„Czuł się, jakby był martwy – jakby to on był ofiarą, która zginęła na drodze. A potem uświadomił sobie, że wcale nie czuje się, jakby zginął. Że żałuje tylko, że tak się nie stało”.
Człowiek jest istotą społeczną. Opracowana przez Maslowa piramida potrzeb człowieka w samym swoim środku, na trzeciej z pięciu pozycji przedstawionych jest „przynależność”. Jego zdaniem potrzeba może sprawić, że bylibyśmy w stanie zrezygnować z własnego zdania, aby tylko grupa nas zaakceptowała lub nie odrzuciła. Nazywa się to zjawiskiem konformizmu normatywnego, zbadanego w słynnym eksperymencie psychologa Salomona Asch’a. Ktoś może powiedzieć, że są przecież jednostki o silnym charakterze, które nie zrezygnują z własnego stanowiska lub też przekonań. Owszem, są, ale co to zmienia? Czasem utrata kogoś wydaje się zbyt dużym wyzwaniem, gdyż przywiązanie jest mocniejsze niż ego. Czasem druga osoba jest częścią nas samych. Taka strata będzie wyrwą na duszy i na sercu.
Nie zawsze mamy ten wybór. Nie zawsze możemy przygotować się na cios. Los takiego nieszczęśnika dotknął dziennikarza Robina Ferringhama. „Docenisz, jak stracisz” pasuje tutaj. Mężczyzna kochał żonę, był tego świadom, odkąd pierwszy raz ją ujrzał na nieudanej randce. Ogrom uczucia był jednak większy, niż się spodziewał, gdy Samantha będąc na wyjeździe służbowym nie odebrała od niego telefonu. Później nie oddzwoniła. Od razu miał przeczucie, że doszło do czegoś okropnego. Policja w odpowiednim czasie wszczęła interwencję, która na niczym spełzła. Kobieta wysiadła na stacji w innym mieście i ślad po niej zaginął. Puff, nie ma. Logika podpowiada, że takie rzeczy nie mają miejsca, że fizycznie nie są możliwe. Co się w takim razie stało? Gdzie podziała się młoda kobieta, dobrze sytuowana, szczęśliwy żywot prowadząca? Nie wiadomo.
Cierpienie jest przytłaczające. Pustkę tę wypełnić niesposobna. Umysł dziennikarza nie przywykł do braku informacji, a tym bardziej do niemożliwości działania, zadawania pytań. Tylko jakie pytania zadać i komu? Łatwo przychodzi nam radzić i pocieszać, gdy ból nie dotyczy nas samych. Nagle wszyscy wokół stają się ekspertami od problemów i jeden ma lepszy pomysł od drugiego. Maksymy rodzaju „wiem, że jest trudno, ale rozpamiętywanie nic Ci nie da” bądź „musisz ruszyć dalej” pomagają wyłącznie w zaciśnięciu pięści, wzięciu zamachu i zatrzymanie jej na twarzy adresata tej jakże fantastycznej rady. Robin nie miał absolutnie ochoty na dostosowanie się do podobnych zaleceń swej siostry, ale mając nadzieję, że da mu wreszcie spokój, zgodził się napisać książkę o Sam. Napisał, wydał, a następnie wylądował w księgarni zasypiając na siedząco w otoczeniu egzemplarzy swojego dzieła, czekając aż znajdzie się ktoś, kto zechce je kupić i poprosić o autograf. Żaden z planów się nie powiódł. Powieść nie złagodziła bólu, pieniądze specjalnie duże nie były, zaś siostra nie tylko spokoju nie dała, lecz tym mocniej naciskać zaczęła. Jak żyć, gdy do tego wszystkiego doszedł wydawca nalegający na kolejny tom?
Emocje do sztucznych ogni przyrównać można. Równie gwałtownie jak wzlatują tak się ulatniają. Znużenie zmieszane z irytacją rozpływa się, jak telefon dzwonić nieprzerwanie zaczyna. Nieznany ktoś z więzienia upór ma podobny do siostry, bo niepopularny pisarz odebrać się decyduje w końcu. Gniew przemieszcza się pożarem w jego żyłach, rozmowa żartem wydaje. Dlaczego niby jakiś chłopak miałby akurat do niego zwracać się z prośbą o pomoc w rozwiązaniu sprawy, za którą ma być sądzony i wszystko wskazuje na to, że skazany? Ferringham nie rozłącza się mimo abstrakcji sytuacji. Nie może przez trzy powody. Pierwszy, chłopak, jeżeli przerażenie i desperacje udaje to na Oscara zasługuje. Drugi, jeżeli faktycznie łże to skąd wytrzasnął numer telefonu do niego? Trzeci, słowa będące, jak zaklęcie w ustach tego obcego człowieka, których nie miał prawa znać. Clatteridges wpół do ósmej wieczorem, 18 sierpnia 1996 roku. Tylko ona mogła mu je powiedzieć.
“26 czerwca 2018 roku o godzinie 14:31 sześcioro studentów miejscowego uniwersytetu oraz pies rasy bedlington ferie, na tradycyjnej barce wpłynęli do podziemnego kanału Standedge od strony Marsden. Gdy dwie godziny i dwanaście minut później łódź pojawiła się po drugiej stronie (w Diggle), na jej pokładzie znajdował się tylko jeden nieprzytomny mężczyzna oraz pies. Pięcioro studentów: Tim Claypath (21), Rachel Claypath (21), Edmund Sunderland (20), Prudence Pack (21), Robert Frost (20) – zniknęło w tunelu bez śladu. Ten, który ocalał, Matthew McConnell (21), twierdzi, że nie ma pojęcia, co się stało z kolegami”.
Człowiek na każdy bodziec musi zareagować. Akcja – reakcja. NADZIEJA UMIERA OSTATNIA W DOSŁOWNYM TEGO ZDANIA ZNACZENIU. Od trzech lat nie słyszał nic nowego na temat ukochanej. Dziś domniemany morderca wyznał mu, że jego żona zadzwoniła do niego przed dokładnie trzema laty i przekazała, by w razie wyższej konieczności zadzwonił do Robina, a pomoc otrzyma. „Czarny ogar”, „głowa konia”. Co miała na myśli? Co oznaczały te słowa, będące jej ostatnimi?
Dziennikarska żyłka odżywa i Robina wchłania śledztwo. Tylko dziwna sprawa, gdyż mimo prawdopodobnej śmierci pięciorga młodych ludzi, wiadomości o tym niemalże nie ma. Powinno być wszędzie o tym głośno, każdy mówić o tym powinien, własne domniemania snuć. Tymczasem cisza jest prawie równie zatrważająca, jak sam incydent. Strzępki informacji, które udaje mu się zdobyć, pochodzą ze strony „Czerwonych Drzwi”, lecz nie jest tego o wiele więcej niż już by się dowiedział od OSTATNIEJ OSOBY, z którą kontakt miała jego Sam. Z pewnością wiadomości o Piątce ze Standedge jest większa ilość, podobnie jak oskarżony o zamordowanie owej piątki swych przyjaciół, dysponuje jeszcze czymś na temat pani Ferringham. Czyżby chłopak wiedział co się stało? A może wie, gdzie ona jest?
Tutaj właśnie występuje sytuacja, w której Robin Ferringham ma wybór wyłącznie w teorii. W praktyce nie może postąpić inaczej, jak spakować tobołek i wyruszyć do Marsden odkryć dowody, które potwierdzą autentyczność słów McCallanna, które zaświadczą o jego niewinności. Tylko wtedy usłyszy resztę tego, co on wie.
Małe miasteczko, mała społeczność, wielka sprawa, posiadająca dno mogące równać się temu w tunelu Standedge. żeby jednak do czegoś dojść dziennikarz musi przeprowadzić rekonesans, ustalić ile się da o zaginionych i o oskarżonym lub też o zamordowanych i mordercy, jak twierdzą jednogłośnie mieszkańcy Marsden. Mają już swojego winnego i ma on odpowiedzieć za to, co według nich im zrobił. Jak dowiedzieć się prawdy, skoro tutaj jest jej inna wersja? Trop jest jeden. Oni sądzą, że to zbrodnia Matthew, lecz nie umieją wyjaśnić w żaden sposób, jak jej dokonał. Dlaczego? Bo dokonanie tego przez niego jest zadaniem absolutnie niewykonalnym. Jeden tunel, jeden kanał. Jedno wejście, jedno wyjście, jedna droga. Jak zabił piątkę zdrowych ludzi? Jak pozbył się ciał pięciu ludzi? Jak dokonać miałby tego tak, by nikt nic nie zauważył, a na koniec się ogłuszyć? Odpowiedź jest prosta – nie mógłby, ponieważ to niemożliwe. Podobnie niemożliwym okazuje się dotrzeć do łaknących krwi owego zabójcy przyjaciół ludzi. Bóg może wybaczyć, władza może wybaczyć, ale ludzie nie wybaczą.
Czy można wiedzieć czego spodziewać się po drugim człowieku? Nie umiemy przewidzieć własnych reakcji i zachowań, a co dopiero drugiej istoty, w której głowie nie siedzimy i do których myśli dostępu nie mamy. Kształtują nas nasze przeżycia, więc w przyjaźni, gdy przez życie razem się idzie, wspólnie dzieli chwile trudne i łatwe, zmieniamy się także wspólnie. A są zdarzenia, w których decyzja jednostki zmienia bieg losu kilkunastu innych. Chcieli wrócić szybciej do domu. Chcieli życia nie zmarnować, gdyż tamtego życia ich zaprzepaszczona przyszłość nie zwróci. Później nie umieli się sprzeciwić.
“Jak dobrze wiesz, szaleństwo jest jak grawitacja. Wystarczy lekko pchnąć…” – Joker
Najdziwniejszym w Marsden z czym Robin się spotka nie będzie zbrodnia, lecz to, że w tak małej mieścinie, aż dwóch szaleńców napotka.
„Jeszcze mnie widzisz” jest zawrotną powieścią, trzymającą za gardło. W swym ukazaniu „dwóch stron medalu” tego, że ludzie im piękniejsi, tym brzydsi, przypomina mi pióro Króla Horroru. Nie brakuje tutaj dreszczy, wstrząsającym ciałem w bezruchu nad trzysta pięćdziesięcioma sześcioma stronami pochylonym. McGeorge umieścił akcję swej powieści w tunelu Standedge, jaki istnieje w rzeczywistości i nawet z ekranu komputera o klaustrofobie przyprawia oraz strach z ciemnego kąta pokoju wyławia. Lecz nie potrzeba mrocznych duchów czy potworów, by zło człowieka sięgało. Wystarczy inny człowiek.
„W takich chwilach dorastania człowiek uświadamiał sobie, że jego najgorsze lęki były całkowicie uzasadnione. Oczywiście przy okazji prowadziło to do odkrycia, że na świecie istnieją o wiele bardziej namacalne sprawy mogące budzić lęk”.
Informacje o książce:
Tytuł: Jeszcze mnie widzisz
Tytuł oryginału: Now you see me
Autor: Chris McGeorge
ISBN: 9788366575738
Wydawca: Insignis
Rok: 2021