Wojtek Kowalski jest adwokatem, adwokatem był jego dziadek, ojciec i jest jego syn. W książce „Luźne kartki z adwokaturą w tle” autor przedstawia swoje przemyślenia na temat zawodu adwokata, który został mu przekazany niejako w genach, od wczesnego dzieciństwa rozwinęła się w nim fascynacja tym zawodem, a autorytety i dobre wzorce wyniesione z domu sprawiły, że nie zastanawiał się nigdy, czy mógłby robić w życiu coś innego. „Co jest nieuniknione, wydarzyć się musi”
Bardzo ciekawie jest poczytać, jak swój zawód widzi adwokat. Na co dzień zwykły człowiek zna prawników z filmów, książek, które bardziej skupiają się albo na apoteozie prawników, którzy błyszczą w sądzie jak gwiazdy na firmamencie niebieskim, albo też przedstawiani są jako skorumpowani, nieliczący się z nikim i niczym, wyrachowani ludzie. Wojtek Kowalski pozwala spojrzeć na adwokatów z osobistej perspektywy. Autor postrzega proces jako swoistą grę taktyczną, w której sędzia, adwokat i prokurator to rozgrywający, świadkowie to pionki, a oskarżony to nagroda w wygranej rozgrywce.
„Każdy nowy świadek jest nowym wyzwaniem. Jest nową możliwością, nową ewentualnością. Jest potencjalnym rozstrzygnięciem, ostatecznym rozwiązaniem! Bo świadek to wciąż na nowo odradzająca się alternatywa”.
Autor opowiada, jak wygląda struktura sądu, procesu, przytacza anegdoty z sali sądowej, ale też pokazuje jak wygląda funkcjonowanie sądu od strony technicznej. Przytacza wiele anegdot z życia sądu i z procesów. Pokazuje jak przebiega proces:
„Na ogół przed rozpoczęciem procesu mniej więcej wiemy, co możemy osiągnąć, a co jest trudne do osiągnięcia. Realizacja wszelkich zamierzeń tylko w pewnej mierze zależy od nas”.
Reszta to wypadkowa różnych czynników, na które adwokat, czy prokurator nie zawsze mają wpływ. Każda ze stron stara się przeciągnąć szalę zwycięstwa na swoją stronę.
„Ważna jest też technika zadawania pytań. Każdy ma swój własny styl, sposób formułowania myśli, kolejność zadawania pytań. Czasem potrafi być ważny tembr głosu, czasem nawet jego barwa. To pytania tworzą proces”.
Co ciekawe, najmniej istotne jest, czy oskarżony jest winny, czy nie. Gra toczy się o zwycięstwo, jest jak mocowanie się na słowa i dowody, adwokat musi dać z siebie wszystko, by osiągnąć dla oskarżonego uniewinnienie lub jak najlżejszy wyrok. Istotne jest, by nie angażować się emocjonalnie w sprawę, choć z drugiej strony myślę, że nie można też być całkowicie obojętnym na to co robimy i nie wolno dać się zjeść rutynie. Od działań adwokata zależy efekt końcowy, od tego jak przedstawi sprawę przed sędzią może zależeć czyjaś wolność, a nawet życie, choć to ostatnie to nie w naszym kraju, nie ma u nas bowiem kary śmierci (na szczęście). Do zawodu prawnika: sędziego, prokuratora, czy adwokata trzeba mieć odpowiednie predyspozycje, myślę, że oprócz solidnej wiedzy ogromne znaczenie ma sposób mówienia, erudycja, bystrość, adwokat musi cały czas mieć się na baczności, by wykorzystać każdy, nawet najdrobniejszy element, który może mieć znaczenie w rozgrywce, jaką jest proces sądowy.
„Adwokat wyczekuje. Wyczekuje – bo w ten zawód wpisana jest niepewność […] Aby potrafić czekać, trzeba nauczyć się cierpliwości”.
Proces sądowy, jaki wyłania się ze wspomnień Wojtka Kowalskiego jest jak rozgrywka szachowa, w której czekanie jest wpisane w grę.
Opowieści zapisane w formie niewielkich rozdziałów, które zmieściłyby się na kartkach, jak w tytule książki, są niezwykle poetyckie, jak historie opowiadane przy ciepłym kominku i dobrej kawce. Można w nich wyczytać ogromny szacunek do zawodu, który u zwykłych ludzi wzbudza respekt. Człowiek szukający pomocy u adwokata składa w jego ręce swoje życie i wierzy, że ten zrobi dla niego wszystko, by wyciągnąć go z opresji, w jakiej się znalazł. To wielka odpowiedzialność, a podołanie takiemu zaufaniu nie jest rzeczą łatwą. Tylko umiejętność zdystansowania się pozwala adwokatowi rzeczowo zająć się sprawą klienta.
„Luźne kartki z adwokaturą w tle” to niewielkich rozmiarów książeczka, ale napisana pięknym językiem, z której wyłania się miłość i szacunek do zawodu, a nie ma nic piękniejszego w życiu, niż lubić swoją pracę.