Literatura piękna

Golem – Maciej Płaza

Golem - Maciej Płaza

Golem
Maciej Płaza

Golem”, kolejna powieść Macieja Płazy, to istne mistrzostwo świata. Jak dla mnie, wielbicielki żydowskich klimatów, prawdziwa literacka uczta. Za sprawą tej magicznej prozy zanurzamy się w atmosferę maleńkiego sztetla Liściska, zagubionego gdzieś w podolskiej ziemi. Jest przełom XIX i XX wieku. Nie milkną echa zamachu na cara Aleksandra II, o który skrycie wini się społeczność żydowską, co skutkuje serią pogromów w różnych częściach imperium rosyjskiego.

Jest mglisty, jesienny poranek, gdy „wznosiły się pierwsze dymki z kominów, jeszcze niedospane i zimne, snuła się parna woń odgrzewanych kartofli, w którymś z mijanych podwórzy kokosiło się w odemkniętych dopiero drzwiczkach kurnika”. Ot, zwykły początek dnia, zdawałoby się. Jednak w obręb uliczki, między pochylone pod strzechami domostwa wkracza obcy.

„Wlecze się pustymi ulicami, chudy i blady kloc, w buciorach ściągniętych jakby z kogoś większego (…) w kapocie uśmodrzonej błotem kto wie jakich dróg”.

Nikt z obserwujących go bacznie zza okiennych szyb nie wie, kto zacz, dokąd i po co zdąża. Wraz z jego przybyciem do miasteczka nic już nie pozostaje takie samo, rozpętują się groźne siły generujące niemożliwe do zatrzymania wydarzenia. Tak, jakby ten dziwaczny, głuchy jak pień, nie znający swego imienia ani pochodzenia olbrzym, co „ciało miał krzywe, skórę barwy starego płótna, tej samej, co jego worek, czoło pokreślone bólem, oczy zaćmione bezsennością i głodem”, uosabiał jakąś pradawną, potężną moc sprawczą.

Czytając „Golema” możemy obserwować ciągłe ścieranie i przeplatanie się sacrum i profanum, sfery świeckiej i sfery duchowej życia sztetla. Z jednej strony mamy codzienność biednej i zacofanej mieściny, położonej z dala od głównych miast, żyjącej własnymi, przyziemnymi sprawami. Codziennie skryba udaje się do mykwy, aby oczyścić się zanim zacznie pisać święte słowa. Rozchichotane dzieci biegną do chederu na nauki, szames nawołuje wiernych na nabożeństwo do synagogi. Ludzie śpieszą do swoich zajęć, do sklepów i warsztatów, na bruku rozbrzmiewa stukot kół wozu woziwody, mleczarz pogania konie, kury i kaczki spacerują leniwie środkiem drogi. Najokazalszy dom w części żydowskiej miasteczka – dwór cadyka Rebe Gerszona Zalmana ben Azriela budzi się do życia. Zwykle kręci się tam mnóstwo ludzi, mieszkańców i przyjezdnych, pragnących zanieść swoje prośby do cadyka i oczekujących jego rady i błogosławieństwa. Uczestniczymy w chasydzkim tiszu, radosnym święcie, podczas którego domownicy kosztują miodownika, chały, karpia, wina, poczynając od cadyka, a potem przekazując potrawy dalej, już uświęcone dotykiem jego świątobliwej ręki. W wiosce działa żydowski młyn Szloma Fuchsa i austeria Lejba, gdzie można napić się gorzałki i podzielić najnowszymi nowinami. Jest też część gojska, z rzeźnią i gorzelnią Berwida. Jak na razie obie zamieszkujące miasteczko społeczności żyją w miarę zgodnie, tolerując się nawzajem.

Ale do czasu. Przybycie nieznajomego uruchamia ciąg zdarzeń, które niczym lawina ruszają z miejsca i nabierając rozpędu, nie dają się już zatrzymać, siejąc spustoszenie. Maciej Płaza nakreślił przejmujący obraz rodzenia się i narastania wzajemnych animozji, kiedy to pod wpływem drobnego impulsu w ludziach zaczynają budzić się ukryte demony nienawiści, co musi zakończyć się przemocą i rozlewem krwi. Plotka obrasta w coraz to nowe zmyślenia, syci się nimi, aż w końcu, wysycona, zdaje się prawdą, w którą nie sposób nie uwierzyć. Ludzie, którzy do tej pory nie nosili w sobie urazy łączą się w nienawistny tłum, żądny ofiar. Bo, jak pisze autor, stanąć po stronie gniewu jest bezpieczniej niż po stronie cierpienia. Tak rodzi się zło. Żydzi zaś wiedzą, że z cyrkułu nie mogą spodziewać się pomocy. Pozostaje im więc modlitwa i wiara w miłosierdzie Wiekuistego. Jak również magia, kabała, pradawne wierzenia i rytuały. Bo, jak twierdzą mieszkańcy:

„walczymy jak pielgrzymi napadnięci przez zbójów. Jak Dawid przeciwko Goliatowi. W kraju bezprawia sięgamy po to, co mamy pod ręką”.

W powieści Macieja Płazy sfera sacrum jest stale obecna, bardzo ważna, wręcz podstawowa. Modlitwa towarzyszy Żydom codziennie, widzimy jak świętują Chanukę, Pesach, obserwujemy radosny korowód w święto Purim. Jesteśmy świadkami studiowania świętych tekstów przez chasydów w domu świątobliwego Gerszona, ich rozmodlenia, zanurzenia w święte wersy, i ich interpretowania na różne sposoby. I znów, jak na dłoni objawia się nam wyraźna dychotomia, trudny do pogodzenia rozdźwięk między wzniosłością modlitwy, obcowania z Absolutem, a prozą życia – koniecznością zapewnienia środków żonie i dzieciom, zajmowania się gospodarstwem domowym, znoszenia niezadowolenia żony i teścia. Te dylematy towarzyszą stale życiu chasydów, stojących niejako w rozkroku między domem rodzinnym i dworem cadyka.

No i ten mistycyzm, cuda, objawienia, głosy. Mnóstwo wyrywków ze świętych dla Żydów tekstów. Cudowne uzdrawianie, branie na siebie cudzego bólu i cierpienia za pomocą przykładanych rąk. To wszystko i wiele, wiele więcej znajdujemy w tej cudownej opowieści o małym zacofanym miasteczku, gdzie żyją pokorni Żydzi…

„kto wie, czy przeklęci, bo wybrani, czy wybrani, bo przeklęci”.

Maciej Płaza podał nam to w gęstym, wysmakowanym sosie, językiem kunsztownym i plastycznym, rozbuchanym i emocjonalnie bez reszty angażującym czytelnika. Wręcz hipnotyzującym. Widzimy snujące się wokół mgły, czujemy zapach bijący z kominów, słyszymy głuchy, narastający niepokojem pomruk miasteczka, zwiastujący coś groźnego, wiszącego tuż nad głowami mieszkańców.

Mogę tylko powiedzieć, że autor to malarz słów, znawca tematu i pisarz najwyższej próby. Otwórzcie więc książkę i zanurzcie się bez reszty w świecie dawno minionym, nasiąkniętym magią, dusznym, wciągającym niczym narkotyk. A potem, jestem pewna, że tak jak ja, będziecie chcieli Macieja Płazy więcej i więcej

Informacje o książce:
Tytuł: Golem
Tytuł oryginału: Golem
Autor: Maciej Płaza
ISBN: 9788328085114
Wydawca: WAB
Rok: 2021

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać