Literatura obyczajowa

Jestę Magistrę – Magda Bielicka

Recenzja książki Jestę Magistrę

Jestę Magistrę
Magda Bielicka

Tam gdzie wrony zawracają i psy hm… no wiecie, są Szarpanice. Mała miejscowość niedaleko Gdańska, gdzie rozgrywa się akcja książki Jestę Magistrę. I niby wszystko jest sielsko-anielsko… ale w tle czai się zwariowana afera.

Alina Rokicka to postrach wszystkich trzymających władze wójtów i radnych. Dziennikarka śledcza Nowin (albo też Szumowin, jak to prywatnie mówi wójt), to wścibska kobitka, która wszędzie potrafi wsadzić nosa. Teraz gdy w Szarpanicach dzieją się niezwykłe wydarzenia jej talent obserwacyjny, jest na wagę złota. Wszystko zaczyna się od zasłabnięcia właściciela sex-shopu pana Antoniego Figielka, niby mało znaczące wydarzenie, gdyby nie fakt, że takich wypadków jest coraz więcej. Mieszkańcy, uczniowie i przypadkowe osoby trafiają do szpitala z dziwnymi dolegliwościami. Co jest tego przyczyną?

Czytelnicy mają również okazję poznać brata przebojowej dziennikarki, Artura. Ten bohater również ma swoją kluczową rolę w książce, jednak na początku razem z nim Czytelnik zostaje wprowadzony w trudny świat osób poszukujących dobrej i uczciwej pracy. Całkowicie łączyłam się w bólu z tą postacią, która to wpadała z przysłowiowego „deszczu pod rynnę”, jeżeli chodzi o pracodawców i stanowiska pracy. Rozpoczynając od szefowej, która wykorzystywała pracowników, a kończąc na naciągaczach i oszustach żerujących na prostych ludziach. Jak zakończą się zmagania Artura?

Co się dzieje w małym miasteczku? Skąd te zasłabnięcia? Czy w domu wójta naprawdę były narkotyki?

Książka wciąga swoją prostotą i magią małego miasteczka. Sama pochodzę z podobnej mieściny, gdzie wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą, a na festynie pachnie popcornem, wszędzie widać watę cukrową, a na scenie jest Shazza albo Kapela Podwórkowa. Także bije pokłony autorce, która prostymi zdaniami, wprowadziła mnie w taki sam klimat. Niezwykle miło było przypomnieć sobie jak zabawnie i swojsko jest właśnie w takich miejscach. Książka nie jest gruba (165s.), ale widać nie trzeba się zbytnio rozwodzić, aby w prostych słowach stworzyć niezapomniany klimat.

Ponadto, bardzo podobały mi się sprawy poruszane przez reporterkę. Rozpoczynając od opisów festynów, po podejmowanie trudnych tematów jak ludzka choroba i cierpienie. Nie wszystko kręci się wokół głównej fabuły, co moim zdaniem jest plusem w książce, w której Czytelnik nie jest „przyczepiony” do ciągłej gonitwy za rozwiązaniem sprawy.

Sam pomysł na fabułę? Nie zaskakuje, ale też i nie odtrąca. Jednym słowem, wiele wydarzeń można było przewidzieć, ale wraz zachęcały do czytania. Miałam jednak wrażenie, że wszystko dzieje się trochę za szybko, a umiejętności śledcze Artura no cóż… są naciągane, tak samo jak rozwiązanie całej sprawy. Podobnie mają się postacie. Niesamowicie miło było czytać o niektórych mieszkańcach miasteczka, choć pewne postacie jak na mój gust były aż za bardzo „przekolorowane”, dajmy na to pani Kwiatkowska:

(…) – Ale to ani urlop, ani nic nie przysługuje – tłumaczyła Kwiatkowska, (…) – Do emerytury się jej nie będzie liczyć! Mało tego! Pracuje niby jako sekretarka. Ma odbierać telefony, kawę robić takie tam, ja się nie znam, pani kochana, ale przy biurku. Czysta praca niby. A ciągle ma gdzieś jechać coś załatwić, przywieźć, zawieźć, to jakieś delegacje z lotniska odebrać, to po zakupy do firmy. No ludzie! Samochodem nasza Anulka jeździ, ale pani, toć w tym Gdańsku to strach, jeszcze dzieciak gdzie wypadnie i będzie kłopot. Zmęczonego dzieciaka wysyłają wszędzie, a same tam siedzą i kawę piją. Toć serce się łamie…(…)

Muszę przyznać, że choć ta postać grała epizodyczną rolę w książce, ale mnie osobiście troszeczkę drażniła, podobnie jak dwóch osiłków, którzy byli wykreowani na skrajnie tępych „koksów”. Niektóre postacie nie są oryginalne, mogę wręcz powiedzieć że są nudnie szablonowe. Czyli to, czego możemy się spodziewać. To sprawia że książka traci trochę na oryginalności. Ale nic, mam nadzieję że to w przyszłości będzie dopracowana, gdyż na końcu pojawia nam się tajemniczy „c.d.n”.

Książkę polecam, w sumie każdemu. Zapewne nie zajmie Wam więcej niż trzy popołudnia, ale na pewno zapewni miłą rozrywkę. Trudno jest oprzeć się temu klimatowi i zabawnym wydarzeniom, a sama bohaterka – cóż ja mogę zazdrościć jej determinacji i siły charakteru, sprawdźcie sami, to postać której nie da się nie lubić.

Informacje o książce:
Tytuł: Jestę Magistrę
Tytuł oryginału: Jestę Magistrę
Autor: Magda Bielicka
ISBN: 9788377229125
Wydawca: Novae Res
Rok: 2013

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać