Fantastyka

Selistis – Fanagann Hartelion

Recenzja książki Selistis - Fanagann Hartelion

Selistis
Fanagann Hartelion

Selistis” to książka, która miała zaspokoić mój niedawny głód fantastyki. Bardzo ładnie wydana, z tajemniczą grafiką na okładce, z miejsca przyciąga wzrok.

„Po śmierci króla Henryka Wspaniałego jego synowie, prowadząc ciągłe spory, podzielili między siebie królestwo. Na jego ziemiach zjawia się Selistis – zwana Panią w Czerni – która staje się niezwykłą inspiracją i pomocą dla Leoharla, upadłego rycerza szukającego sposobu na zjednoczenie skłóconego państwa”.

Zwięzły opis wydawcy zwiastował klasyczną fabułę z niezwykłym, tajemniczym elementem. Niemal czterysta pięćdziesiąt stron było jak obietnica, że będzie się działo! A jednak ta lektura okazała się dla mnie starą lekcją: nie oceniaj książki po okładce.

Autor dzieła skrywa się pod pseudonimem Fanagann Hartelion, co samo w sobie stanowi ciekawy zabieg, bo tym samym odgrywa on rolę narratora-gawędziarza, który opowiada całą historię. Ruch ten był ryzykowny i narzucił całym czterem setkom stron ton stylizowany na staromowę, najczęściej niestety bardzo nieudolnie, co rozpoznajemy, gdy ni stąd, ni zowąd wyskakuje jakiś przypadkowy szyk przestawny. Co więcej, mamy do czynienia z ciągłymi wahaniami stylu, raz jest to kwiecista, patetyczna mowa, a już za chwilę bombarduje nas wiązanka współczesnych kolokwializmów. Tymi ostatnimi nieustannie obrzucają się bohaterowie, którzy choć wrzuceni w całkiem ciekawą historię, o czym później, są aż do przesady są szablonowi. Tytułowa Selistis to femme fatale w każdym calu, zarówno pod względem aparycji, jak i zachowania – zołza, szatan i wiedźma w jednym, przy której demony wydają się całkiem miłe. Z drugiej strony ów upadły rycerz, Leoharl, zdaje się być kompletnym idiotą, leniem i pijakiem, który wcale nie pisał się na awans na króla, czego z nieznanych mu (i nam) powodów pragnie Selistis. Jest jeszcze kilka innych członków tej trupy, m.in. Kapitan, czyli żołnierz po przejściach z tendencją do melancholijnego nastroju czy Katia, pseudonim Kaktus, typowa blondynka, która kiedy trzeba wykazuje się ponadprzeciętnym sprytem.

„Sama Selistis tak wyjaśniła fakt, że zdecydowała się zmienić trasę:
– Łóżeczko ciepłe w komnatach Leoharla czasem trochę zbyt silnie go do siebie tuli i nie chce ze swoich ramion wypuścić.
– Leoharl ma łóżko z ramionami? – szeptem podpytywała Kapitana Katia.
– Więc będziesz nas targać okrężną drogą po polach? – Leoharl postanowił zgłosić sprzeciw.
– Widziałam cię w akcji – wyjaśniła. – To, co stracimy, omijając zamek, odzyskamy, nie wstając w południe – fuknęła.
– No, co? Człowiek lubi sobie pospać – mruknął Leoharl pod nosem. – A zresztą ciekawe, kto ostatnim razem obijał się bardziej.
– To dlatego, że ja akurat wykonałam jakąś pracę – burknęła Selistis.
Kapitan i Katia przyglądali się im z zaciekawieniem. Mieli wrażenie, jakby patrzyli na stare małżeństwo.
– Łał. Sel, Leo, ile już lat jesteście parą? – Katia zbyt długo nie ukrywała swoich skojarzeń.
– Że co? – Selistis zaintonowała jedno z ulubionych pytań jej władcy”. [s. 98]

Ten przydługi cytat jest reprezentatywnym przykładem większości dialogów składających się na książkę, a trzeba dodać, że stron, na których dialogów nie znajdziemy, wyjdzie… nie więcej niż dziesięć. Myślę, że to jest sedno sprawy i odpowiedź na pytanie, jakie wciąż i wciąż zadawałam sobie podczas lektury: dlaczego tak źle mi się to czyta? Bohaterowie rozmawiają o rzeczach błahych w błahy sposób, co rozciąga akcję w nieskończoność, a wydarzenia, na których opiera się fabuła, umykają uwadze. Większości wypowiedzi bohaterów towarzyszy komentarz narratora, co je niepotrzebnie dubluje. Można by się nad warsztatem Autora rozwodzić. Brakuje mi opisów, obrazowania świata przedstawionego, by zamek, który sam wyrasta z ziemi, spowodował właściwy temu wydarzeniu huk i drżenie ziemi, a podróż, w którą udają się bohaterowie, miała za tło bujną leśną przyrodę czy rozciągłe, złote pola, czy nie wiem, którędy tam wędrowali – bo nie pamiętam tej trasy! Mam też wrażenie, że Hartelion jest takim domorosłym psychologiem, który chciałby przełamać schematy, czyli z nieudacznika zrobić porządnego władcę, z naiwnego dziewczątka – przebiegłego polityka itd. Jest to szlachetny zamiar, ale i zbyt oczywisty.

Przed napisaniem tej recenzji zadałam sobie trochę trudu na wyszukanie w sieci innych opinii czytelników tej książki. Zdziwiło mnie, że są one albo bardzo entuzjastyczne, albo zupełnie krytyczne. Mój głos niech będzie po środku. Sam pomysł na fabułę ma bowiem potencjał i zdradza analityczny umysł jej Twórcy. Mamy przedstawiony krok po kroku proces budowania królestwa. Od momentu, gdy Selistis „powołuje do życia” zamczysko, bohaterowie mają za zadanie zbudować cały system państwowości, powołać żołnierzy, zmobilizować chłopów do uprawy roli, otworzyć trakty handlowe i nawiązać kontakty dyplomatyczne, zapobiec wojnom i stoczyć kilka honorowych pojedynków po drodze. Wśród poddanych dominują pijaczkowie nieustannie przebywający w tawernie zamkowej, którzy całą sprawę utrudniają swą opieszałością. Z kolei potrzebną pomoc uzyskują bohaterowie od wszelkiej maści demonów, którymi wysługuje się Pani w Czerni.

Brzmi ciekawie? A znajomo? Według mnie jest to dobra podstawa do stworzenia gry fabularnej bądź strategicznej. Spójne z tym pomysłem jest dążenie Autora do jak największego stopnia zaangażowania Czytelnika w historię, choćby przez przybranie tożsamości jednego z bohaterów, czyli gawędziarza. Równie dobrze historia mogłaby wypaść na ekranie czy scenie, gdzie sprawdziłyby się wszędobylskie dialogi (czasem podczas lektury miałam zresztą wrażenie, że czytam scenariusz, nie powieść). Przy takich intencjach, wobec bardzo magicznej atmosfery i akcji opartej na nieustannej wymianie zdań – książka okazała się moim zdaniem nietrafionym nośnikiem dla pomysłu.

Informacje o książce:
Tytuł: Selistis
Tytuł oryginału: Selistis
Autor: Fanagann Hartelion
ISBN: 9788379428991
Wydawca: Novae Res
Rok: 2015

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać