Recenzje książek

A może ty i ja – Roni Loren

A może ty i ja - Roni Loren

A może ty i ja
Roni Loren

„Potwory są tylko metaforą złych ludzi w prawdziwym życiu. (…) Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale w horrorach często najważniejsza jest nadzieja. Utożsamiamy się z bohaterką, która walczy do końca. Chcemy wierzyć, że dobrzy bohaterowie pokonają zło. Laurie Strode z ”Halloween” jest twardzielką. Dzieciaki z ”TO” są przerażone, ale z determinacją walczą o przetrwanie. Nigdy się nie poddają.”

Ciarki na ciele wywoływać może wiele uczuć. Roni Loren ma tego pełną świadomość i nie zawahała się jej użyć. Zdecydowana większość ludzi lubi horrory. Lubimy ten dreszczyk emocji, gdy filmy umiejętnie manipulują odbieranymi przez nas bodźcami. Najbardziej fascynującym jest właśnie to, czego najbardziej się lękamy. Ważne tylko by niebezpieczeństwo czyhało na ekranie lub kartkach. By było utrzymywane w ryzach. Poznajcie Andreę, podcasterkę i pisarkę książek grozy, zagorzałą miłośniczkę filmów tego gatunku.

Jak często sprawdzasz, czy zamki od okien i drzwi w Twoim domu są zamknięte? Posiadasz w domu w łatwo dostępnym miejscu broń na wszelki wypadek? Świat Andi jest nieco inny i pełny zasadami, jak moje powyższe pytania. Andi wydawałaby się z lekka oderwana od rzeczywistości na pierwszy rzut oka, zaś na drugi świadoma jej aż nadto. Świadoma świata i czyhającego w nim ze wszystkich stron zagrożeń. Możliwość istnienia horroru, którego by nie obejrzała jest równie duża, jak ta możliwość, którą Ty weźmiesz pod uwagę, że ktoś się dziś włamie do Twojego domu. Taka fobia, która dyktuje życie naszej młodej bohaterki. Dzwoneczki na parapetach, gaz pieprzowy w szufladzie, telefon pod ręką z zapisanym w pamięci ciała numerze alarmowym i wszystkich zamkach pozamykanych i sprawdzonych kilkukrotnie. Andi niestety nie ma innej fobii, choćby tej, z jaką zmagam się osobiście, arachnofobią. Szybciej zdałaby sobie sprawę, że jej zachowania nie są walką ze strachem a uleganie mu. To jedna sprawa. Wiedza o drugiej zmusiłaby ją do podjęcia faktycznej walki. W moim domu jedynym miejscem, w którym znaleźć można pająka, jest moja sypialnia. Przyciągasz to, czego się boisz. Nie uciekniesz, a im bardziej usiłujesz, tym szybciej staniesz z tym paskudztwem oko w oko.

„Większość ludzi woli ignorować mroczne historie. Udają, że ich nie ma. Wyobrażają sobie, że ludzie są dobrzy z natury. Przymykają oczy. ”Jeśli tego nie widzę, to nie może mnie zranić”. Ale to wszystko naprawdę istnieje – horror, zbrodnie, ludzie źli do szpiku kości. Gdy już raz zdałam sobie z tego sprawę, obiecałam sobie, że nigdy więcej nie odwrócę wzroku. Jeśli ma mi się przydarzyć coś złego, przynajmniej zauważę, jak nadciąga, i będę miała szansę na to, by się uratować. I skorzystać z wielkiej puszki gazu pieprzowego.”

Do niczego by nie doszło, gdyby nie country. Muzyki country, upodobanej sobie przez nowego sąsiada Andrei Lockley. Mimo późnej pory mężczyzna zza ściany nie wpadł na pomysł ściszenia o wiele za głośnej, charakterystycznej melodii. W odwecie na nogi postawił go głośny kobiecy krzyk. Uzbrojony w kij baseballowy, mężczyzna dobijał się do drzwi obok z odruchowym okrzykiem: “Straż pożarna, otwierać!”. Odzew z drugiej strony nie był równie szybki, a na pewno nie taki, jakiego samozwańczy obrońca oczekiwał. Drzwi uchyliły się nieśmiało i… wychynęła ostrożnie młoda, czerwonowłosa postać z mocno zaciśniętymi palcami na gazie pieprzowym. Karma wraca. Hill Dawson grał na nerwach Andi. Andi zagrała na jego instynkcie wyrobionym przez lata pracy jako strażaka. Oddać biedakowi trzeba, że trudno byłoby wpaść na pomysł, iż akt wyduszający mrożące krew w żyłach kobiece krzyki rozgrywa się na ekranie telewizora.

Niemałe kino w głowie miała później, leżąc w wygodnym łóżku. Wilkołak. Idealnie wpasowywał się w klimat mrocznego, ogromnego alfy, groźnego i.… poruszającego w niej te struny, którym brzmieć pozwalała w zaciszu sypialni z odpowiednią zabawką w ręce. Mogła na szczęście poradzić sobie z tym. W końcu fantazjowanie może i jest wstydliwe, aczkolwiek jest również bezpieczne. Tak. Zdecydowanie sąsiad-wilkołak zostaje zamknięty w kontrolowanej przestrzeni jej umysłu i wypracowanej przez długi czas wyobraźni.

„Zresztą ona w ogóle nie angażowała się w żadne związki. nie wsuwała dłoni pod niczyje T-shirty. Nie robiła rzeczy, o których fantazjowała do późna w nocy. Próbowała tego parę razy w prawdziwym życiu, chciała pokonać swoje zahamowania, ale zawsze kończyło się to katastrofą. Przekonała się, że seks może być dobry wyłącznie w marzeniach i z wibratorem w dłoni. Próby intymnych zbliżeń z inną istotą ludzką kończyły się dla niej atakiem paniki, a dla faceta skołowaniem i frustracją.”

Nietrudno palnąć coś złego w dobrej wierze. Chciała tylko być miła. Skoro sadziła kwiatki po swojej stronie werandy, to mogła również i po jego. Owszem, zaproponowała dopiero, gdy zauważyła protezę nogi, jednak chciała być tylko miła. Spotkali się po raz drugi i znów zachowała się, jak skończona idiotka. Znów czuła, że musi to naprawić. Po wcześniejszym unikał jej tyle czasu. Mieszka z tym wilkołakiem przez ścianę, w końcu, gdyby na koszulce nie odznaczały się mięśnie, gdyby szczęka nie była tak zarysowana, gdyby nie był taki seksowny… wtedy też by to zrobiła. Przecież to, że pobudza w niej instynkty, których tak kategorycznie pobudzania unika, nie wpływa na to, że musi odpokutować swoje gafy. Nie wpływa, prawda?

„To, że ktoś był jej sąsiadem, nie oznaczało, że warto go poznać i można mu zaufać. Ale nie chciała dyskutować o tym z przyjaciółmi. Nie wiedzieli o jej przeszłości. Nie mieli pojęcia, że jej pierwsza miłość siedzi obecnie w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Znali ją wyłącznie jako ekscentryczną pisarkę horrorów, trochę dziwną kobietę, która znajduje pocieszenie w makabrze i jest gotowa sprawdzać pod kątem karalności wszystkich facetów, podczas gdy sama rzadko chadza na randki. Nie chciała, żeby odkryli, co ją do tego doprowadziło.”

Jej pociąg nie ma znaczenia. Nie może mieć. Tak, jest miły. Tak, był strażakiem. Tak, jest kaleką, choć trudno jej go tak postrzegać. Tak, myśli o nim przed snem. Co z tego? Strażacy też mogą być źli. Ci mili też mogą być mili. Nawet tym bardziej muszą być mili, jeżeli chcą ofiarę przyciągnąć. Hill może i nie ma nogi, lecz nie zmienia to faktu, że jednym odpowiednim ruchem mógłby ją przenieść na tamten świat. To, co czyni go tak idealnym, czyni go potencjalnym zagrożeniem. To mężczyzna. Jak mogłaby mu zaufać? Nie może być tak głupia. Tylko co zrobić, skoro tak bardzo ją przyciąga, samemu nic nie robiąc? Unika Andi, a nie powinien. W głowie Andi utarty scenariusz jest inny. W scenariuszu mężczyzna nie zaprzestaje starań o zaufanie, o dostanie się do niej. Dlatego upiekła to brownie i dlatego zaproponowała zapoznanie go z horrorami. W tych ciemnych, wydawałoby się, groźnych oczach, ujrzała odbicie swoich. Oboje są zamieszkani przez demony. Hill zna życie w cieniu lęków. Wie, jak trudno jest wyjść z domu, dzień po dniu próbować żyć ze strachami będącymi wszędzie. Wszędzie.

Wiedział czym są horrory, nie raz nie dwa brał w nich udział, ratując ludzkie życia z rąk potwornego żywiołu, jakim jest ogień. Jeden z takich horrorów okazał się jego ostatnim w karierze. Był też ostatnim, w czym wziął udział z dwiema nogami. Przygnieciony płonącą belką był tego pewien. Końca. W pewnym sensie się nie pomylił. Rozbuchany ogień zabrał mu nie tylko kończynę. Ona to tylko cząstka, utraconych wartości. Jedyna widoczna gołym okiem. Te siejące większe spustoszenie w nim stara się skrzętnie ukrywać.

„Potrafi go przejrzeć, nawet gdy udawał, że dobrze się czuje. Wiedziała, że zmaga się z demonami przeszłości, i pokazała mu, że się tego nie boi. Stanęła u jego boku i próbowała mu pomóc w tej walce. I robiła to, nie zdając sobie nawet sprawy, jakie to jest wyjątkowe, biorąc pod uwagę, że poznali się zaledwie dwa miesiące temu. Ale może działo się tak dlatego, że ona przeszła coś podobnego i na pewnym pozioie wciąż walczyła z własnymi problemami. Widział cień przemykający po jej twarzy, gdy wspomniała o przeszłości. Widział narastający strah, gdy mówiła o seksie. Może przejrzała tę jego fasadę, bo sama nosiła maskę. Robili zakupy w tym samym sklepie z przebraniami”

Podcasterka nie bez przyczyny nie chce związku. Nie chce żadnej bliższej relacji. Próbowała już kilka razy. Fiaskiem się kończyło. Zauroczenia się zdarzały, pożądanie także. Nad uczuciami da się panować. Niełatwo o to, ale da się. Teraz sytuacja ma jeszcze jeden mankament, czyniący ją inną od poprzednich. Nie chce uciekać. Nie chce się odcinać. Wreszcie poznała kogoś, kto rozumie jej rany. Co szkodzi z dwóch osobnych rekonwalescencji zrobić jedną?

„On stanowi zakazany owoc, którego sobie odmawiasz. Uosabia twoje największe lęki. Mógłby cię obezwładnić. Jest tak silny, że pewnie byłby w stanie przerzucić sobie ciebie przez ramię i wynieść cię z płonącego budynku. Podświadomie czujesz, że nie zamierza cię skrzywdzić, więc w twoich fantazjach cała jego agresywna męska energia zostaje wykorzystana na naprawdę świetny seks. A właśnie tego sobie zakazałaś”.

Wspólna terapia, mimo iż nie miała być AŻ TAK BLISKA, okazuje się strzałem w samo sedno. Idealizujemy się. Mamy z góry założone wyobrażenie swojej osoby. Rzadko jest adekwatne do tej odbieranej przez innych. Ciężko powiedzieć, jakie jest to PRAWDZIWE ‘’ja’’ każdego z osobna. Widzimy to, co chcemy, w sobie i innych. Niezdrowo jest przejmować się perspektywą tych, którzy nas otaczają, aczkolwiek czasem dobrze jest zmienić punkt widzenia. Andrea jest doprawdy fascynującą osobą, lecz niestety, myliła się co do siebie. Nauczyła się żyć, wypracowała sobie mechanizmy zapewniające jej względne bezpieczeństwo w oparciu o to, kim jest. Dbała o szczegóły, miała oczy dokoła głowy, słuch wyczulony na niepokojące odgłosy. Była pewna tego kim jest, jak tego, że będzie umiała się oddać temu WŁAŚCIWEMU mężczyźnie. To demony były górą, nie ona. Chciała go, chciała jego ciała, chciała seksu z nim. Lecz nie potrafiła. Jej strach był dyktatorem, nie miała nad nim kontroli. Uważała, że wyleczyła tamto złamanie, gdy tak naprawdę po prostu nie używała złamanej kończyny…

„Jeśli była gwiazdą własnego horroru, to czarny charakter wygrywał. I to od dawna. Często lubiła o sobie myśleć jako o twardzielce, ”finałowej dziewczynie”. Takie bohaterki opisywała w swoich książkach. Ale dziś wieczorem musiała się zmierzyć z przykrą prawdą. Nie była żadną Laurie Strode ani Ellen Ripley, ani Sidney Prescott. Nie stawiała czoła swoim lękom i nie mówiła im, żeby się odpierdoliły, tylko ostrożnie organizowała sobie życie wokół nich. I była tym kurewsko zmęczona”.

“A może ty i ja” jest jak Twoja własna historia. Zarówno z Hillem jak i z Andreą utożsamia się większość ludzi, gdyż nawet bez ich życiorysu, nierzadko mamy te same lęki. Nie ma człowieka, który nie ciągnąłby za sobą własnej kuli. Jednych jest cięższa, drugich lżejsza. Nasi bohaterowie pokazują prawdę o walce z nią, często będącą zwykłym unikaniem. ‘’Nie idę do lekarza, więc nie jestem chora”. Stagnacja jest prostsza niż działanie.

Jednak stało się, znaleźli się na tej samej ścieżce i niezwykłym trafem chcieli tego samego. Siebie. Z sąsiadów stali się kochankami. Zrobili ten krok. Im dalej w las, tym ciężej, nie mogli nie odczuć. Postęp gonił postęp, gdy podzielili ciężar między dwoje. Szkopuł w tym, że pewne rzeki człowiek musi pokonać sam.

Pozostało pytanie, czy zechcą zebrać siły i walczyć o tę miłość? Czy wrócą osobnymi drzwiami do muzyki country i horrorów? Nie da się przewidzieć przyszłości, zaś wiadomo, uczucia lubią się gubić, zanikać. Bez ryzyka nie ma zabawy. Podejmą się go?

„Eliza powiedziała jej kiedyś, że dopóki człowiek nie nauczy się kochać sam siebie, nikt inny nie będzie w stanie dać mu wystarczająco dużo miłości, by wypełnić tę dziurę. I chociaż Andi chciała być z Hillem, nie zamierzała spędzić życia na daremnych próbach wypełnienia pustki, z którą uporać się mógł tylko on sam. A to oznaczało, że chociaż go pragnęła, chociaż łączyło ich coś wyjątkowego, będzie musiała pozwolić mu odejść”.

Zakochani Roni Loren pokonują swoje bariery, a ja mam ochotę zrobić to z moją. Obejrzeć ekranizację jej powieści. Na palcach jednej ręki liczyć mogę tego rodzaju filmy, o których mogłabym się przychylnie wypowiedzieć. Przy tej książce po prostu potrzebuję odwzorowania na ekranie. Chcę jeszcze raz, trochę inaczej przeżyć tę ciekawość następnej sceny, szybsze bicie serca towarzyszące zwrotowi akcji, zawstydzenie przy nietrafionych czynach Andrei i uniesienie, gdy dostaję więcej nadziei na szczęśliwe zakończenie. Przeżyłam ten romans całą swoją osobą i chcę znów, i znów. Wydaje mi się, że nie da się inaczej. Romans? Thriller? Książka psychologiczna? Rewelacyjne trzy w jednym, spisane z niemałą dozą dobrego poczucia humoru.

„Znam takie kłamstwa. Wiem, jak to jest, gdy mózg podpowiada ci, że bezpieczniej jest w ogóle nie próbować. Mój mówił, żebym nie wychodziła z domu, że nigdzie nie będę się czuła bezpiecznie. A gdy już zwalczyłam te lęki, powiedział mi, żebym nie ufała żadnemu mężczyźnie, że zło czai się wszędzie, że każdy facet skrzywdzi kobietę, jeśli tylko będzie miał okazję. Z tymi demonami wciąż walczę, ale walczę. Twoja sytuacja jest inna, jednak też musisz walczyć. Twoje demony wmawiają ci, że niemożliwe, by ktokolwiek chciał z tobą być. Że gdy pójdę po rozum do głowy, na pewno cię zostawię. Mówią ci, że wyświadczasz mi przysługę, odpychając mnie od siebie. A ja ci mówię: gówno prawda”.

Informacje o książce:
Tytuł: A może ty i ja
Tytuł oryginału: What If You and Me
Autor: Roni Loren
ISBN: 9788382510997
Wydawca: Słowne
Rok: 2021

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać