Przez długie lata, które spędziłem nad książkami, starałem się unikać kryminałów. Wynikało to z kwestii nie tyle braku oczytania w tym gatunku, co mojej prawie patologicznej miłości do sci-fi. Nie bierzcie mnie tutaj za jakiegoś ignoranta, jestem zaznajomiony z tą literaturą z tym, że nigdy do mnie nie przemówiła w pełni swoich sił. Akceptowałem bardzo ochoczo, połączenie sci-fi i kryminału, czasem nawet za bardzo. Dopiero po lekturze „Tancerze w żałobie” zrozumiałem w czym tkwi problem. Moja niechęć wynikała nie z natury tego gatunku, ale z czasu w którym były napisane książki wcześniej przeze mnie czytane. Język autorów odległych o co najmniej trzydzieści lat jest dla mnie wykładnią dobrego pisarstwa, a w „Tancerze w żałobie” znalazłem piękno literackie, które według mnie jest najistotniejsze.
Przygoda z książką Margery Allingham zaczyna się w tym samym miejscu gdzie większość kryminałów: tajemnicy, która prosi się o rozwiązanie jak pozostawiona krzyżówka w porannej gazecie. Młody aktor – Sutane, doświadczający szczytów swojej kariery za sprawą pewnego przedstawienia, staje twarzą z tak zwanym psychopatycznym fanem. Wszystko zaczyna się niewinnie, od drobnym „żartów”, kończąc na śmierci kobiety z obsady sztuki. Śmierć ta staje się katalizatorem do zdarzeń, które z pasją maniaka stara się odkryć czytelnik. Przychodzi mu to z wyjątkową łatwością, jeśli pozwoli się porwać głównej postaci książki – Campionowi. Detektyw-amator z każdą stroną książki budzi, na przemian, podziw i śmiech. Nie brakuje mu zdolności dedukcyjnych, które zostają w wielu momentach stępione na rzecz dobrych manier, z których słyną Anglicy. Pomimo, w miarę łatwych do pokonania przeszkód, Campion nie traci czujności, dzięki czemu dociera do poszlak i śladów, które zachwieją jego opinią o artystach teatralnych wśród których dzieje się historia „Tancerze w żałobie”.
Problemem podstawowym w przedstawieniu fabuły książki kryminalnej, jest jak najlepsze uniknięcie naprowadzenia na ewentualne rozwiązanie. Strasznie trudno, według mnie, zachęcić kogoś do przeczytania takiej książki, będąc ograniczonym do kilkunastu zdań. Zakładając, że kryminał od samego początku ma być tajemnicą, jak to zrobić? Z filmem jest łatwo, wystarczy kilka scen po parę sekund, gdzie dramatyzm przelewa się na zmianę z akcją i gotowe. Według mnie, to co może zachęcić do przeczytania książki to język pisania tejże książki. Może za bardzo wejdę w moje struktury myślenia, ale uważam, że mam rację. Największym atutem książki „Tancerze w żałobie” jest język w jakim ta książka została napisana. Od jej pierwotnego wydania dzieli nas siedemdziesiąt siedem lat, co musi siłą rzeczy wywrzeć znaczący wpływ na język. Być może to moje własne sympatie ze starszą literaturą biorą górę, jednak zacytuję autorkę:
„Pan Campion nagle sam poczuł się bardzo młody. Ten na wpół wzgardliwy ton, w którym pobrzmiewał jednocześnie absolutny spokój, przypomniał mu o dawno minionych czasach, kiedy po raz pierwszy zetknął się z takim głosem, a w głowie z niezbitym przekonaniem przynależnym prawdzie pojawiła się myśl: Tak przemawia Bóg.”
W takim tonie brzmi całość książki stworzonej przez Margery Allingham. Autorka więcej uwagi poświęca budowaniu struktury wokół własnej historii, że w pewnym momencie czytelnik bardziej zachwyca się stworzonym przez Nią światem obok, niż poszukiwaniem rozwiązania zagadki. Nie umniejszając zasług autorki, z ręką na sercu mogę powiedzieć, że oczekiwałem z zapartym tchem rozwiązania zagadki.
Sposób pisania Margery Allingham jest tak piękny, że zrewidowałem mój pogląd na kryminały, o którym wspomniałem wyżej. Co dziwne, jestem o tyle wiarygodny w tej ocenie, że miałem nie ukrywaną przyjemność mieszkać w Anglii przez długi czas. Flegmatyzm i ogólne zachowania tamtejszej ludności nie zmieniły się znacznie od tego co jest przedstawione w „Tancerze w żałobie”. Czytając tą książkę czułem się jakbym znów trafił na „Wyspy”, znów przebywał w tej melancholijnej mgle która nadal się tam unosi. Pomimo tego, że Margery Allingham napisała swoją powieść tak dawno dla nas temu, duch tamtej epoki nadal można odnaleźć w kulturze Brytyjskiej.
„Tancerze w żałobie” znajdzie miejsce na półce z moimi ulubionymi książkami na długi czas. Z zapałem młodego czytelnika mam zamiar zgłębić twórczość Margery Allingham, mając nadzieję na więcej brytyjskiego flegmatyzmu i kultury.
Na samym początku, kiedy dostałem do ręki „Tancerze w żałobie” wzdrygnąłem się na wszechobecny opis, nawet na okładce: Klasyka kryminału. Nie cierpię przyklejania „metek” na okładkach książek, ale w tym szczególnym przypadku, jest to na miejscu. Teraz rozumiem, że czasem warto pójść na randkę w ciemno z książką. Właśnie to sprawia, że kocham czytać: nigdy nie wiadomo na co się trafi.
Informacje o książce:
Tytuł: Tancerze w żałobie
Tytuł oryginału: Dancers in Mourning
Autor: Margery Allingham
ISBN: 9788327152275
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie (Publicat)
Rok: 2014