Podobno dobry tytuł powinien intrygować i – w efekcie – sprawić, aby czytelnik kupił książkę. Jeśli wychodzimy z takiego założenia, „Szantopierz i archanioł” wywiązuje się z tego zadania na piątkę z plusem. „Wiem, kim jest archanioł, ale o co chodzi z tym szanto… czym???”. Taka była (mniej więcej) moja reakcja na ten dalece oryginalny tytuł. Wziąłem kilka głębszych wdechów (na szczęście nie musiałem się hiperwentylować!) i zamiast zastanawiać się, co autorka (Anna Borkowska, która również podpisuje się jako Małgorzata Borkowska OSB) miała na myśli, przeczytałem jej słowa skierowane do biednych… żuczków, tj. czytelników.
„Kto by chciał doszukiwać się w tej książce konkretnych miejsc i ludzi, temu nic nie będzie pasowało, a najmniej – chronologia wydarzeń”. „Nie mam takiego zamiaru, więc i bez tej wiedzy sobie poradzę.” – Zapewniałem sam siebie.
„Najlepiej czytać to po prostu jako powieść, i to fantastyczną”. Także i to zdanie nie zwiastowało nadejścia niczego niebezpiecznego, a przynajmniej nic nie wisiało w powietrzu…
Za to przyczepione do krokwi wisiały… nietoperze (owe szantopierze!). Dlaczego akurat one? Mój niepokój zaczął rosnąć, mimo całkiem sielskiego opisu sytuacyjnego. Te niewielkie żyjątka w pierwszym okresie życia bardzo potrzebują obecności matki – żywicielki, a poza tym mają swoje (całkiem) realne problemy. Dla własnego dobra schodzą z drogi kotom i sowom, uczą się trudnej sztuki latania (podobnie jak przed laty zespół Lady Pank) oraz unikają śmiertelnego zagrożenia w postaci… łopianu.
(Ale o co w tym wszystkim chodzi?)
Ano o to, że w tej opowieści istnieje jeszcze świat ludzi. Pan Albert, u którego rezydują refleksyjne nietoperze, ubiega się o dofinansowanie z Unii Europejskiej na ich hodowlę. Szalony pomysł? Przypominam, że zdaniem UE ślimak jest rybą, a marchewka owocem, więc (teoretycznie) wszystko jest możliwe. Piszę o tym, jak gdyby była to najnormalniejsza rzecz pod słońcem, ale nadal nie wiedziałem, do czego zmierza autorka. „Niezłe science fiction” – pomyślałem.
Tymczasem dowiedziałem się jeszcze więcej o zorganizowanym, nietoperzym plemieniu, na czele którego stoi Sam Yrg – swego rodzaju szaman. Przekazuje swoim podopiecznym tak ważną wiedzę o życiu, otaczającym ich świecie, wyjaśniając przy tym trapiące ich rozterki. Prawdziwa sielanka (nie wierzę, że to napisałem).
Ten zwierzęcy świat poznajemy z perspektywy nietoperza Żuczka, który „fruwa tu i tam, świat swój pokazując nam”. A to spotka przedstawiciela innego gatunku (jeża), a to oświadczy się urodziwej Szczypawce (nie, nie doszło do mezaliansu – ona również jest nietoperzem).
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ludzie, którzy upatrują w Bogu ducha winnych stworzeniach obecności… szatana. Tak, tak – to nie pomyłka. Pomysł z pozoru szalony, ale obawiam się, że w naszych warunkach mógłby również znaleźć swoich zwolenników. Cóż, myślę, że cała ta historia – choć mocno przejaskrawiona – jest smutnym przedstawieniem realiów, w jakich przyszło nam żyć. W tle tej niezdrowej społecznej dyskusji rozgrywa się walka polityczna „podgrzewana” przez media. Jej celem jest atak na Kościół, który – rzekomo – daje przyzwolenie na powstanie siedliska (nietoperzego) zła.
Tą sensacją karmią się również przedstawiciele Wspólnoty Ostatniego Ostrzeżenia. Na jej czele stoi jednostka, której szalone wizje końca świata i roli sekty w „ewangelizowaniu” nieświadomych ludzi nie nastrajają optymizmem. Zwłaszcza w kontekście poklasku, jaki zyskała wśród swoich „wyznawców”. Dzisiaj chyba również niewiele nam potrzeba, aby dać się porwać niekoniecznie prawdziwym „prorokom”…
Okazuje się, że nie tylko nasz świat jest postawiony na głowie. Nasi „bracia mniejsi”, czyli sprawcy (a może ofiary?) całego zamieszania – nietoperze – zmagają się z patologiami… władzy. Kiedy ich przywódca, Sam Yrg, zostaje uznany za zmarłego (w kontekście zwierząt to brzmi bardzo egzotycznie!), jego miejsce zajmuje młody i niedoświadczony osobnik Daj-Dwa. I to jest prawdziwy przykład dyktatora, który nie znosi słowa sprzeciwu! Dość powiedzieć, że nietoperza brać bardzo szybko przestaje mieć wątpliwości odnośnie słuszności jego nauk. Czy nie jest to i nasza bolączka?
Kto okaże się być „lekiem na całe zło” w tym zwariowanym świecie? Nie chcę tego zdradzać, choć może niektórzy z Was już się tego domyślają. Czy to oznacza, że i dla nas, żyjących tu i teraz, jest nadzieja? Wierzę, że tak. „Szantopierz i archanioł” jest książką zaskakująco aktualną, odnoszącą się do czasów, w jakich przyszło nam żyć. Cóż, rzeczywistość okazuje się być straszniejsza niż literacka fikcja.
Informacje o książce:
Tytuł: Szantopierz i archanioł
Tytuł oryginału: Szantopierz i archanioł
Autor: Anna Borkowska
ISBN: 9788373547940
Wydawca: TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów
Rok: 2018