Bardzo trudno jest dokonać recenzji książki, która składa się z esejów. Szczególnie jeśli ich tematyka jest bardzo różnorodna, a jedynym kryterium, które je łączy (poza osobą autora) jest myśl przewodnia uchwycona (w moim przekonaniu dość luźno), przez wydawcę. Książka z jaką przyszło mi się zmierzyć to „Obrona Rozumu” napisana przez Gilberta Keitha Chestertona, wydana przez Frondę jako czwarty i ostatni tom cyklu. Każdy tom prezentuje się okazale: twarda oprawa, barwna (ale stonowana) okładka, ładny papier. Sięgając jednak po ten tom, nie uzyskamy chociaż w marginalnym stopniu informacji o autorze. A jest to postać pod wieloma względami interesująca a jego wątki biograficzne mają odzwierciedlenie w twórczości pisarskiej. Bez tego trudno zrozumieć i docenić głębie wybranych przez wydawnictwo esejów.
G. K. Chesterton urodził się w Londynie 29 maja 1874 roku w średniozamożnej rodzinie. Jego ojciec był właścicielem biura nieruchomości. Edukację pobierał w elitarnej szkole św. Pawła w Londynie, z której wyszło wielu artystów, naukowców, polityków i wojskowych. Dalszą edukację, w malarstwie, kontynuował w Slade School of Art przy Uniwersytecie Londyńskim, jednak jej nie skończył. Jego kariera potoczyła się innym torem. Został prasowym recenzentem, krytykiem sztuki i literatury, a wreszcie poetą i pisarzem (na swoim koncie ma kilka tomików poezji, a cykl nowel wydanych w Polsce pod tytułem „Przygody księdza Browna” zapewniły mu miejsce pośród takich autorów powieści detektywistycznych jak Agata Christie czy Anthony Berkeley. Największą sławę przyniosły mu jednak polemiki z wyznawcami socjalizmu i agnostycyzmu. Posługując się niekiedy groteską, paradoksem i humorem wręcz absurdalnym, konstruował logicznie spójne argumenty obalające podstawy twierdzeń przeciwnika, którym niejednokrotnie był Georg Bernard Show i Herbert George Walles. Z niektórymi z nich możemy zapoznać się w tym tomie.
Największe wrażenie na współczesnych wywarł przechodząc w 1922 roku z anglikanizmu na katolicyzm. Od tej pory stał się gorącym orędownikiem idei chrześcijaństwa głoszonego przez Rzym (jego teksty pełne są odwołań do wiary). Zmarł 14 czerwca 1936 roku.
Życiowe doświadczenie autora, jego głęboka wiedza i płynące z niej przemyślenia doprowadziły go do wniosku, że prawdziwy rozum bierze się z wiary w Boga, który był człowiekiem. Tą wiarę odnalazł w średniowieczu i dlatego często odnosił się do tej epoki. Jego eseje wybrane do tego tomu koncentrują się na wielu aspektach życia ludzkiego. Są to chociażby teksty o obyczajowości, znaczeniu życia ludzkiego, sztuce, tolerancji, wierze, wiedzy i mitom. Za pomocą krótszych (półtorej strony) i dłuższych (liczących nawet kilkanaście stron) tekstów stara się przekazać pełny obraz pewnych ponadczasowych zjawisk i zagrożeń z nich wynikających. Żeby nie być gołosłowny przytoczę pewien przykład: w eseju „Pionierzy bredni” pisze o pewnym prasowym artykule, który dotyczył klubu golfowego, który jako pierwszy uznał istnienie „golfowych wdów” i starał się nimi zaopiekować. Chodziło o żony graczy, które podczas rozgrywek zostawały bez partnerów. To dla nich klub poszukiwał „utytułowanych europejskich arystokratów”, którym płaciłby za zabawianie pań w tym czasie. Oburzenie Chestertona nie wynikało z samej idiotycznej sytuacji opisanej przez prasę lecz o słowo „pierwszy”. A skoro pierwszy, to zaraz znajdą się drugi, trzeci i etc. Gotowi powielać podobne głupstwa, ponieważ:
„za tym mimochodem wtrąconym słówkiem stoi cały światopogląd, oparty na złudzeniach dotyczących innowacji. Każde zdarzenie, z którego normalniejsza epoka zdrowo by się uśmiała, traktując je jako pojedynczy absurdalny incydent i wnioskując miłosiernie, że ktoś był pewnie pijany, albo zwariował, albo chciał wygrać idiotyczny zakład nasza epoka przedstawia jako obiecującą innowację, która otworzy drogę do nowych towarzyskich obyczajów i konwenansów” [s.235].
Czy to nie przypomina nam XXI wieku? Jeśli nie to proszę włączyć telewizję i obejrzeć kilka „pierwszych” programów jak ktoś tańczy, gotuje, śpiewa, sprząta, urządza mieszkanie, skacze do wody czy po prostu szuka żony.
„Zabawne, że osoby tak elitarne, tak wysublimowane, tak górujące intelektualnie nad pospólstwem [za jakie chcą uchodzić <> występujące w niektórych takich programach], robią właściwie to samo, co stado bezczelnych kapitalistycznych rekinów – owych wulgarnych parweniuszy, prących na przełaj do majątku.
Rekiny biznesu, na swój prywatny sposób, wierzą bowiem w tę samą herezję, w ten sam fundamentalny fałsz, głoszący, że rzeczy istnieją nie po to, by ich używać, lecz po to, by je sprzedawać. Kryzysy i załamania ich komercyjnego systemu wynikają właśnie z tego błędnego założeni, z pchania dóbr na rynek, kiedy nie ma rynku, z bezustannego zwiększania podaży, kiedy nie zwiększa się popytu, czyli krótko mówiąc z myślenia zawsze i wyłącznie o człowieku który sprzedaje kartofle, bez cienia refleksji o człowieku których je zjada” [s. 374-375].
Ten przydługi cytat pochodzi z eseju „Życie do pokazania” w którym Chesterton porusza wątek prywatności, która dla powyższej grupy ludzi nie ma żadnej wartości, jeśli nie udostępni się jej publicznie.
Powyższe przemiany wynikają z wyrywania korzeni naszej cywilizacji ulokowanej w religii i ślepej wiary w postęp. W bajce opowiedzianej w eseju „Korzenie świata” autor przedstawia historię chłopca, który zapragnął dowiedzieć się skąd wyrastają rośliny. Dobrzy, ale nudni rodzice pozwolili mu zrywać kwiatki, ale zabronili niszczyć korzenie nie tłumacząc w odpowiedni sposób dlaczego. Nocami chłopak wymykał się z domu by wyrwać korzenie by zaspokoić swoją ciekawość. Gdy szarpał roślinę następował szereg katastrof. A to przekrzywił się komin na kuchni i groził zawaleniem, a to spadł w stajni dach, zawalił się zamek królewski a pół miasta zatonęło pod falami. Wydarzenia te przestraszyły chłopca. Jednak gdy stał się mężczyzną skrzyknął grupę ludzi, którzy w imię prawdy starali się ją wyrwać. Im bardziej się starali tym większe kataklizmy następowały takie jak upadek Wieży Eifla i śmierci połowy mieszkańców Paryża. Nie udało im się jednak wyrwać korzeni. O czym jest ta bajka? O próbach obalenia religii.
„Sceptycy nie zdołali wyrwać chrześcijaństwa z korzeniami. Zdołali jednak całkiem skutecznie powyrywać drzewa i poniszczyć ogrody, należące do zwykłego człowieka. […] Doprowadzili (jeśli to dla nich pociecha) do kompletnego chaosu w moralności, etyce i zwyczajnym zdrowym rozsądku.” [s.385].
Takie zachowanie miało swoje uzasadnienie w ślepej wierze w postęp. Opierała się ona na takiej zasadzie, że jeżeli coś jest idzie dobrze to jutro będzie szło lepiej. Jak wiara w to, że po obfitych zbiorach zbóż w tym roku te przyszłoroczne okażą się jeszcze wspanialsze tylko z tego powodu, że będą następne. Wishful thinking. To „złudzenie intelektualistów” objawiało się utopijną wiarą w to, że „wszystko to, co wczoraj było złe, a dziś jest jeszcze gorsze, naturalną koleją rzeczy jutro stanie się znakomite” [s. 186].
Opisałem tu jeden z wielu wątków poruszonych przez autora a (moim zdaniem), obecnych i w naszej rzeczywistości. Choć książka nie jest podzielona na części grupujące teksty o podobnej tematyce, to wydawcy udało się z lepszym lub gorszym skutkiem jakoś je uporządkować. Ale to kwestia indywidualnej interpretacji myśli autora. Książkę można polecić wszystkim, szczególnie tym, komu nie do końca podoba się taka rzeczywistość, jaką starają się pokazać środki masowego przekazu i „autorytety moralne”. Dzięki tekstom zamieszczonym w niej znajdzie „rozumowe” wytłumaczenie dla swoich odczuć.
Informacje o książce:
Tytuł: Obrona Rozumu
Tytuł oryginału: Obrona Rozumu
Autor: Gilbert Keith Chesterton
ISBN: 9788364095436
Wydawca: Fronda
Rok: 2014