Zdaje się, że już wcześniej miałam na swoim czytelniczym radarze którąś z książek Samanthy Young, ale jakoś nie było mi z nimi po drodze. Więc kiedy w końcu nadarzyła się okazja do zapoznania się z jedną z nich, nie zastanawiałam się długo.
Regan Penhaligon pewnego dnia zjawia się na progu posiadłości Ardnoch, w północnej Szkocji. Dwudziestopięciolatka ma nadzieję na naprawienie stosunków ze straszą siostrą, Robyn i być może na znalezienie bezpiecznego schronienia. Odzyskanie nadwyrężonego zaufania może nie być wcale takie proste. Regan musi się zmierzyć nie tylko ze zranioną siostrą, ale i z jej narzeczonym, szkockim aktorem Lachlanem Adairem. Mężczyzna strzeże Robyn jak cenny skarb i zdaje się nie w ogóle nie ufać Regan.
Na horyzoncie pojawia się młodszy brat Lachlana, Thane, i jego dwójka uroczych dzieci, Lewis i Eilidh, dla których intensywnie poszukuje niani. Regan z nienagannymi referencjami opiekunki do dzieci stara się zdobyć posadę, co dałoby jej czas na naprawienie stosunków z Robyn i możliwość zamieszkania w pobliżu.
Wkrótce opieka nad dziećmi stanie się dla Regan czymś więcej niż tylko pracą, a Thane kimś więcej niż pracodawcą. Uczucia młodej kobiety staną się niebezpieczne. Zwłaszcza, że Thane nie wydaje się podzielać jej zainteresowania. Czy to uczucie będzie w stanie pokonać wszystkie przeszkody, które szykuje los?
Kurczę, co to była za lektura! Moja pierwsza powieść pani Young i na pewno nie ostatnia. Wciągnęłam się od pierwszej strony a moje emocje wprost szalały. Pokochałam Regan, Thane’a i nawet jego dzieci, które najczęściej są mi obojętne albo są takim „przeszkadzaczem” w książkach.
Kiedy wzięłam do recenzji „Nigdy nie będę twoja” oczywiście nie wiedziałam, że to drugi tom serii. Na szczęście luźno powiązany z pierwszym. Cieszę się z takiego obrotu spraw, bo mogłabym jej nie wziąć. A to byłaby wielka szkoda. Autorka na pierwszych stronach książki zgrabnie podsumowuje wydarzenia z “Jutro będziesz mój” i to bardzo dobry pomysł. Osoby zapoznane z pierwszym tomem mogą szybko odświeżyć w pamięci zawarte w tej książce wydarzenia. A gapy jak ja mogą szybko nadgonić i wejść do świata rodziny Adair. Samantha Young zdecydowała się na bardzo dobrze znany mi sposób prowadzenia serii, czyli stworzenie kilku bohaterów i czynienie z nich po kolei głównych bohaterów. W pierwszym tomie na pierwszym planie stanął Lachlan, brat Thane’a. W kolejnym skupimy się znowu na Arrochar, ich siostrze.
Blurb na okładce głosi, że „Nigdy nie będę twoja” jest chwytającym za serce połączeniem romansu i thrillera. Chwytający za serce romans? Jeszcze jak! Thriller? No tu bym nie szalała. Owszem, pojawiają się elementy, które przyprawiają o szybsze bicie serca i nie mam tu na myśli szału uniesień między bohaterami. Ale żeby zaraz mówić o thrillerze… To raptem kilka scen. Jak zwykle cieszę się również, że nie czytałam opisu, kiedy książka do mnie przyszła. Miło było odkrywać tę historię na własną rękę od początku do końca.
Mam małą słabość do szkockich krajobrazów, więc Samantha Young mocno u mnie zapunktowała umieszczeniem fabuły swojej książki. Północna Szkocja, góry, luksusowa posiadłość Ardnoch… Czyż to nie wymarzona sceneria? W dodatku autorka bardzo żywo odmalowuje wszystkie sceny, przez co bardzo łatwo zatracić się w tej historii.
Gdy myślę o męskich postaciach, które najbardziej działają na moją wyobraźnię w romansach, samotny ojciec nie zajmuje najwyższej pozycji. Thane Adair, cóż. Gdybym przeczytała tę powieść jako nastolatka, pewnie by mi się spodobała, jednak nie doceniłabym jej tak, jak teraz. Samantha Young nie kusi bowiem niebezpiecznym związkiem pełnym wybojów z młodym mężczyzną, który nie ma żadnych zobowiązań. Nie, ona kusi bezpieczeństwem, poczuciem ciepła i stabilnością. Miejscem, w którym można osiąść. I to działa tak bardzo. Z chęcią zawitałabym jeszcze raz w progi rodziny Adairów i będę mieć ku temu okazję. Nie tylko za sprawą pierwszego tomu, który wskoczył na moją listę książek do przeczytania. Autorka wydała za granicą dwa tomy serii i cóż, jestem potencjalnie zainteresowana lekturą, kiedy pojawią się w Polsce. Polecam serdecznie.