Jeszcze do niedawna cuda kojarzyły mi się z czymś całkowicie odległym, abstrakcyjnym, jakby niepasującym do rzeczywistości, w której żyję. Owszem, wierzę w to, że mają miejsce, ale nigdy nie doświadczyłem ich na „własnej skórze”, podobnie moja rodzina i znajomi. Może moje oczekiwania są zbyt wygórowane i chciałbym być świadkiem czegoś spektakularnego, absolutnie niesamowitego? Może…
W każdym razie lektura książki „Widziałam cuda” Elżbiety Ruman uzmysłowiła mi, że cuda naprawdę przytrafiają się tzw. normalnym ludziom, których życie – dzięki zetknięciu się z tak niecodziennym zjawiskiem – już na zawsze pozostanie niezwykłe.
Przyznaję, że autorka książki wykonała naprawdę solidną reporterską robotę, skrupulatnie przedstawiając losy jej bohaterów. Zanim je poznałem, na „dzień dobry” przeczytałem rozmowę z księdzem biskupem Wiesławem Śpiewakiem, który pełnił funkcję rzymskiego postulatora do spraw kanonizacyjnych. Piastując ten urząd, zajmował się orzekaniem o prawdziwości domniemanych cudów. Dzięki temu dowiadujemy się, czym tak naprawdę są owe cuda i w jaki sposób przebiega proces zaaprobowania ich przez instytucję Kościoła. Wbrew pozorom, jest to bardzo złożona i czasochłonna procedura, dlatego nie będę poświęcał jej więcej miejsca. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do książki.
Elżbieta Ruman opisuje tytułowe cuda według bardzo czytelnego, łatwo przyswajalnego, schematu. Na wstępie przedstawia oczywiście sytuację, w której konkretna osoba (figurująca tu z imienia i nazwiska, zatem można łatwo zweryfikować prawdziwość zdarzeń i postaci) najpierw doznała poważnego uszczerbku na zdrowiu, a później została w niewytłumaczalny naukowo sposób uzdrowiona. Bardzo ważnym elementem każdej historii jest wstawiennictwo błogosławionego/świętego, do której modlili się bliscy poszkodowanego. Możemy dowiedzieć się o nich nieco więcej z zamieszczonych życiorysów.
Niemalże w każdym przypadku dziennikarka (mam na myśli oczywiście autorkę rzeczonej książki) rozmawiała z rodziną osoby – jak i z nią samą – która doświadczyła cudu. Ważnym atutem, budującym wiarygodność całości, są ekspertyzy lekarskie. Myślę, że zamykają usta (niemal) wszystkim niedowiarkom.
Czytając kolejne strony książki miałem wrażenie, że tak naprawdę człowieczy los ma w sobie coś z bajki – i w jak trudnym położeniu byśmy się nie znajdowali – zawsze spotka nas happy end. To ważne, bo chyba każdy z nas ma w sobie coś z dziecka, które wierzy w nadnaturalne zjawiska…
Osobiście zachwyciło mnie kilka historii opisanych w książce, którymi pokrótce chciałbym się podzielić, oczywiście tylko je wzmiankując, aby nie psuć przyjemności potencjalnym czytelnikom tej lektury.
9 – letni Marcin zaprószył ogień w czasie zabawy w domu, po czym próbował go ugasić. Pech chciał, że buteleczka, której użył w tym celu zawierała spirytus. Głowa chłopca momentalnie zajęła się płomieniami. Przerażeni rodzice zawieźli chłopca do szpitala, gdzie udzielono mu niezbędnej pomocy. Mimo to, rokowania nie były najlepsze – jego twarz została trwale oszpecona. Jakie więc było zaskoczenie lekarzy i rodziców, kiedy po kilku dniach Marcin zdjął z głowy bandaże, które odchodziły ze spaloną skórą. Okazało się, że pod nią znajdowała się – jakkolwiek to dziwnie zabrzmi – nowa! Wszystko dzięki modlitewnemu wstawiennictwu…
Inna bohaterka książki – kobieta cierpiąca na zwyrodnienie układu kostnego – przeżywała ogromne katusze nawet podczas wykonywania podstawowych czynności ruchowych. Jej życie nadal byłoby pasmem nieustającego bólu i cierpienia, gdyby pewnego dnia nie trafiła na mszę św. z modlitwą uwielbienia oraz uzdrowienia. Już po drugiej wizycie mogła rozstać się ze swoimi wieloletnimi „towarzyszkami”, tj. kulami, i zaczęła normalnie funkcjonować… Niesamowite!
Książkę „Widziałam cuda” rozpoczyna i kończy rozmowa. Ta druga stanowi zapis spotkania Elżbiety Ruman z Małgorzatą Kożuchowską, która prowadziła w TVP program „My, wy, oni”. To właśnie na jego kanwie powstała owa lektura.
Dawno już nie czułem takiego ciepła w sercu podczas czytania i to chyba najlepiej świadczy o wyjątkowości tej pozycji. Dała mi wiele nadziei na to, że cuda – i idące za nimi uzdrowienie – nie jest czymś abstrakcyjnym, czymś, co zdarza się tylko „wybranym”. W książce „Widziałam cuda” stykamy się z ludzką bezsilnością wobec tragedii, która dzięki nadnaturalnej interwencji przemienia się w niewyobrażalną radość. Wierzę głęboko, że może dotknąć każdego z nas…
Informacje o książce:
Tytuł: Widziałam cuda
Tytuł oryginału: Widziałam cuda
Autor: Elżbieta Ruman
ISBN: 9788381271608
Wydawca: Bernardinum
Rok: 2018