Literatura piękna

Filmiłości – Jacek Melchior

Filmiłości - Jacek Melchior

Filmiłości
Jacek Melchior

Co łączy życie i kino? To jasne – marzenia. Odkąd film towarzyszy człowiekowi, nie tylko umila mu czas i dostarcza wiedzy o świecie, ale przede wszystkim kształtuje pewne wzorce, które stawiamy przed sobą jako cel i wyzwala pragnienia, o jakich sami nie zawsze byśmy pomyśleli. Chcemy wyglądać jak aktorzy, wieść podobne życie, spotkać taką właśnie romantyczną miłość czy dokonać bohaterskich czynów. Wyzwalamy się z naszej przeciętności mknąc w wyższe, szlachetniejsze rejony. Filmy przypominają nam też wydarzenia z przeszłości, są obrazem minionej epoki i naszej minionej młodości. Gdy mówimy Eugeniusz Bodo, Barbara Brylska czy Winona Ryder, przywołujemy konkretne zdarzenia, wspomnienia, wiążące się z danym tytułem, który wtedy święcił triumfy.

Powiedzenie „do kina czy na film” także jest wszystkim bliskie. Któż z nas nie umawiał się na randki do kina, a potem nie miał pojęcia, na jakim był filmie? A tu trzeba było jeszcze opowiedzieć w domu…

O tym wszystkim i o wielu jeszcze innych sprawach opowiada właśnie Jacek Melchior, wielki filmaniak, co od razu rzuca się w oczy w trakcie lektury jego książki „Filmiłości”. Nie tylko doskonale zna się na kinematografii, ale do tego potrafi pisać o niej ze swadą i humorem, prześlizgując się zgrabnie ze złotej epoki Hollywoodu do polskiego dwudziestolecia międzywojennego, by zaraz podążyć w stronę kina noir i nowej francuskiej fali. Przy okazji przytaczania tytułów i fragmentów scenariuszy, maluje też życie kilku pokoleń polskiej, przeciętnej rodziny. A może odwrotnie, przyglądając się perypetiom bohaterek: prababki, babki, matki i naszej narratorki, ilustruje je filmowymi migawkami. Wątki te przechodzą płynnie jeden w drugi.

Prababcia Maria, wspominająca przedwojenny szyk i „Miłość ci wszystko wybaczy” Smosarskiej, babcia Adela, niepotrafiąca pogodzić się z końcem Polski Ludowej i nucąca „Przygodę na Mariensztacie”, mama Róża, oglądająca po raz dwudziesty pierwszy „Jezioro osobliwości” i najmłodsza z Kwiatkowskich, Wanda, zapatrzona bez reszty w wirującego w tańcu Patricka Swayze. Mieszkają razem, wspierają się we wszystkim, a dobry film jest w stanie wyciszyć w tym domu wszelkie konflikty.

Cytaty z filmów towarzyszą tu życiowym przygodom, miłosnym zauroczeniom, które często kończą się rozczarowaniem, podejmowanym wyborom – jakie studia, jaka praca, jaki partner, jakie imię dla dziecka. Ale też tym drobniejszym, jak kolor szminki, czy imię kota. Ogromna to frajda dla fanów kina w każdym wieku, nie zapominajmy bowiem, że mamy tu kilka filmolubnych pokoleń.

Choćby Wanda postrzega własne życie trochę poprzez filmy, jakie wówczas oglądała, bo to filmy właśnie zapamiętała najlepiej. I jeśli wspomina, to zwykle tak: „…piękny październikowy wieczór roku, w którym Oscara dostał Tom Hanks, umierający na AIDS w „Filadelfii”, Złota Malina przypadła Madonnie, babcia Adela, choć nikt jej nie zapraszał, odmówiła pójścia na „Listę Schindlera”, bo Niemiec nie może być dobry, a prababcia Maria, kochająca wszystko, co angielskie, wyciągnęła Różę na „Cztery wesela i pogrzeb”. O roku ów seksowny, 1994!”.

Czy magia ekranu może zastąpić magię prawdziwego życia, czy może zająć w nim tyle miejsca, że nie wystarczy go już na nic innego? A może da się tak wyidealizować swoją przeszłość, że sami w nią uwierzymy.

Autor prowadzi nas za rękę, byśmy nie zabłądzili i nie zagubili się w licznych odgałęzieniach korytarzy, wiodących przez kolejne piętra, a zarazem lata historii kina. Od pierwszych kadrów nakręconych przez braci Lumierre, przez Pancernik Potiomkin, Charlie Chaplina i Bustera Keatona oraz polskie produkcje międzywojenne, przez najwspanialszą klasykę wszelkich gatunków: Felliniego, Hitchcocka, Lumeta i Renoira, po Kieślowskiego i w końcu „Pulp Fiction” – rozpoczynające całkiem nowy rozdział. Przewodników jest wielu, a wszyscy prześcigają się w opowiadaniu. Panie Kwiatkowskie, przyjaciele Wandy z Magiakademii, a przede wszystkim tajemniczy profesor, któremu chciało zebrać się miłośników kina, by co weekend oglądać i omawiać z nimi klasykę, przerzucać się cytatami i wyimkami z życia gwiazd, dyskutować nad techniką i autorskim przesłaniem.

Ten ścisły splot nostalgii z żartem, wzruszenia z wygłupem, życia z jego filmową kreacją sprawia, że książkę czyta się szybko i z zaciekawieniem, mając przy tym dużą satysfakcję z odgadywania i przypominania sobie filmografii, znajdując w pamięci własne wspomnienia wiążące się z określonymi dziełami i dziełkami filmowymi. To lektura, która sprawi niezłą frajdę tym, którzy na co dzień oglądają filmy i z klasyką są za pan brat. Pozostałych zaś może wciągnąć w temat, zarazić miłością do kina i podrzucić tytuły warte poznania.

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać