„Każdy rozdział jego życia leżał przede mną otworem, wystarczyło, bym się ośmieliła, i mogłam w nim szperać do woli i sprawdzać, co mi się podoba. Musiałam tylko odgrywać swoją rolę, do której mnie przygotował – Niedzielnej Dziewczyny. Będę się uśmiechać, ulegać mu, będę słodka i urocza, a jednocześnie będę potajemnie zbierać, to czego potrzebuję, by kupić sobie wolność”.
„Niedzielna dziewczyna”, to „książka błyskawiczna”. Człowiek siada i przewraca pierwszą stronę, by nim się zorientuje dotrzeć do tej ostatniej, nie zauważając, jak słońce znika za horyzontem, a oczy zaczynają się męczyć w ciemności. Debiutancka powieść Pip Drysdale jest bogata w ważne pojęcia psychologiczne, jakie spotykamy w życiu, z którymi główna bohaterka musi się borykać. Cudownie lekkie pióro, dobre przesłanie i momenty, w których serce podchodzi do gardła. Pisarka już na wstępie oplata nam wokół szyi sznur niepokoju, ujawniając parę kart – tych, które mają czytelnika zatrzymać, rozpalić ciekawość. Powolutku odsłania następne, bawiąc się z nami w kotka i myszkę. Gdy już myślimy, że sytuacja się wyklaruje, natrafiamy na ścianę.
„Na początku wszystko było takie proste: ja należałam do niego, on do mnie. To była prawdziwa magia, jak życie w wiecznym zmierzchu. Aż po paru miesiącach zapadła noc. Powoli tkał się wokół nas całun ciemności”.
Pojęcie dobra i zła było rozpracowywane przez wielu filozofów. Do książki „Niedzielna dziewczyna” wpasowuje się, jak ulał Friedrich Nietzsche. Ów człowiek obrócił w popiół twierdzenie, jakoby dobro i zło dało się uniezależnić. Ustalił, że to pojęcia subiektywne, zależne od sytuacji, w jakiej znajduje się jednostka posługująca się nimi.
„Wszystko co uważamy za wartości jest względne i subiektywne. W szczególności wartości moralne. Nie ma moralności obiektywnej, powszechnie obowiązującej; każdy ma taką jaka mu dla jego celów życiowych jest potrzebna i jaka odpowiada jego uczuciom.”
Warto zapamiętać sobie owe zdania przy tej lekturze…
Każdy z nas przynajmniej kilkanaście razy w życiu musi znaleźć się na jego zakręcie. Takim momentom towarzyszą emocje, z którymi każdy radzi sobie, jak tylko może. Czy może istnieć zły sposób poradzenia sobie z negatywnymi uczuciami? Chyba każda metoda na wyjście z dołka powinna być dobra, ponieważ choć człowiek, jako istota społeczna potrzebuje ludzi, a z nimi by dobrze żyć, trzeba się liczyć to fakt, który nie ulega negocjacjom. Należy jednak pamiętać, że przede wszystkim na piedestale należy stawiać siebie. Nie pomożemy nikomu, jeśli najpierw nie pomożemy sobie.
Taylor, dwudziestodziewięcioletnia dziewczyna właśnie została wepchnięta do emocjonalnej dziury przez swojego byłego. Co się robi w takiej sytuacji? Przyjaciele, alkohol, imprezy, ewentualnie płacz i histeria w domu na głucho zamkniętym. Niedzielnej Dziewczynie nic nie pomaga. Były nie zadowolił się bowiem samym sercem dziewczyny, które złamał, wyciągnął rękę także po jej dobre imię. Udało mu się. Zbezcześcił dowód miłości, którą próbowała zakochana w nim ratować, zgadzając się na coś absurdalnego. Wszystko dla miłości. Błąd dziewczyny ujrzał każdy, kto wszedł na odpowiednią stronie, na której widniało jej nazwisko, pod filmikiem, który bez problemu mógł pozbawić ją pracy i wielu znajomości, czy dobrych perspektyw na przyszłość. Któż w końcu zatrudniłby osobę, którą nagrano, jak uprawia seks z osobą tej samej płci i upubliczniono?
Powszechnie uważa się, że człowiek jest w stanie więcej znieść psychicznie, niż fizycznie, więc to drugie zdrowie i jego granice, są bardziej warte uwagi. Nic bardziej mylnego. Ból fizyczny ma po prostu to do siebie, że gdy się przekroczy pewne bariery, człowiek traci zdolność do życia. Akcja serca ustaje, a wraz z nią reszta funkcji życiowych. W życiu jednak śmierć nie jest najgorszym, co może nas spotkać. Przekroczenie barier psychicznych jest o tyle gorsze, że nie tak widoczne. Jadąc autobusem nie możemy przejrzeć siedzącej obok osoby. Nie wiemy, kim jest, dokąd jedzie ani co robiła zanim wsiadła do pojazdu. Możemy wymieniać uśmiechy z seryjnym mordercą, a nie będziemy mieli o tym pojęcia. Ile było przypadków, kiedy współmałżonek po wieloletnim pożyciu dowiaduje się, że przez te wszystkie lata sypiał w jednym łóżku z potworem? Nie jesteśmy w stanie poznać samych siebie, by wiedzieć co zrobimy w sytuacjach niecodziennych, a co dopiero drugiego człowieka, któremu nie jesteśmy w stanie wejść do głowy.
„Każdy jednak ma swoje ograniczenia, swoje granice, których nie wolno przekraczać, zaś Angus ewidentnie przekroczył moje.(…)Policzki mi płonęły. Serce tłukło się jak szalone w klatce piersiowej. Kiedy mózg w końcu pojął potworność oglądanych obrazów i kliknęłam w krzyżyk rogu ekranu, wyłączając nagranie, zanim rozległ się jakiś kompromitujący dźwięk, coś we mnie pękło. Coś ważnego. Niemal usłyszałam ten trzask. Może ufność. Może cnota. A może zdrowy rozsądek.”.
W Taylor pękła część jej istoty. Pękła tama, która trzymała jej dusze, osobowość, jako ideał uprzejmości, dobroci, tolerancji i przebaczenia. Pękła w niej Niedzielna Dziewczyna, ponieważ jej życiowe motto wyrzuciła do śmieci. W żyłach popłynęło gorące uczucie do Angusa Hollingswortha, równie silne co miłość – nienawiść, która żądała wyrównania rachunków. Pragnęła zemsty.
„Pragnęłam zgliszczy. Płonących zgliszczy. Takich, jakich pragnąć może tylko kobieta naprawdę zdradzona. Miałam dość usprawiedliwiania go, dość roli ofiary, dość udawania miłej”.
Ah, zapomniałabym – nasz pan eks jest nie tylko pozbawiony sumienia i poczucia szacunku do kobiet, lecz także niewyżytym seksualnie, zdradzającym „miłość swojego życia”. Każdy więc pragnąłby rozlewu krwi, to najzupełniej normalna reakcja organizmu. Czasem jednak, lepiej odpuścić. Zaakceptować to, co jest. Porzucić to, co było i zająć się tym, co będzie. Człowiek sam rządzi swoim życiem, jego dziejami. Przed nami rozpościerają się liczne scenariusze, a my nieświadomie wybieramy któryś, działając z różnych pobudek. Czasem głupota, czasem miłość, czasem pragnienie odwetu. Przeważnie jednak drogi, na jakie wtedy wchodzimy, choć ich wejście jest kolorowe, już za furtką rozpościerają się chaszcze i strome pagórki, gdzie łatwo o wypadek, zaś przy końcu o większą tragedię…
„…nie byłam otwarta na racjonalne argumenty: przepełniała mnie rozpalona do białości furia znana tylko młodym, udręczonym i zranionym. Tak więc Los niewiele miał do roboty – musiał poustawiać dokoła mnie to swoje kosmiczne domino i czekać, aż przewrócę pierwszą kostkę. A ja przewróciłam jak na zawołanie i wypuściłam w eter swoje pragnienia zniszczenia tego człowieka, ta pierwsza kostka domina przewróciła się nieodwołalnie i ruszył łańcuch zdarzeń”.
Taylor uzbrojona w rady Sun Tzu, podjęła działania mające na celu wyrównanie rachunków, by zranione serce i duma, mogły zacząć się regenerować. Niestety, chęć zemsty jest jak trucizna. Zatruwa i serce, i umysł ,i rzadko kiedy do dobra prowadzi.
„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie.”
Niedzielna Dziewczyna dopuszcza się kilku występków. Dysponując kluczami do domu byłego i wieloma informacjami na wagę złota, zalewa mu kuchnie, zabiera przynoszące skarpetki szczęście, narkotyki (niechcący) podsyła pod nos sąsiadce i…płaci za usługi prostytutek z służbowej karty chłopaka.
Owe akty zemsty plus spędzenie nocy z pociągającym i magnetycznym klientem z pracy, nie pomagają jednak zdradzonej. Na co więc ów trud, skoro na nic się zdał? Przelotny romans dołożył jej jeszcze, wyciągając na tapetę, stare rany. Ojca. Ojca, który podwójne życie prowadził. Ojca, który rozciął serce matki i poturbował psychikę córki. Ojca, który dla Taylor umarł, gdy siedem lat miała. Mimo całej nienawiści, jaką do niego żywiła. Ukształtował ją. Przez niego pragnęła szczęśliwego zakończenia swojej miłosnej historii. Pragnęła całym sercem mężczyzny, który włożył by jej na palec obrączkę, i który przyrzeknie, że nigdy jej nie opuści. Że wypełni pustkę w sercu, jaką pozostawił po sobie ojciec.
Wydaje się, że trzeba się pozbierać, żyć dalej, co też zamierza Taylor uczynić. Wtem rozlega się pukanie do drzwi. Angus. Angus, który kajać się przyszedł z różami. Miał on rzekomo zrozumieć swe błędy i wagę uczucia, jakim ją darzył.
„Miał rację: wszystko przez prochy. I kiedy stałam, patrząc na niego, gorąco pragnęłam, żeby tę sytuację dało się naprawić.(…). No spójrz na mnie: nawet nie mogę spać, gdy ciebie nie ma w łóżku. Te ostatnie dziesięć dni to było piekło. Jesteś moją Niedzielną Dziewczyną, kochanie. Zawsze będziesz”.
W dorosłej już kobiecie, odzywa się spragnione miłości dziecko. Dziewczynka, która dowiedziała się, że miłość nie zawsze musi być prawdziwa, chce ciepłego uczucia. Dziecko skrzywdzone, pragnie traktować innych tak, jak samo by chciało być traktowane.
„Nigdy nie miałam słabości do Pierce’ów Brosnanów tego świata. Nie ufałam ich gładkości, ich fornirowanej fasadzie i tej pełni, którą w nich wyczuwałam. Pełni oznaczającej, że mnie nie potrzebują. Moje serce zawsze zdobywali wewnętrznie załamani i nieprzewidywalni, poezja ich wyszczerbionych krawędzi przemawiała do mojej wyobraźni.(…). Zawsze w Angusie była jakąś pustka, bezbronność, którą ja chciałam wyleczyć. I po prosty nie sposób było mu nie wybaczyć. Nawet jeśli rozum błagał o coś wręcz przeciwnego”.
Kwiaty zostają wsadzone do wazonu, a Taylor w ramiona Angusa. Angusa, który wrócił z wyjazdu w góry, który mieli spędzić razem, a który w rzeczywistości spędził z byłą kochanką. Anugs, który dzień wcześniej otworzył zdziwiony drzwi dwóm panią do towarzystwa, które prócz płaszcza i żółtych kokard nic na sobie nie miały.
Kokardą podobną niedługi czas potem związuje dłonie na nowo zdobytej Taylor, której powrót ostrego seksu nie alarmuje tak, jak powinien. Taylor, którą nie nauczył pobyt u lekarza, po zbyt ostrym stosunku. Taylor, która nie raz nie dwa, z głową wciśnięta w ścianę, usiłowała złapać oddech, gdy wspaniały chłopak zaciskał dłoń, na jej gardle.
Każdy związek na początku wydaje się cudowny. W końcu dwoje ludzi wciąż siebie poznaje. Potrzeba więc dalej ukrywać swoje niedobre nawyki, cechy, które mogłyby irytować. Potrzeba czasu by taka więź się umocniła i żeby człowiek na tyle w jej siłę uwierzył, aby zacząć odkrywać słabsze karty. To jedna możliwość. Druga jest taka, iżeli danej osobie po jakimś czasie przestaje zależeć, na tyle by się pilnować. Takie cechy w „ukochanej osobie”, są niczym metka nieco za sztywna. Rano mówisz ‘’rozchodzę, w końcu to nic takiego’’, a wieczorem rzucasz bluzgami, szarpiąc za ubranie, by ów ‘’drobiazg’’ przestał nieprzyjemnie uwierać czy drapać.
Utarło się, jakoby to mężczyźni częściej byli tymi, których drugie oblicze jest nieco trudniejsze do przetrawienia. Może tu chodzić o to, że są skłonniejsi posługiwać się dewizą „coś danego na jakiś okres, co nie uległo zmianie, pozostanie dane na zawsze”. Rzekomo kobiety za młodu są wizualnie różne – jedna taka, druga śmiaka, trzecia owaka, a po jakimś czasie to się robi jedno i to sam. Jeżeli faktycznie chcielibyśmy się posługiwać taką analogią, to byłaby też podobna, co do mężczyzn sposobu bycia – jeden spokojny romantyk, drugi nieco narwany dowcipniś, trzeci ponury inteligent. A po paru tygodniach, miesiącach czy latach to się robi jedno i to samo.
Taylor ma wrażenie, jakby na początku relacji była z innym człowiekiem, niż pod jej „koniec”. Życie z początku było, jak z filmu: tutaj bukiet do pracy, tutaj telefon ze spotkania służbowego, by jej powiedzieć, że kocha i tęskni, długie kąpiele. Seks: czasem czuły i delikatny, czasem ostry. Wieczna huśtawka. Angus coraz częściej był poirytowany, duchem nieobecny i łatwo dawał się ponieść emocjom. Dziewczyna uważała, że taka już jest droga do zażyłości – pełna przeszkód, natomiast namiętność jest bronią obosieczną i skoro pragnie tego kochającego Angusa, to musi także zaakceptować jego mroczne oblicze.
Po powrocie do siebie, Taylor jest inna, choć jeszcze tego nie widać. Niedzielna Dziewczyna przecież w końcu pękła. Mimo to nie dostrzega szczegółów, jakie powinna. A raczej dostrzega, lecz mylnie je interpretuje. Nie wydaje jej się podejrzana nagła zmiana frontu chłopaka. Dopiero przypadkowo wzięty do ręki pendrive otworzy jej oczy, na fakt, iż przez ten cały czas spotykała się z osobą, borykającą się nieświadomie z zaburzeniami dysocjacyjne. Z psychopatą lub socjopatą, który pragnie ją tego, czego przed przytuleniem bukietu róż, pragnęła i ona. Ona, która musi stawić czoła osobie, która ma niejedno na sumieniu. Osobie, która w każdej chwili może ją skrzywdzić. Co z tego wyniknie? „Przetrwają, kurwa, najsilniejsi”. Kto przetrwa? Kto wygra? I w jaki sposób zobrazuje się wygrana?
„Człowiek myśli, że skoro jest wolny, to poczuje ulgę. Ale nie. Jest tylko ta ciemność, osadzająca się na duszy. I świadomość, że już nikt nie będzie cię tak naprawdę znał. Że grając w Prawda czy Wyzwanie, już nigdy nie wybierzesz prawdy.”
Informacje o książce:
Tytuł: Niedzielna dziewczyna
Tytuł oryginału: The Sunday Girl
Autor: Pip Drysdale
ISBN: 9788381108614
Wydawca: Sonia Draga
Rok: 2018