymi płynami fiolkach naukowcy nie zwracali uwagi na Zeusa, zupełnie jakby obecność superbohatera w ich siedzibie była codziennością”.
Większość wprowadzeń do różnych sytuacji jest interesująca, jak na przykład fragment powyżej. Autor wodzi nas za nos, abyśmy chcieli więcej. Oczywiście, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Fabuła broni się sama. Nadrabia inne niedociągnięcia. Jeśli nie skupimy się zbytnio na minusach to wejście w tę historię to świetna zabawa.
Na uznanie zasługuje również okładka, nawiązująca do historii znajdującej się w środku. Niebieski kolor współgra z biało-błękitnymi błyskawicami. A przedstawienie pewnego rodzaju kataklizmu zapowiada niezłą historię, w której na pewno wiele będzie się działo. Tytuł również nie jest bez znaczenia. Jak wiadomo Zeus w mitologii greckiej pełnił szczególną rolę. Był bogiem nieba i ziemi, a władał piorunami. To był jego główny atrybut. I może nazwanie tak bohatera jest nieco oklepane, to jednak ma to pewnego rodzaju sens w przekazie. W końcu z piorunami powinien się nam kojarzyć właśnie Zeus. A wytłumaczenie całego tytułu odnajdujemy na ostatnich stronach książki. To bardzo ciekawy zabieg, który daje niesamowitą satysfakcję podczas czytania.
Czy polecam książkę? Oczywiście, że tak. Szczególnie młodym osobom, które cenią sobie wartkość akcji i elementy fantasy. „Zeus. Ciemna dolina” łączy w sobie wszystkie cechy dobrej opowieści przygodowej. Myślę, że Kewin Czerniejewski zapewnia dużą frajdę swoim czytelnikom. Naprawdę polecam.