Na jesienne, dłuższe i chłodniejsze wieczory zazwyczaj wybierałam literaturę pełną magii i niezwykłych stworzeń. Tym razem jednak postanowiłam przeczytać coś, co będzie ,,z życia wzięte”. Takim też sposobem Zgwałcona znalazła się w moich rękach. Niestety, książka nie spełniła moich oczekiwań…
Antonina Gawełczyk pochodzi ze Śląska. Los chciał, że urodziła się w państwie targanym powojenną zawieruchą polityczną, ekonomiczną i społeczną. Jej matka i siostra czują się Niemkami i pragną, aby i Tosia przeistoczyła się weń. Dziewczynka wspierana jednak przez swoją nauczycielkę i babkę pielęgnuje w sobie polskość. Po śmierci babki załamuje się, ale nie traci swej narodowej tożsamości, która z biegiem lat się w niej umacnia i nabiera pełnego kształtu. Mimo uprzykrzającej życie najbliższej rodzinie, dziewczyna zakochuje się w Rajmundzie poznanym na uniwersytecie. Niestety, ich relacja rozpada się, a Antonina jest przekonana, iż chłopak miał wobec niej jedynie nieczyste zamiary. Po powrocie ze spotkania z nim Tosia zostaje zgwałcona przez jednego ze swoich sąsiadów, w wyniku czego zachodzi w ciążę. Kiedy dowiaduje się o tym, rezygnuje ze studiów w Polsce i wraz z matką i siostrą emigruje do Niemiec, gdzie po krótkim czasie usamodzielnia się i zamieszkuje w Heidelbergu. Tam zmaga się z codziennością, traumą gwałtu, samotnością i troską o ojczyznę.
Lektura w połowie była całkiem do przyjęcia. Opisane w pierwszej części perypetie najpierw dziecka, później nastolatki przedstawione były wiernie i w bardzo przystępny sposób. Niestety, zdaje mi się, iż sama sytuacja gwałtu na bohaterce oraz jego późniejsze przeżywanie nijak się mają do tego, jak wygląda trauma seksualna w rzeczywistości. W Zgwałconej temat ten jest jedynie dotknięty, wspomniany w kilku miejscach. Brak jest jednak związanych z nim stanów i przeżyć, prawie nie pojawiają się żadne emocje- fakt, że Antonina została zgwałcona przedstawiony jest jedynie jako przyczyna jej późniejszej abstynencji seksualnej i samotności. Niestety, w rzeczywistości takie sytuacje nie wyglądają tak różowo… Kolejną irytującą mnie kwestią jest ogromna koncentracja treści lektury wobec tematów politycznych. Początkowo kwestie te były jedynie tłem dla kolejnych wydarzeń, jednak później miałam wrażenie, że czytam podręcznik do historii. Inną kwestią jest również skupienie się na cudownej poprawie życia bohaterki, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie dzieje się to jednak za pośrednictwem magii, ale za sprawą Boga, który ulecza wszelkie dziedziny życia Antoniny. Według mnie jest to fakt graniczący niemal z fantastyką i w powieści mającej z założenia opowiadać tragiczną historię zgwałconej dziewczyny nie powinien mieć miejsca, podobnie jak i rozważania natury politycznej. Tym bardziej, że w sumie zajęły one połowę książki…
Podsumowując, po Zgwałconej spodziewałam się o wiele więcej. Miałam nadzieję, że w trakcie czytania będą mną targać emocje i że uronię niejedną łzę. Tymczasem w przeważającej części czasu nań poświęconego modliłam się, aby niepasujące (moim zdaniem), wątki szybko się skończyły. One zaś złośliwie i niemiłosiernie się dłużyły. Ogólnie rzecz biorąc miałam wrażenie, jakby treść powieści była ocenzurowana pod względem religijnym i politycznym tak, aby nikogo nie zszokować i aby ,,wygładzić” wszelkie możliwe porywy uczuć. Stąd też muszę stwierdzić, że lektura bardzo mnie rozczarowała i -summa summarum- nie podobała mi się.
Informacje o książce:
Tytuł: Zgwałcona
Tytuł oryginału: Zgwałcona
Autor: Stefania Jagielnicka-Kamieniecka
ISBN: 9788379001330
Wydawca: Psychoskok
Rok: 2014