Literatura obyczajowa

Romans – Piotr C.

Romans - Piotr C.

Romans
Piotr C.

„- Ziomuś, mnie się już nie chce – odwołałem się do jego uczuć wyższych w nadziei, że da mi spokój.
– Kobiet ci się nie chce? – zdziwił się. – Kobiety są fantastyczne.
– Umawiać się z nimi. Wymieniać setek durnych wiadomości (…) Żeby choć jedna na spotkaniu coś mądrego powiedziała”.

Nakładem wydawnictwa Novae Res ukazała się właśnie nowa powieść Piotra C. pod tytułem „Romans”. Ponieważ recenzuję wszystkie kolejne książki autora, to od razu wiedziałem, że sięgnę także po tą. W tym miejscu mała dygresja. Otóż każdy, kto zna twórczość tego pisarza, wie mniej więcej czego może się spodziewać po jego książkach. Jest to literatura na pograniczu erotyku i powieści obyczajowej. Właśnie taki gatunek wybrał autor i miał do tego oczywiste prawo. Tymczasem niektórzy ciągle oburzają się, że Piotr C. pisze dużo o seksie. Tak jest istotnie, jednak czy można czynić z tego zarzut? Wszak bierzemy do ręki powieść, która ma przede wszystkim dostarczyć rozrywki. Sięgając zaś po konkretny gatunek i konkretnego autora wiemy – przynajmniej stali czytelnicy – czego się spodziewać. Tyle tytułem wstępu.

Teraz was zaskoczę – Piotr C. napisał kolejną książkę o kobietach i mężczyznach. Nie spodziewaliście się, prawda? Jednak „Romans” zauważalnie różni się od jego poprzednich tytułów. Różni się tak, że podczas lektury czasem nachodziła mnie refleksja – czy aby na pewno napisał to Piotr C.? Ale po kolei.

Głównym bohaterem książki jest Roman. Roman jest prawnikiem. Bardzo dobrym prawnikiem, którego główne zadanie to zarabianie wielkich pieniędzy. Nie spotkamy go zatem w sądzie. Głównym narzędziem jego pracy jest Excel. Mężczyzna czuje się – na swój sposób – spełniony. Ma apartament w samym centrum Warszawy. Z 29 piętra roztacza się imponujący widok na Pałac Kultury i Nauki. Absolutnie nie narzeka na brak pieniędzy. Może sobie pozwolić na wszystko – drogie samochody, piękne kobiety. Ochoczo zresztą korzysta z uroków życia. W tym momencie pojawia się Chemiczny Ali, jego szef. Ten dziwny pseudonim zostaje wytłumaczony w książce. Roman zostaje wysłany na urlop. Co w tym złego, zapyta ktoś? Ano to, że urlop jest po pierwsze przymusowy, po drugie akurat jest styczeń. Nasz bohater jednak nie poddaje się rozpaczy i kupuje bilety na Jamajkę.

Jednak los bywa przewrotny. Za sprawą jednego telefonu Roman nie trafia na Jamajkę. Trafia za to na zabitą dechami pomorską wieś. Z jego perspektywy jest to co najmniej koniec świata.

Właśnie teraz jest dobry moment, abym wymienił różnice między „Romansem” a poprzednimi książkami Piotra C. Przede wszystkim akcja powieści nie toczy się w Warszawie, a na wsi. Ta zmiana scenografii jest z pewnością wartością dodaną. Zamieszkując w starym domu Roman odkrywa rzeczy, o których wcześniej nie miał pojęcia. Że w piecu trzeba sobie samemu zapalić – inaczej będzie zimno. Że może nastąpić przerwa w dostawie prądu. Że jego super auto średnio nadaje się na rozbite wiejskie drogi. Że istnieje w ogóle życie poza Warszawą.

Sprawa druga to bohaterowie. To już nie tylko korposzczury. To także – za sprawą nowego miejsca – zwykli ludzie z prowincji. Czy przez to automatycznie lepsi niż „warszawka”? Ciekawą postacią jest bez wątpienia Tadeusz – wiejski filozof. Ten gawędziarz przy wódce raczy Romana tak zwanymi „prawdami objawionymi” i ludowymi mądrościami. Czy jednak sam stosuje się do swoich złotych myśli? Trudno oprzeć się wrażeniu, że tymi scenami Piotr C. chciał przenieść swoją powieść na nieco inny poziom. W każdym razie ja polubiłem Tadeusza. Nie polubiłem zaś autora za to, co z nim uczynił. Rozumiem jednak, że takie niestety prawo pisarza.

W książce pojawia się także pies. Pies, który również odgrywa pewną rolę w całej tej historii. Wszystkie te zabiegi nadają powieści pewnej świeżości. Osobiście przypadło mi to do gustu. Niech was jednak to nie zmyli. Piotr C. jest nadal Piotrem C. Wszyscy pruderyjni czytelnicy, których przerażają słowa: cycki, cipa, penis, niech lepiej po tę książkę nie sięgają.

Nie chcę zdradzać fabuły, aby nie odbierać przyjemności z lektury. Okazuje się jednak, że nawet na dalekim Pomorzu są pociągające kobiety. Kobiety zaś – jak wiadomo – potrafią zawrócić mężczyźnie w głowie. Rodzi się pewna relacja, chociaż obie strony nie żywią złudzeń co do siebie. Czy jednak można bezkarnie igrać z losem i uczuciem? Czy zwierzęce pożądanie jest tożsame z czułością i miłością? Jak potoczy się historia Romana i Niki?

Nie będę w tym miejscu rozstrzygał, czy Piotr C. jest specjalistą od relacji damsko-męskich. Nie będę komentował jego spostrzeżeń na temat kobiet i mężczyzn. Powiem po prostu tyle, że „Romans” czytało mi się dobrze, parę razy się uśmiechnąłem. Przeniesienie akcji na wieś, lokalni bohaterowie – to sprawia, że ten Piotr C. jest niby taki sam, ale jednak troszkę inny. Mnie się podobało. Co więcej, uważam, że powinien nastąpić jakiś ciąg dalszy. Wzywam zatem autora: do pióra.

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać