Horror i groza

Lśnienie – Stephen King

Lśnienie - Stephen King

Lśnienie
Stephen King

Pragnąc sprawdzić, czy teoria mówiąca jakoby książka zawsze była lepsza od filmu, po seansie „Lśnienia”, która zamiast strachu wywołała we mnie znużenie, sięgnęłam po tę pracę Kinga, która uważana jest za klasykę literatury grozy. Tak rozpoczęła się moja przygoda.

Moje podekscytowanie spowodowane zaczęciem lektury potęgowały informacje, jakie posiadałam o jej autorze. Stephen King, jeden z najpoczytniejszych pisarzy na świecie, wielokrotny zdobywca Nagrody Brama Stokera, człowiek zarabiający miliony rocznie na swej twórczości, w czytanej przeze mnie powieści, umieścił po trochu swój obraz. Wiele cech posiadanych przez jednego z trzech głównych bohaterów, pasowało do twórcy. Jack Torrance – alkoholik, twierdzący, że mógłby skończyć ze swoim hobby, gdyby tylko zechciał, którego marzeniem jest być bestsellerowym pisarzem, pracujący w szkole, jako nauczyciel zajmujący się kołem dyskusyjnym. King nie krył się z faktem, że przez dekadę był niemalże non stop pijany. W tym okresie o ile się nie mylę pracował nad omawianym przeze mnie dziełem. Do Jacka upodabnia go także bycie nauczycielem angielskiego w szkole.

Odkąd zakochałam się w czytaniu i zaczęłam sama pisać pomniejsze teksty, zrozumiałam, iż prace autora, są jego dziećmi, cząstkami duszy, naczyniami, w które wlewa się jakiś fragment siebie. Każda pozycja, zawiera w jakimś stopniu część osoby, której ręką została napisana. Osoba taka świadomie lub nieświadomie nadaje bohaterom własne cechy osobowości, a w historii przeplatają się wydarzenia nawiązujące do tych mających miejsce w jej życiu. „Lśnienie” nie jest pierwszym dziełem Mistrza Grozy, jakie wpadło mi w ręce. Jeżeli pamięć mnie nie myli, ten zaszczyt przypadł „Misery”. Kiedy człowiek ma już na koncie jakiś dorobek w czytaniu, zauważa i odróżnia style poszczególnych twórców. Nie jest to może coś odkrywczego, zawsze można dowiedzieć się o tej „cesze” w internecie, informujących i zwracających na nią uwagę przez krytyków. Jednak w momencie, w którym sami zwracamy uwagę na takową prawidłowość, nieco inaczej podchodzimy do tego, co czytamy.
Stephen King ma to do siebie, że w każdej swojej pracy ukazuje, że nie ma rzeczy dobrych i złych, ludzi dobrych i złych. Postacie kreowane przezeń mają wspólne aspekty, jak choćby pewien stopień szaleństwa.

Wspomniałam już o Jacku Torrance. Jack jest nie tylko nauczycielem, pisarzem czy alkoholikiem, lecz także ojcem i mężem. Mistrz nie pozostawia nam wątpliwości, że mimo wszystkich czynników, które by temu przeczyły, człowiek ten kocha miłością szczerą swego syna Danny’ego. Zależy mu także na Winifred „Wendy”, lecz więzy łączące go z nią, są słabsze. Powody mogą być różne. Jak dla mnie klinem wstawionym między nich był postępek Jacka podczas jednego z wybuchów niekontrolowanej agresji po pijaku, w którym dopuścił się czegoś okropnego względem Danny’ego. Wendy mogła wiele zamiatać pod dywan, ale nie to, co dotyczyło złego wpływu na jej ukochanego „doktorka”, jak rodzice zwali swą pociechę.
Danny, Daniel…od pierwszych stron dowiadujemy się, że chłopiec posiada pewne zdolności, które jak się okazuje, z początku miłe, z biegiem czasu stają się tym bardziej przerażające, co potrzebne. Dziecko kocha i szanuje rodziców, aczkolwiek nie jest możliwym ukryć, że to w ojcu widzi swego bohatera, czego świadoma jest matka. Budzi to jej zazdrość, którą stara się wypchnąć poza krańce świadomości. Chłopczyk jest rozwinięty, jak na swoje pięcioletnie życie. Wiele wie, wiele rozumie, chociaż wolałby, by tak nie było. Jest zlękniony relacją jego rodziców, ponieważ obawia się rozwodu, nad którym rozważania toczą się w umyśle Wendy.

Wendy, to moim zdaniem dziewczynka upchnięta w życiu dorosłej kobiety, muszącej nieść pieczę nie tylko nad latoroślą, jak również nad chorym mężem. Poznajemy Torrance’ów na jednym z ostrych zakrętów autostrady życia. Głowa rodziny została wyrzucona z posady i by ratować siebie, i bliskich przed życiem na ulicy, stara się o posadę dozorcy w ogromnym, historycznym hotelu „Panorama”, mieszczącym się wysoko w górach. Przybytek ten zamyka się na okres zimowy, z racji panujących tam na ten czas trudnych, a raczej nie do zniesienia warunków atmosferycznych. Mężczyzna odnosi dwa sukcesy. Pierwszy, otrzymuje posadę od dyrektora hotelu. Drugi, już czas jakiś jest abstynentem. Abstynentem, który mimo wszystko co skłoniło go, do tego stanu, codziennie miewa potworne ciągoty do cudownego zapomnienia, jakim jest wychylanie pełnej szklanki.

Cała trójka udaje się do hotelu, odganiając targające nimi niepokoje. Największe wyobrażenie tego, co mogą tam spotkać posiada Doktorek. Jest on także świadomy, że tylko owa praca taty, może utrzymać ich rodzinę w całości. Nie chcąc stracić ukochanego taty, Danny z duszą na ramieniu odtrąca wspomnienia, jakie pokazał mu Przyjaciel, z całych sił starając się wierzyć, że się nie spełnią, że nie ma się czego bać…

„Panorama” jest ogromnym kompleksem, z jeszcze większym bagażem doświadczeń i historii. Torrance’owie nie mają pojęcia, jak bardzo żywe, są makabryczne przeżycia budynku czy też jego ducha. Bowiem każda budowla ma swą duszę. Nasi bohaterowie lękają się jedynie wisienki na torcie, nie wiedząc, że jest ona ich najmniejszym problemem. Delbert Grady. Jego duch i uczynki zawisły nad głowami naszej udręczonej rodziny, niczym chmury burzowe. Poprzedni dozorca tak, jak Jack przybył do miejsca pracy z rodziną, której żaden członek już nie opuścił. Jack, Wendy i Danny jadą prosto w paszczę lwa, jakim jest ich miejsce zamieszkania przez sezon zimowy. Lew ten nie ma wątpliwości, że ta trójka podobnie, jak poprzednia czwórka, zamieszka tam na zawsze. Jedyną nadzieją jest lśniący chłopiec, kochający całym serduszkiem ojca. Czy pięcioletnie dziecko udźwignie ciężar, który niejednego dorosłego doprowadził do obłędu? Czy Jack utrzyma w ryzach ciągoty do alkoholu? Czy zachowa swoją istotę? Czy Wendy stanie się kobietą, zdolną ochronić to, co kocha? Czy obcy człowiek pogodzi się ze śmiercią, dla wyższego celu? Kto wygra, człowiek czy krwawy zlepek wydarzeń, na którego czele stoi zło w najczystszej postaci, jakie nigdy nie zostanie zidentyfikowane?

Przeczytałam lekką ręką ponad dwie setki książek, w tym jak już napomknęłam kilka, które wyszły spod niezwykłych rąk Kinga. Przebiegając oczami od strony do strony „Lśnienia” czułam, jakbym siedziała w głowie autora, poznawała jego najgorsze oblicze. Uważam ten tytuł za jeden z najbardziej wartościowych, które wpisane zostały do zeszytu, w którym zapisuje przeczytane lektury. Nie obcy jest mi motyw alkoholizmu, który jest podstawą opowieści o Panoramie. King przyrównuje tę chorobę, do potwora pochłaniającego chorego, odbierającego mu duszę, aż nic już nie zostaje prócz warzywa niezdolnego do czegoś innego niż pociąganie z butli. Miłość matki do daru jej lędźwi, budzi ciepło w sercu. A altruizm ukazany w jednej z ważniejszych postaci, jakim jest czarnoskóry kucharz pobudza wiarę w dobroć ludzką, która zanika w XXI wieku wraz z czytaniem.

Po przeczytaniu ostatniego słowa, ostatniego rozdziału, w głowie huczało mi zdanie „Pamiętaj, jak bardzo cię kocham doktorku”. Jestem więcej niż pewna, że wryło mi się w ściany czaszki, jak wyryta na moim łokciu jest blizna po złamaniu. Najlepiej opisującym daną książkę jest cytat z niej:

„Świat to trudne miejsce. Jemu nie zależy. Choć nie żywi nienawiści do ciebie i do mnie, nie darzy nas też miłością. Dzieją się na nim rzeczy straszne, których nie można wytłumaczyć. Dobrzy ludzie umierają w zły sposób i pozostawiają tych, co ich kochali całkiem samych. Czasem się wydaje, że tylko złym ludziom dopisuje zdrowie i powodzenie. Świat cię nie kocha (…). Pamiętaj jednak robić swoje. Takie masz zadanie na tym trudnym świecie, musisz podtrzymywać swoją miłość i robić swoje, żeby nie wiedzieć co się działo. Bierz się w garść i po prostu rób swoje”.

To sentencja, którą należy wziąć sobie do serca, co uczyniłam i co radzę każdemu.

Informacje o książce:
Tytuł: Lśnienie
Tytuł oryginału: The Shining
Autor: Stephen King
ISBN: 9788376488097
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok: 1997

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać