„Frankenksiążka – przypadkowy zbiór wpisów do dziennika, e-maili, fotografii, sprośnych wierszyków i pornograficznych opowiadanek, które jakaś idiotka poskładała w całość i próbuje przepchnąć, jako książkę”.
Trudno zaufać komuś, kogo się nigdy nie widziało, zdaję sobie z tego sprawę. Wiem, że jestem dla Was tylko pseudonimem nie człowiekiem z krwi i kości, aczkolwiek jeśli zaufacie mi, ja skieruję Was moi drodzy do tejże książki, która rozjaśni ciemne i ponure popołudnia zimowo-jesiennych dni.
B. B. Easton, czy raczej Brooke Easton, jakie też imię autorka ma wpisane w dowód i każdy inny dokument ze zdjęciem, moim zdaniem jest jedną z tych kobiet, których uśmiechu nie da się nie odwzajemnić, która zapada w pamięć. Powód? Nie trzeba jej widzieć, by pokochać całym sercem prostolinijne wypowiedzi, ociekające dystansem do siebie i swojego życia. Po trochu kojarzy mi się ona z bohaterem z dziecięcych lat Królikiem Bugsem – „Nie traktuj życia zbyt poważnie i tak nie wyjdziesz z niego żywy”. Recenzowana przeze mnie powieść albo jak woli B. B. „Frankenksiążka”, w chwili narodzin nie miała nigdy ujrzeć światła dnia. Początkowo był to dziennik/pamiętnik nieco znudzonej prozą życia kobiety, która niedawno urodziła drugie dziecko, w związku z czym musiała wziąć macierzyński na etacie szkolnego psychologa. Na świat domowy „Sex/love” wyciągnął akurat ten, który absolutnie nie powinien nawet śnić o jej istnieniu. Mleko się jednak wylało i owe nieszczęście odmieniło życie B. B. na lepsze, choć nie była to łatwa droga.
Pozycja zadebiutowała w błyskawicznym tempie, dzięki czemu psycholożka rzuciła posadę, wróciła do różowych włosów, jakie widywała w lustrzanym odbiciu za młodzieńczych lat i spisała kolejne tomy.
Pisarka w debiucie swym opowiada o sobie i swoim życiu – w końcu to biografia, którą dedykuje każdemu z ludzi, którym wpadnie ona w dłonie. Była jedynym dzieckiem swoich rodziców hipisów, która wcześnie odkryła swoją buńczuczną i impulsywną naturę, dopasowującą ją do subkultury punk. Zakochana po uszy w naczelnym chłopaku, punku ze swojej szkoły, wpada w sidła miejscowego postrachu, jedynego skinheada w okolicy, nienawidzącym wszystkich i wszystkiego, poza nią jedną, którą upatrzył sobie na swoją ofiarę, dziewczynę. Jak biedaczka wpadła w tę pajęczynę? W urodziny delikwenta rzuciła mu jako prezent kanapkę ze szkolnej stołówki. Był to duży błąd. Zbyt przerażona, by być asertywną stała ofiarą pająka, który ani myślał ją puścić. Szkieletor, jakie też miał przezwisko, wprowadził ją w świat rozpusty, z którego ciałem wyszła dopiero wychodząc za mąż, za Kennetha Easton, człowieka totalnie nie w jej typie.
„Czemu puszczalska punkówa poślubiła gościa z przyciasnym kołnierzykiem?”.
W świecie Brooke było mnóstwo tatuażystów, motocyklistów, wyścigowców, rockerów, generalnie – bad boy’ów, do jakich absolutnie Kenneth się nie zaliczał. Spokojny, dobrzy sytuowany, odpowiedzialny i mądry. Całkowite przeciwieństwo Szkieletora, Harleya i innych, z jakimi chodziła, jak również jej samej. Przeciwieństwa się podobno przyciągają i tak było w tym przypadku.
„Kiedy poznałam Kena, miałam zszargane nerwy i skołatane serce. Spokojne i bezpieczne życia, jakie mi zaoferował, było dla mojej znużonej, poparzonej duszy, jak kojący balsam”.
Dobroduszny dyplomista rachunkowości był, jak lód, podczas gdy jego poprzednicy byli ogniem. Na tym też polegał problem, który uwieczniła biedna żona na komputerowych kartkach. Kobieta, którą życie rozpieściło przelotnymi miłostkami, która przywykła do rodzicielskiej miłości, jaką darzy się jedynaka, nie umie się odnaleźć w rzeczywistości z obojętnym mężem, który raz w życiu nazwał ją inaczej niż po imieniu urzędowym „wariatką”. Kolejnym problemem jest seks. Zanim stanęła na kobiercu, ta wariatka przetestowała z siedemdziesiąt procent pozycji Kamasutry, zatem dżentelmen pod krawatem, leżący pod nią, jak trup, był raczej niemiłą odmianą. Każdy psycholog do spraw małżeńskich przyzna, że potrzebny jest dla dobrego pożycia satysfakcjonujący obojga seks.
B. B. Easton nie jest jednak z tych, które się łatwo poddają. Niestety mimo dwojenia się i trojenia, w łóżku wydaje się jej być nekrofilem.
„Mój mąż jest z kamienia. To nie znaczy, że jest opoką, bez której wszystko by się zawaliło, lecz że jest, kurwa, tak zimny, że nie wiadomo, czy jeszcze dycha. Nigdy nie wziął mnie nawet za rękę. W każdym razie nie umyślnie. Zdarzało mi się trzymać go za rękę, gdy spał, ale obudzony, uprzejmie znosił kontakt fizyczny przez jakieś pięć sekund, po czym zręcznie wysuwał bezwładną dłoń z mojego uścisku”.
Pewnego dnia okazuje się, że utyskiwania żony spisane na komputerze, mąż odkrywa i czyta. Kłótnia, trzaskanie drzwiami, rozwód? Nic z tych rzeczy, lecz romantyczna randka. B. B. wpada na pomysł. Przenosi w bezpieczniejsze miejsce prawdziwy dziennik, który prowadzi dalej, zaś w poprzednim miejscu, zakłada nowy „Supersekretny_Dziennik_którego_Ken_nie_może_przeczytać”, w którym spisuje młodzieńcze serca porywy, jakie przeżywała z wytatuowanymi metalami i im podobnymi. Są czuli, fantastyczni w łóżku, bezgranicznie ją adorujący. Wiecie, że ludzki umysł po czasie zmienia wspomnienia na bardziej kolorowe, lepsze? Każdy człowiek potrzebuje mieć dobre wspomnienia, więc mózg je zmienia. Intelekt krnąbrnej żony przeczy temu twierdzeniu. Pamięta ona doskonale wszystkie minusy tych porywów. Aczkolwiek tego, co negatywne Kenneth przecież nie musi wiedzieć, czyż nie? W Sekretnym Dzienniku BB spisuje swoje te relacje, które nieco lepiej zapisały jej się na kartach pamięci, natomiast w Supersekretnym Dzienniku, są te same, z tym że gdzieniegdzie mocno podkoloryzowane. Jak to mówią, cel uświęca środki, które zdawają się sprawdzać. Skamielina ożywa i zaskakuje pisarkę.
Czy jednak uda się zrealizować wszystkie pragnienia byłej punkówy? Czy da radę dokonać całkowitego odmrożenia i na jak długo się ono utrzyma?
„Sex/love” to niebywale zabawna powieść, przy której trudno trzymać śmiech na wodzy. Moi domownicy niejednokrotnie patrzyli na mnie, jak na wpółnormalną, ponieważ ni z tego ni z owego, słyszeli jak zaśmiewam się do łez. Śmiech to zdrowie, przez co każdy kto aktualnie podupada na zdrowiu powinien sięgnąć po ten bestseller. Jest on realny, nie tylko jako życie właścicielki ręki, która w klawiaturę stukała, aczkolwiek dla wydaje mi się wielu kobiet, nastolatek. Zbyt często zakłada się, że lekkoduch w młodości do niczego nie dojdzie w dorosłości. Guzik prawda!
Kolejnym obalonym tutaj mitem, jest to, że najlepsze lata to tylko te młodzieńcze. Dorosła kobieta czy mężczyzna może równie dużo czerpać z życia, co młodzież! Czasem jest wręcz na odwrót.
Pod koniec Frankenksiążki człowiek uświadamia sobie, że choć nie wie nawet, jak ta cała B. B. Easton wygląda, to przedstawia się ona w umyśle, jako dobra, stara znajoma, której historii wcale nie przeczytaliście w książce, lecz która opowiedziała mu ją przy dobrym winie.
„Nie przestajemy się bawić, bo się starzejemy. Starzejemy się, bo przestajemy się bawić”.
Informacje o książce:
Tytuł: Sex/love
Tytuł oryginału: 44 Chapters About 4 Men
Autor: B.B. Easton
ISBN: 9788380324220
Wydawca: Wielka Litera
Rok: 2016