Magdalena Graczyk, popełniając kryminał o wdzięcznym tytule „Trójkąty sprawiedliwości” wpędziła mnie w kozi róg. Dawno nie spotkałam się z dziełem tak wymagającym i tak bezpretensjonalnym jednocześnie, skomplikowanym w swej prostocie, banalnym w swym pogmatwaniu. Z dziełem, które mimo doskonałego opracowania poznawczego nie wywołało we mnie ani krzty emocji. Trudno mi oddać sprawiedliwość książce, której nie do końca wiem, co myśleć.
Historia zaczyna się w centrum Warszawy, w momencie gdy Tomasz Goldberg, właściciel Kliniki Chirurgii Plastycznej zostaje zamordowany w przeraźliwie okrutny i wyrafinowany sposób. Nie ginie sam, przypadkiem – nie przypadkiem wraz z nim śmierć ponosi kochanka, z którą przyszło mu dzielić zdradzieckie małżeńskie łoże. Żona Goldberga, przeczuwająca od pewnego czasu zdrady, próbuje zastawić na niego pułapkę. Ileż można żyć podwójnym zżyciem męża? Akceptować wszystko, co przynosi jej życie i nie zawalczyć o siebie. Życie wywija jednak przekręt, o którym nie przyszło jej pomyśleć – zanim przejdzie do realizacji planu zniszczenia męża, zanim zniszczy go i oczerni przed całym światem, dowiaduje się, że Tomasz stracił życie z rąk mordercy – geniusza. Po Tomaszu pojawiają się kolejne persony tracące życie w sposób nie mniej okrutny. Morderca nie zostawia śladów, nie popełnia błędów. Za każdym razem jednak oznacza swoją ofiarę, okalając ją swego rodzaju podpisem, gwarantem, że jest to kolejna osoba z jego listy, wybrana nieprzypadkowo. Każdy zamordowany opisany zostaje trójkątem i literą. Co oznacza podpis? Dlaczego akurat te osoby zostały skazane, by umrzeć? Co ma z tym wszystkim wspólnego Tomasz Goldberg i jego żona? Funkcjonariusze przydzieleni do sprawy – Maksymilian Wilk i Adam Mazur próbują stanąć na głowie, by rozwikłać zagadkę. Każdy ich krok okazuje się jednak nie zbliżać, a oddalać od rozwiązania…
Trójkąty sprawiedliwości to opowieść o zagadce, która wydaje się być niemożliwa do rozwiązania. To kombinacja inteligentnego pomysłu i dosyć dobrego wykonania. Sam zamysł zbrodni i ich realizacji, osnucia tajemnicą mordercy jest dla mnie niemalże majstersztykiem. Co więcej, książka niesie za sobą nutkę świeżości, lekkości, odmiennego spojrzenia na kryminał. Następuje odejście od utartych, nudnych już przez powtarzanie do znudzenia schematów, przeskok do novum, które przyciąga jak magnes. Na zamyśle niestety super-walory książki się kończą, a rozpoczyna się historia dramatyczna, a autorka broni się niczym Częstochowa przed laty – niesamowicie widowiskowo, tyle że w tym przypadku – bezskutecznie.
Najsłabszą stroną książki jest jej objętość, za którą kładą się pokłosiem jej efekty. Trudno mi zrozumieć, dlaczego autorka okaleczyła tak mocno fabułę, rysy postaci czy opisy zbrodni. Wiele wątków jest ledwo naznaczonych, charakterystyka postaci liźnięta powierzchownie, a sama akcja rozwija się w tempie błyskawicznym, goniąc zdarzenie za zdarzeniem, nie dając czytelnikowi miejsca na domysły, odświeżenie głowy, refleksje czy ewentualną krytykę. Tempo wydarzeń jest szybkie, zdecydowanie zbyt szybkie. Brakuje mi typowego dla kryminału napięcia, budowanego przez powolną akcję, wykańczanego silnymi momentami kulminacyjnymi. W Trójkątach sprawiedliwości poziom intensywności lektury jest niemalże identyczny od pierwszej do ostatniej strony. W przypadku kryminału – nie, to nie jest dobrze. Bohaterowie są płascy, bezpłciowi. Kilka dni po przeczytaniu książki tracę ich z pamięci, nie potrafię odtworzyć ich imion, zachowań czy działań. Brakuje mi zaznaczenia ich charakterów, ukazania, iż są prawdziwymi postaciami, mającymi własne motywy zachowań, osobowości czy chociażby jakąś realność.
Trudno mi po lekturze Trójkątów sprawiedliwości o jednoznaczną ocenę. Jest to książka, która miała potencjał na genialny kryminał światowej skali. Została jednak oskubana z tego, co mogło uczynić ją arcydziełem. Wydaje mi się, iż podłożem błędu jest brak doświadczenia autorki, czy może brak umiejętności w budowaniu emocjonalnej warstwy literackiej. Gdyby porównać tę książkę do sztuki teatralnej, powiedziałabym: Scenariusz napisany po mistrzowsku, sprowadzony do absolutnego minimum wykonania, spartaczony już w pierwszym akcie. Wydaje mi się, iż warto byłoby do tej książki usiąść i zaprzyjaźnić się z nią na nowo, stworzyć bohaterów, którzy kupiliby serca czytelników, dodać objętości czemuś, co ma zostać zapamiętane. Mniej znaczy lepiej? Możliwe, jeśli za tym idzie odpowiednia jakość. Niestety, nie w tym przypadku.
Informacje o książce:
Tytuł: Trójkąty sprawiedliwości
Tytuł oryginału: Trójkąty sprawiedliwości
Autor: Magdalena Graczyk
ISBN: 9788380830967
Wydawca: Novae Res
Rok: 2016