Po książki traktujące o historii, sięgam często. Choć moje studia miały z nią niewiele wspólnego, to jednak uwielbiam czytać o ludziach, wydarzeniach, które kiedyś miały miejsce. Niestety jestem absolutnym amatorem historii i wierzę całkowicie w to co przeczytam. Każda interpretacja zdarzeń przez ludzi wykształconych w tym kierunku, jest przeze mnie chętnie przyswajana… Ot taki ze mnie amator. Po książkę Wspólnoty chrześcijańskie…, sięgnęłam z podobnych powodów co po każdą inną historyczną pozycję i tak jak z większością, nie zawiodłam się.
Na ponad 500 stronach, autor Leszek Żuk zawarł historię chrześcijaństwa. Od zakazanej sekty po rozrastające się mocarstwo. Dla przykładu podam kilka tytułów rozdziałów, a więc mamy: „Chrześcijaństwo formą gnozy”, „Heretyckie peryferie chrześcijaństwa”, „Ambicje biskupów Rzymu”, „Rycerze w habitach”, czy „Kult maryjny”. Autor stara się przedstawić przeróżne ruchy, które wykształciły się na przestrzeni lat i ukazać ich podobieństwo do siebie.
Kto ma okazję zobaczyć książkę na żywo, temu w oczy rzuca się jej objętość i całkiem ładna okładka – co swoją drogą, jest projektem samego autora – gdy z kolei zajrzymy do środka, zobaczymy całe strony litego tekstu i gdzieniegdzie schematy, mające na celu ukazać podziały jakie zaszyły na przestrzeni lat we wspólnocie chrześcijańskiej. Na dobrą sprawę atrakcyjność wizualna na okładce się kończy, bo lite kolumny tekstu wyglądają trochę jak w encyklopedii, ale biorąc książkę do ręki wiedziałam, że nie jest to powieść historyczna, a literatura z serii popularnonaukowej i nie spodziewałam się tam dialogów czy kwiecistych opisów. Co więc dostałam? Ciekawą książkę przy której spędziłam kilka długich wieczorów, ale od początku.
Razem z autorem przechodzę przez całe wieki kształtowania się tej ogromnej religii. Nie ukrywam, że niektóre fakty były mi kompletnie nieznane, ale przez pierwsze rozdziały przeszłam z pewnym ociąganiem. Kilkanaście stron na temat filozofii, które swoją drogą były absolutnie nie do zapamiętania, to rozdziały które laikom takim jak ja, sprawią wiele trudności. Szczególnie czepię się „Chrześcijaństwo formą gnozy”, bo jedno zdanie w tym rozdziale wywołało ogromną dyskusje między mną, a pewnym fizykiem. Dalej było łatwiej i ciekawiej. Z zapałem wczytywałam się w historię Zakonu Templariuszy, Całunu Turyńskiego czy śledziłam Kult Maryjny. Ciemne średniowiecze spodobało mi się najbardziej i tak z łatwością przebrnęłam przez rozdziały poświęcone relikwiom (Na świecie mamy około 32 (!) gwoździe z Krzyża Chrystusa s. 202), lub też dowiedziałam się jak powstała baśń o grajku, za którego muzyką ruszyły wszystkie szczury z miasta. Potem miałam przypomnienie z lekcji historii na temat reformacji (oczywiście poszerzone przez ciekawe fakty), aż po nowe ruchy religijne.
Jak już wcześniej wspomniałam jestem amatorem jeżeli chodzi o historię, a już zwłaszcza gdy mówimy o historii tak bardzo szczegółowej jak odłamy religijne. To jednak nie znaczy, że podeszłam do swojej recenzenckiej pracy pobieżnie. Zawsze zasiadając do książki, miałam ze sobą ołówek i kartkę papieru (książka nie przewidywała miejsca na notatki), na której skrupulatnie notowałam swoje spostrzeżenia. Najpierw zaczęłam od celu, jaki postawił sobie autor:
Głównym założeniem tej książki jest wykazanie względności każdej herezji i ortodoksji w chrześcijaństwie. W zwięzłych szkicach omówiono tu ważne nurty myślenie związany z chrześcijaństwem, które niekoniecznie muszą być klasyfikowane jako formalna herezja lub sekta, ale zawsze w jakiś sposób odnoszą się do wiary w Chrystusa i przekładają na powstanie określonych wspólnot (s. 10).
Nie zauważyłam, aby cel książki był zrealizowany z należytą pieczołowitością. Czasami wnioski płynące z tekstu były jasne, jak na przykład fragment na temat kultu świętych relikwii – który jest taki powszechny, a który w Piśmie Świętym jest określany jako bałwochwalstwo i nie jest mile widziane, to jednak nie wszędzie było mi tak łatwo odkryć intencję autora, szczególnie gdy w szeroki tekst, w którym opisywał jakieś historyczne zdarzenie, mieszał on swoje osobiste zdanie na ten temat. Przykładem może być fragment opisujący antyrzymskie powstanie, w którym nagle pojawia się zdanie:
Wydaje się całkiem możliwym, że w innych warunkach, szczególnie bez nieszczęśliwych antyrzymskich powstań i następujących po nich wysiedleń, chrystianizm stopiłby się stopniowo z głównym nurtem żydowskiej kultury i zniknął, jak tyle innych ruchów w Palestynie. (s. 53).
Prawdziwość tych faktów nie mi oceniać. Za to jako czytelnik, napisać mogę że pomimo wymienionych minusów, książkę czytało mi się dobrze. Myślę, że kolejność jako tako nie musi być zachowana, dlatego z nudnych i zawiłych rozdziałów o gnozie, szybko przeszłam na tematy ciekawe i takie, o których codziennie się nie mówi, a już na pewno nie na lekcji historii.
Cechowałabym się wyjątkową krótkowzrocznością jeżeli bym napisała, iż autor zachował swoje poglądy dla siebie. Już w poprzedniej części (Rozmowy o chrześcijaństwie), dało się odczuć iż religia dla autora jest oparta na bardzo kruchych podwalinach. Nie biorę tego za złą monetę, jeżeli ktoś nie pisze śmiało i wprost, nie zapewni sobie nikogo z kim mógłby podyskutować, jednak jako psycholog znam stadia rozwoju religijnego w życiu człowieka i równie śmiało wyznam, iż nie polecałabym tej lektury dla osób, których wiara nie jest jeszcze ukształtowana, mam tu najbardziej na myśli ludzi młodych. Za to ci co poszukują wiedzy na temat sekt czy wspólnot chrześcijaństwa, zapewne odnajdą w książce ciekawą lekturę. Dlaczego tak sądzę? Jakby na to nie patrzeć, dla osób które wiedzą gdzie jest ich miejsce w świecie duchowym, wiedza na temat przeszłych sekt niewiele zmieni, ale za to stanie się ciekawostką poszerzającą rozeznanie na temat historii własnej religii.
Informacje o książce:
Tytuł: Wspólnoty chrześcijańskie. Od herezji do ortodoksji
Tytuł oryginału: Wspólnoty chrześcijańskie. Od herezji do ortodoksji
Autor: Leszek Żuk
ISBN: 9788379423101
Wydawca: Novae Res
Rok: 2014