Literatura dla dorosłych

Strach. Opowiadania kresowe – Stanisław Srokowski

Recenzja książki Strach. Opowiadania kresowe

Strach. Opowiadania kresowe
Stanisław Srokowski

Ludzie muszą to wiedzieć, inaczej świat zginie (s. 95)

Od kilku tygodni sprawa Ukrainy nie schodzi z pierwszych stron gazet. Jest szansa, że naród mieszkający za naszą wschodnią granicą na trwale wejdzie do grona państw europejskich, w których panuje demokracja i poszanowanie praw człowieka. Oby ci, którzy zginęli w ostatnich dniach na trwale zapisali się na kartach historii Ukrainy i stali się nowym fundamentem budowania świadomości i tożsamości narodowej. „Sława Ukrainie! Bohaterom sława!”.

Jeżeli jednak tak się nie stanie to powyższe zawołanie będzie dalej kojarzone z niezbyt chlubną kartą historii naszego wschodniego sąsiada. To o niej przypomina Stanisław Srokowski w swojej książce Strach. Opowiadania kresowe.

Książka ta, w kilku opowiadaniach przedstawia dzieciństwo Stanisława (alter ego autora) w tragicznym okresie II Wojny Światowej. Mieszkający z rodziną w Hnilczy, wsi leżącej w województwie tarnopolskim na polskich kresach wschodnich jest świadkiem barbarzyństwa ze strony ukraińskich sąsiadów. Nim twarzą w twarz zetknie się z przejawami przemocy usłyszy o niej z ust najbliższych. Wieczorami w jego domu zbierają się najstarsi członkowie rodziny by rozprawiać o najnowszych wydarzeniach. Ich tematem jest bestialstwo Ukraińców, którzy w nieludzki sposób pastwią się nad swoimi sąsiadami Polakami. Przybyli z „zewnątrz” banderowcy wyjaśniają miejscowym, że takie zachowanie to konieczność w budowie niepodległej Ukrainy. A kim oni byli? Główny bohater z początku nie wiedział.

„Co innego mordercy, zbóje, rezuni, dusiciele, zbrodniarze, bo o nich słyszałem. Wiedziałem więc, że rżną Polaków, mordują i duszą, ale nie wiedziałem, czym się zajmują banderowcy. Po słowach dziadka wychodziło na to, że banderowcy to coś znacznie gorszego niż mordercy, zbóje, rezuni, dusiciele i zbrodniarze w jednej kupie. Wyłaniali się przede mną w ciemności, jak wieloramienne potwory ze zbielałymi oczami na oślep wyrzynające wieś po wsi.” (106)

To oni namawiali ukraińskich mężczyzn i kobiety, mieszkających od wieków zgodnie z Polakami w swoich wsiach, aby zostali „bohaterami” przyszłej niepodległej Ukrainy. Wystarczyło tylko zamęczyć swojego nieukraińskiego sąsiada czy członka rodziny – nawet własną matkę. Książka obfituje w takie opisy. Przytoczę tylko jeden przykład, zdawało by się niewinny, bo dotyczący szycia rękawiczek. Oprawcy (w tekście bez żadnych wątpliwości zwani Ukraińcami):

„nacinali skórę poniżej łokcia, i ściągali aż po palce. Potem wkładali za pas. I który najwięcej uzbierał „rękawiczek”, był bohaterem.” (221).

Nie wszyscy Ukraińcy dawali posłuch propagandzie banderowskiej i chcieli zostać bohaterami. Przykład tego zachowania zaobserwować można w rodzinnej wsi autora. Podczas narady z udziałem przedstawiciela zbrojnego ramienia banderowców, UPA (Ukraińskiej Powstańczej Armii) podjęto uchwałę:

„Postanawiamy … my, Ukraińcy ze wsi Hnilcze, postanawiamy, że będziemy rabowali i palili, ale nie będziemy mordowali.” (209)

W zażartej dyskusji przeciwstawili się poglądowi wojskowego na temat przyszłości polskiej ludności wioski. Jak można dowiedzieć się z treści książki, taka postawa miała swoje konsekwencje nawet wiele lat po wojnie.
Choć książka to tylko zbiór opowiadań, wydarzenia w nich opisane miały niestety miejsce na południowo-wschodnich kresach II Rzeczypospolitej. Jak można przeczytać z notki biograficznej zamieszczonej na okładce książki okrucieństwo II Wojny Światowej nie ominęło rodziny autora. Autor nie może się uporać ze swoimi przeżyciami. Za sprawą szczegółowych opisów zbrodni dzieli się z nami swoim bólem i strachem. Takie nagromadzenie na kartach książki  makabrycznych treści męczy psychicznie. Książka będąca zbiorem fikcyjnych (choć zbudowanych na podstawie prawdziwych wydarzeń) opowiadań mogłaby w mniej dosadny sposób przedstawić grozę tamtych dni.  Nie jest przecież sprawozdaniem, a utworem literackim.  Ale jest to moja osobista opinia. Wydaje się, że użycie przez autora takich środków wyrazu miało na celu nie tyle utrwalenie w pamięci dramatycznych wydarzeń tamtych dni, co ma być głosem upominającym się o rozliczenie win. Otwarcie mówi o tym w jednym z opowiadań stara Ukrainka pytana przez młodych Polaków:

„Ciężko tu żyć kochanieńkie… choć już stara jestem, jednak ciężko, bardzo ciężko… sumienie ciężkie…. Ich ciężar… morderców ciężar  dźwigamy… my prości ludzie… dźwigamy w sobie ich winy… bo to spada na Ukrainę… a Ukraina nie ma z tym nic wspólnego […] A może ma? Może winna jest temu Ukraina?!… Co myślicie?…. Bo gdyby Ukraina zabrała się za takich jak oni, nie byłoby tej zbrodni… Jak wam się wydaje? […] I wy winniście, wy Polacy… i wy, Polska… bo nie krzyczycie… nie rwiecie włosów z głowy… nie wyjecie na cały świat, że to zbrodnia… Wasz rząd… Polska?! Kiedyś taka dumna… a teraz… hmmm… taka skulona… mała… [221-222].

Świadomość wydarzeń jakie miały miejsce podczas II Wojny Światowej na polskich kresach dzięki publikacjom i upamiętnieniom w ciągu ostatnich lat znacznie wzrosła. Nie u wszystkich. Większość naukowców, a wśród nich historycy i prawnicy, polscy mieszkańcy kresów i ich rodziny nie mają wątpliwości, że wydarzenia te były LUDOBÓJSTWEM dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów na narodzie polskim. Jednak politycy w imię poprawności (a może raczej braku wyobraźni czy niechęci do fachowej literatury) „nie wyją na cały świat, że to zbrodnia” używając eufemistycznego terminu „czystki o znamionach ludobójstwa” (uchwała sejmu z lipca 2012 roku).

Skandowanie przez polskich parlamentarzystów na Majdanie hasła: „Sława Ukrainie! Bohaterom sława!”, poparcie udzielone przez polskie społeczeństwo przemianom na Ukrainie, czy wreszcie budowanie tożsamości na nowych podstawach przez Ukraińców daje nam możliwość zejścia z drogi poprawności politycznej. Książka Stanisława Srokowskiego, bez upiększeń przedstawiająca okrucieństwo naszych wschodnich sąsiadów może spowodować taką zmianę.  Ludzie muszą znać prawdziwy obraz wydarzeń bez upiększeń. I pamiętać o nim. A dlaczego ważne jest ciągłe przypominanie o tym? Za podsumowanie może posłużyć wypowiedź ciotki bohatera opowiadań Elzy:

„Pamięć, moi drodzy! Pamięć! – uniosła głowę do nieba – bo tylko pamięć ratuje świat. I trzeba wszystko powtarzać, by pamięć nie zardzewiała.” (s. 98).

Informacje o książce:
Tytuł: Strach. Opowiadania kresowe
Tytuł oryginału: Strach. Opowiadania kresowe
Autor: Stanisław Srokowski
ISBN: 978836409512
Wydawca: Fronda
Rok: 2014

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać