Na „Dziesięć tysięcy drzwi” czekałam właściwie od momentu, w którym usłyszałam, że zostanie wydana w Polsce. Już wcześniej widywałam recenzję wersji zagranicznej i przyznam, że moje wysokie już do tej pory oczekiwania jeszcze wzrosły. Na tyle, że nieco obawiałam się zacząć ją czytać w obawie, że się rozczaruję.
January Scaller jest wychowanką Corneliusa Locke’a, wpływowego bogacza, który należy do Towarzystwa Archeologicznego. Jego willa pełna jest eksponatów i osobliwych przedmiotów zebranych w przeróżnych zakątkach Ziemi. Ojciec January jest osobą, która podróżuje po świecie i zbiera te przedmioty. Przez częste podróże Julian nie spędza wiele czasu z córką. January spędza czas głównie na spacerach, oglądaniu skarbów pana Locke’a, czytaniu i próbach wpasowania się w ciasne ramy społeczne, jakie młodym dziewczętom narzucał początek XX wieku w Ameryce.
Pewnego dnia January znajduje Drzwi do innego świata a później tajemniczą książkę. Od tamtej pory nic już nie było takie jak wcześniej.
„Ci z was, którzy są w większej zażyłości z książkami – spędzają wolne popołudnia w staroświeckich księgarenkach i ukradkiem przesuwają palce wzdłuż grzbietów znajomych tomów – ci z was zrozumieją, że przekartkowanie książki stanowi istotny element w procesie zapoznawania się z nowym tytułem. Nie chodzi wcale o czytanie tekstu; tutaj liczy się raczej doznawanie zapachu, który unosi się znad stron w obłoku kurzu i wyschniętej masy drzewnej służącej do produkcji papieru. Książki pachną rozmaicie; niektóre bogato, drogimi okładkami, inne cieniutkim papierem i rozmytymi ilustracjami w dwóch kolorach, jeszcze inne zdradzają swą wonią, że ostatnie pięćdziesiąt lat spędziły nieczytane w domu wiekowego namiętnego palacza tytoniu. Książki mogą pachnieć łatwą rozrywką albo żmudnymi badaniami, literacką maestrią lub domagającymi się rozwiązania zagadkami.”
Powyższy cytat jest idealnym przykładem tego, jak cała narracja „Dziesięciu tysięcy drzwi” jest prowadzona. Przypomina kręty labirynt, gdzie na każdym rogu książkoholik odnajdzie fragmenty trafiające wprost do jego duszy. Historię January opowiada nam ona sama. Prowadzi nas niespiesznie poprzez lata swojego dzieciństwa aż do czasu, kiedy staje się młodą kobietą. Alix E. Harrow ma przepiękny styl. Ledwo byłam w stanie uwierzyć, że jest to debiut literacki.
Bardzo podobał mi się główny wątek, czyli Drzwi. Drzwi prowadzące do niezliczonej ilości światów, które można odnaleźć tuż za zakrętem rzeczywistości. Chyba nie ma nic bardziej kuszącego dla nałogowych czytelników, niż możliwość zbadania ich i poddania się przygodzie.
„Po drugie, moje wieloletnie badania skłaniają mnie ku przeświadczeniu, że wszystkie opowieści, łącznie z najbardziej poślednimi podaniami ludowymi, coś znaczą. Stanowią artefakty i palimpsesty, zagadki i historie. Są niczym czerwone nici, które mogą wskazać nam drogę wyjścia z labiryntu. Wierzę, że ta opowieść będzie dla ciebie taką nicią. I że u jej końca odnajdziesz drzwi.”
To nie jest powieść, w której akcja pędzi na łeb, na szyję. Lecz nie chodzi tutaj o wybuchy i fajerwerki, lecz o prostą nieskrępowaną radość z lektury. „Dziesięć tysięcy drzwi” przeczytałam stosunkowo powoli i osobiście nie rekomenduję spieszenia się z jej lekturą. Alix E. Harrow stworzyła misterną fabułę, opowieść w opowieści. Jej szkatułkowa kompozycja niezwykle przypadła mi do gustu.
Wspomniałam powyżej, że akcja dzieje się na samym początku XX wieku i nie pozostaje to bez znaczenia dla fabuły mimo tego, że mamy do czynienia z fantastyką. Autorka porusza tutaj temat rasizmu, feminizmu i tolerancji dla osób o innej orientacji seksualnej niż hetero. January jest młodą feministką i uwielbiam w niej ten ogień, który powoli się w niej rozpala. Nie jest jej łatwo – nie dość, że jest kobietą, to jeszcze ma ciemną karnację. Te tematy są wciąż aktualne. Wystarczy spojrzeć co niedawno działo się w Ameryce i co dzieje się teraz w naszym kraju.
„Z drugiej strony, co tak naprawdę mogłam na to poradzić? Byłam, podobnie jak wszyscy tutaj, odmieńcem i wyrzutkiem. Byłam młoda, słaba, brakowało mi doświadczenia. Dziewczęta mojego pokroju raczej nie rzucają się w wir śmiertelnie groźnych przygód. Bardziej skupiają się na przetrwaniu i próbują chwytać szczęście, gdy nadarzy się taka możliwość.”
Ciągnie mnie do książek o książkach. Rajcuje mnie odkrywanie wszystkich warstw opowieści. „Dziesięć tysięcy drzwi” jest właśnie jedną z takich opowieści. Opowieści, którą najlepiej jest smakować powoli, zwracając uwagę na wszystkie jej nawet najdrobniejsze elementy. W tej książce odnalazłam cząstkę siebie. Jej bohaterowie są mi szczególnie bliscy, gdyż bardzo dobrze rozumiem głód opowieści, poszukiwania wciąż i wciąż dobrych, ważnych dla mnie historii. Nie mogłam jej ocenić na mniej niż 10/10. Polecam z całego serca!
Informacje o książce:
Tytuł: Dziesięć tysięcy drzwi
Tytuł oryginału: The Ten Thousand Doors of January
Autor: Alix E. Harrow
ISBN: 9788379660612
Wydawca: IUVI
Rok: 2020