„Poczekaj no tylko, aż wróci ojciec …”
„Lśnienie” jest chyba najczęściej wymienianym tytułem na tle całej twórczości Stephena Kinga, co w dzisiejszych czasach automatycznie mianuje tę pozycję do rangi kultowej i zarazem obowiązkowej dla nowo wstępujących do świata powieści Króla. To powieść często, o ile nie częściej, przeplatana ikonograficznymi scenami z filmu powstałego na jej motywach, uważanego za jeden z najlepszych w dorobku Jacka Nicholsona, którego kreacja rozsławiła na dobre postać Jacka Torrance’a i jego syna. Gdy dodamy do tego powstały później mini serial, którego scenariusz tworzył we własnej osobie King i wreszcie ubiegłoroczną premierę sequela książki, staje przed nami bogata i pełna rozmaitych perturbacji kronika rodziny owładniętej przez nadprzyrodzone moce, uzależnienia, waśnie między jej krewnymi, czy lęki wywoływane obecnością widziadeł, w stronę których lepiej nie wyciągać ręki. King po blisko 36 latach od powstania „Lśnienia” i jej bohaterów, postanawia opowiedzieć nam, gdzie podziewa się dzisiaj Danny i kto (lub co) zajmuje obecnie Dach Świata, miejsce, w którym niegdyś stał Hotel Panorama uosabiający swoją architekturą dumę Ameryki.
Mimo tylu lat od powstania książki (warto nadmienić, że w Polsce ukazała się aż po 23 latach od premiery światowej), co jakiś czas powracały pytania od fanów i osób wywiadujących twórcę o to, co stało się z jego bohaterami, jak mogłyby potoczyć się dalsze losy małego Danny’ego i co by było gdyby jego ojciec zaczął uczęszczać na spotkania AA. Gdy King nosił się już z poważnym zamiarem napisania kontynuacji, któregoś dnia natrafił w porannej gazecie na artykuł o niezwykłym kocie zamieszkującym hospicjum, który, gdy tylko wskakiwał do łóżka pacjentów, miał za każdym razem zwiastować ich rychłe odejście. Historia kota i tego, że w takim miejscu mógłby pracować Danny będąc dorosłym już facetem stało się wystarczającym bodźcem do tego by zacząć pracę nad Doktorem Snem. I choć mogłoby się początkowo wydawać, że King będzie chciał tutaj uderzać w sentymentalne tony szafując znanymi już elementami fabuły, tak okazało się, że Danny i jego mroczna przeszłość jest tu zaledwie punktem wyjścia dla wprowadzenia zupełnie nowej historii, która nie podpina się tendencyjnie pod rzeczy, których powtarzanie skazałoby tę kontynuację na regres. Mamy tu do czynienia z naprawdę zgrabnie wymyśloną i poprowadzoną fabułą, której atrakcyjność w wystarczający sposób tworzy jej protagonista i choć incydentalnie pojawiają się nawiązania do „Lśnienia”, to nie są one w swej metodzie nachalne, a jedynie mogą wzbogacać całość o szczegóły, które mogły umknąć naszej uwadze w trakcie czytania pierwszej części.
Doktor Sen jest rozpisany na trzy równolegle toczące się historie, które, jak łatwo przewidzieć, będą się z czasem coraz bardziej zawiązywać i przy tym uciskać nasze umęczone nerwy, które nie pozwolą nam na spokojne odłożenie książki na tuż przed dotarciem do jej końca. Na początku King wprowadza nas dokładnie w nastrój, na którym mogłoby nam zależeć zaraz po otwarciu tego przeszło sześciusetstronicowego tomu. Płynne przejście z pierwszej do drugiej części pozwoliło wreszcie na postawienie ostatniej kropki, która zamyka wątek dorastającego chłopca, tym samym dając nam do zrozumienia, że istotnie są to sprawy wstępne, poprzedzające właściwe rozdziały, z których łatwo można będzie wywnioskować, że autor nie ma zamiaru w nieskończoność żerować na wątku powracającej z zaświatów pani Massey, czy przewodnika Dannyego – Dicka Halloranna. Główna część książki przenosi się w czasy, gdzie Danny jest dojrzałym mężczyzną po 40-stce, który (co nikogo nie dziwi) zmaga się z problemem alkoholowym będącym genetycznym spadkiem po szalonym ojcu. Wkrótce jednak okaże się, że jest on na dobrej drodze by odnaleźć wreszcie sens życia i drogowskaz trzeźwości. Następnie, zostawiając na jakiś czas sprawy potomka rodziny Torrance’ów, poznajemy na pozór zwykłych wagabundów, którzy w rzeczywistości nie są tymi, za których oficjalnie się podają. W rzeczywistości koczownicy z camperów nazywają siebie Prawdziwym Węzłem i podróżują po kraju w poszukiwaniu czegoś, co sprawia, że mogą żyć o wiele dłużej, niż przeciętni ludzie. Wątkiem, który zawiązuje całą akcję, są niezwykłe przejścia rodziny Stone’ów, której córka Abra od momentu swoich narodzin zdradza telekinetyczne (i nie tylko zresztą) zdolności i im staje się starsza, tym bardziej zaczyna odczuwać uciążliwe skutki swoich mocy.
King posiada tak uprzywilejowaną pozycję na światowym rynku książki, że praktycznie mógłby do końca życia odcinać kupony od swojej sławnej i zewsząd docenianej twórczości. Podobnie mógłby zacząć pisać książki kompletnie pozbawione polotu, a i tak w żaden sposób nie zaważyłoby to na jego reputacji, która już od dawna umiejscawiała go w panteonie żywych legend. W przypadku Doktora Sen można jednak odnieść wrażenie, że postanowił on zejść na moment z pomnika ku swej czci by tym razem zajrzeć w oczy własnemu strachowi – w końcu kontynuacja takiej książki, to jednocześnie wielka obietnica złożona fanom. Choć gra szła o wysoką stawkę, w której King mógł na własne życzenie zabatożyć jednego ze swoich najlepszych koni zaprzęgowych, jakim jest „Lśnienie”, to jednak trzeba przyznać, że udało mu się przeforsować pomysł na kontynuację, wkładając w nią dużo zmagazynowanej srebrzystej pary*.
*Nawiązanie do jednego z wątków fabuły.
Informacje o książce:
Tytuł: Doktor Sen
Tytuł oryginału: Doctor Sleep
Autor: Stephen King
ISBN: 9788378396185
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok: 2013