Przez jakiś czas wzbraniałam się przed wzięciem do recenzji „Sagi o Oderyku„. Bałam się, że będzie mnie nudzić, że nie należę do docelowych odbiorców… Z drugiej zaś strony polityczne zagrywki i walka o władzę przypominająca przesuwanie pionków po szachownicy to coś, co mnie interesuje. Opis tej książki nie dawał mi spokoju, więc wzięłam i przeczytałam. Radosław Pydyś oprócz „Sagi o Oderyku” ma na koncie jeszcze jedną książkę z gatunku science-fiction. Ja zaś z jego prozą spotkałam się po raz pierwszy. Czy jego najnowsza powieść mi się spodobała?
Jak sam tytuł wskazuje, przez czterysta pięćdziesiąt stron (tak, to kawał powieści) śledzimy perypetie centuriona, Oderyka. Oderyk to mężczyzna, który poświęcił życie służbie Imperium. Dla głównego bohatera bycie żołnierzem to całe życie. Po szczeblach wojskowej kariery wspiął się dosyć wysoko, zważywszy, że nie jest wysoko urodzony. Książka zaczyna się od narady, w której biorą udział wysoko postawieni wojowie, w tym główny bohater. Do Merburgii nadciągają Adlowie a mężczyźni muszą wymyślić, w jaki sposób obronić mury miasta. Nagle z ust Oderyka wydostaje się błyskotliwe rozwiązanie… i machina zdarzeń niezależna od niego zostaje puszczona w ruch.
Radosław Pydyś swój świat przedstawiony stworzył inspirując się starożytnym Rzymem. Także sama okładka i opisy walk legionistów przywodzi na myśl właśnie te czasy. W Imperium liczy się potęga i władza. Od czasu do czasu fajnie by też było rozszerzyć tereny państwa i podbić jakiś ościenny lud. Oprócz opisów walk autor serwuje nam fragmenty czegoś na kształt kronik, gdzie między innymi opisane jest, w jaki sposób powstało samo Imperium. Mnie osobiście zainteresowały wierzenia zwykłego ludu, które przypominają wiarę katolicką.
„Sen, Śmierć i Istnienie. Razem tworzyły Boga Trzech.
Sen ukazywano jako mężczyznę z zamkniętymi oczami, lecz z otwartymi ustami i nadstawionymi uszami. Mawiano, że Sen nie widzi, lecz postrzega świat w inny sposób. Otwarte usta oznaczały czujność i gotowość do proroctw.
Śmierć ukazywano jako szkielet otoczony uzbrojonymi ludźmi. Kościotrup stał wyprostowany, lecz palcem wskazywał wprost na obserwatora. Śmierć upomni się o każdego i to symbolizował wyciągnięty palec. Wojownicy strzegący szkieletu symbolizują nieuchronność i gotowość do poświęceń.
Istnienie ukazywano odmiennie, nie personifikowano go. Przedstawiano je jako tablicę z wyrytym zdaniem: Jeżeli możesz to przeczytać, to istniejesz, jeżeli nie możesz, to parzysz na niewłaściwą stronę.”
Zwykle czytam więcej książek, które są napisane przez kobiety i tęskniłam już za porządną, męską prozą. Oczywiście nie ignoruję książek pisanych przez panów specjalnie. Nie powiem, żebym oczekiwała totalnego rzucania mięchem. Mam jednak pewną słabość do nieowijania w bawełnę i szybkim przechodzeniu do meritum, co cechuje style niektórych autorów. Radosław Pydyś nie pisze totalnie surowo i podoba mi się, że potrafi dopasować język do swoich postaci. Wiecie, mamy do czynienia głównie z twardymi chłopami, którym wojaczka nie jest obca. Czasami lecą bluzgi. I leje się naprawdę sporo krwi, więc jestem zadowolona. Jeśli chodzi o narrację, to wybór padł tutaj na przedstawienie wydarzeń w trzeciej osobie, dzięki czemu patrzymy na wszystko z nieco szerszej perspektywy.
Nie mogę nie napisać o naszej gwieździe, czyli o Oderyku. Przez całą historię towarzyszymy tak naprawdę tylko jemu. Powyżej zasugerowałam, że w pewnym momencie wplątał się w polityczne zagrywki ludzi, którzy walczą o władzę w Imperium. Ten wątek jest też wspomniany w opisie książki, jednak tutaj nie mogę zdradzić za dużo. Dość powiedzieć, że czułam złość i współczucie, kiedy już mocno zagłębiłam się w fabułę. Oderyk stał się bohaterem, symbolem odwagi. Zwykli legioniści cenili go za to, że walczył z nimi ramię w ramię. Ludzie go kochali, a on zdawał sobie sprawę, że niebezpieczeństwo, w jakim się znajduje, rośnie wprost proporcjonalnie do zainteresowania jego osobą. To ten typ bohatera, któremu się kibicuje i z którym bez problemu można się mocno zżyć.
Osobiście miałam problem z zaklasyfikowaniem tej powieści do konkretnego gatunku. W internecie spotkałam się z informacją, że to fantastyka, co kompletnie nie pokrywa się z ani jednym elementem w treści książki. Kiedy dotarłam do zakończenia, to byłam zaskoczona, bo, szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś kompletnie innego.
Podsumowując, „Saga o Oderyku” to kawał dobrej, polskiej, męskiej prozy. Zawsze prawię, że polską prozę wspierać trzeba i jak widać autorzy potrafią się za to odwdzięczyć dobrą opowieścią. Spodoba się wam szczególnie, jeśli lubicie walkę o władzę, walki terytorialne okraszone krwią i flakami. Serdecznie polecam.
Informacje o książce:
Tytuł: Saga o Oderyku
Tytuł oryginału: Saga o Oderyku
Autor: Radosław Pydyś
ISBN: 9788381476218
Wydawca: Novae Res
Rok: 2019