Chuligan. Według słownika języka polskiego jest to „człowiek naruszający normy współżycia społecznego, osoba biorąca udział w bójkach, dokonująca dewastacji mienia publicznego, popełniająca drobne przestępstwa„. Z chuliganami nie chcemy mieć nic wspólnego. Obwiniamy ich o zdewastowane przystanki, bazgroły na murach itp. Czujemy wobec nich obawę, staramy się schodzić im z drogi.
Może nas więc zdziwić fakt, że Witold Gadowski swoją najnowszą książkę zatytułował „Dziennik chuligana„. Czyżby autor zmienił profesję, stając się zamiast publicysty i dziennikarza takim chuliganem właśnie? Myślę, że pana Gadowskiego nie trzeba szerzej przedstawiać. To znany dziennikarz, a jego najnowsza książka jest trzecią z kolei pozycją wydaną przez wydawnictwo Replika. Poprzednie dwie: „Lokal dla awanturnych” oraz „Krew nie woda. Polskie zapiski współczesne” również zostały zrecenzowane na łamach naszego portalu. Osobiście miałem przyjemność rozmawiać z autorem. Podczas Krakowskich Targów Książki w ubiegłym roku dyskutowaliśmy nawet o tym, kogo by zdymisjonował w rządzie premier Beaty Szydło. Przyznam się, że byłem nieco zaskoczony odpowiedzią.
Powiedziałem, że autora nie trzeba przedstawiać. Tak więc nie zrobię tego, pozwalając, oddając głos samemu Panu Witoldowi. Charakteryzuje siebie tymi słowami: „Jestem biały. Jestem heteroseksualny. Jestem katolikiem„, dodając przy tym, że tak właśnie „brzmią trzy najbardziej niepoprawne, najbardziej niecenzuralne zdania współczesnej Europy„. Konsekwentnie Gadowski jest ze swoimi czytelnikami szczery, zwracając się do nich wprost „i jeszcze jedno: jestem konserwatystą, bo możecie lubić moje poglądy, albo i nie… a ja i tak ich nie zmienię„.
Książka, tak jak dwa wspominane już przeze mnie tytuły, jest zbiorem krótkich felietonów, traktujących o różnych ważnych sprawach. Znajdziemy więc tutaj dywagacje autora na temat piękna (felieton: „Dlaczego okradają nas z piękna”), religii („Jezus od Salwatorianów”), Europy („Europa jak garnitur na miarę”), a także mediów społecznościowych („Facebook – dziecko Orwella”).
Najwięcej jednak miejsca Gadowski poświęca polityce. Bardzo ostro komentuje sytuację w Polsce. Bez politycznej poprawności pisze o takich palących problemach jak uchodźcy, islam, globalizacja.
Przybliżmy więc niektóre jego poglądy, aby jeszcze bardziej zachęcić do lektury książki. Według pana Witolda,
„Polska jest od góry do dołu upstrzona komunistycznymi pozostałościami i z roku na rok coraz trudniej je usuwać, coraz trudniej Polskę deratyzować, bo coraz większy i coraz bezczelniejszy staje się opór postubeckiej elity. Warto jednak zdać sobie sprawę z faktu, że walka z komunistyczną symboliką to także walka o pamięć, o wychowanie nowych pokoleń”.
Felieton, którego fragment przytoczyłem, opatrzony jest datą 7 stycznia 2013. Czy autor przeczuwał, co przyniesie przyszłość? Po pierwsze, z tezą Gadowskiego trudno polemizować. Należy ją przyjąć jako oczywisty fakt, którego potwierdzenie znajdujemy na każdym kroku. Przypomnijmy sobie, co się stało, gdy nowy rząd próbuje zmienić ten stan rzeczy. Najpierw Sejm uchwalił ustawę, na mocy której z przestrzeni publicznej zniknąć mają ulice i place, noszące miano komunistycznych zbrodniarzy. Listę nazw do zmiany rekomendować miał samorządom Instytut Pamięci Narodowej. Już takie posunięcie, spotkało się z protestami. Były one jednak dopiero przedsmakiem tego, co nastąpiło po tak zwanej „ustawie dezubekizacyjnej”. Przeciwko rządowi wybuchła fala protestów. Byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, sprzymierzeni z tzw. Komitetem Obrony Demokracji, wyszli na ulice, broniąc swoich przywilejów. Po trzydziestu latach wolnej Polski, kiedy nowy, patriotyczny rząd próbuje przywrócić poczucie historycznej sprawiedliwości, spotyka się z zaciekłym oporem środowisk „komunistycznych”. Myliłby się bowiem ktoś, kto zarzuci mi, że komunistów w Polsce już nie ma. Owszem, oni są. Zawierając korzystny układ z częścią Solidarności podczas obrad Okrągłego Stołu, zapewnili sobie pieniądze, stanowiska i wpływy. Nie mogą więc sobie pozwolić na to, aby demokratycznie wybrany rząd tych wpływów ich pozbawił. Stają więc ramię w ramię, – nazwani bardzo mocno przez sympatyków tzw. dobrej zmiany – „komuniści i złodzieje”. O nich to mówi Gadowski „byli esbecy, ciągle aktualni zdrajcy i ich pobratymcy już tak się w tym pomieszaniu rozdokazywali, że teraz każą nam się czcić jako autorytety„. Karmi nas jednak nadzieją, że „kłamcy przeminą, tak jak przemija szkarlatyna, śnieg i smród„.
Bardzo ostro ocenia on rządy Donalda Tuska i Ewy Kopacz, przedstawiając własną ocenę ich kariery:
„sprzedać wszystko, co się da, okłamać kogo się da, obiecać co się da, byle tylko wyrwać się z własnego kraju, spieniężyć swoje szalbierstwa i udawać, że coś się robi”.
Nakreśliłem – bardzo skrótowo – stosunek Gadowskiego do sytuacji politycznej Polski. Oprócz tego w książce znajdujemy bardzo ciekawe teksty o Kurdach, islamie i kondycji współczesnej Europy.
Mam jednak wrażenie, że w swoich felietonach pan Witold najbardziej krytykuje… dziennikarzy. Może się to wydawać dziwne- wszak sam jest jednym z nich. Ma jednak bardzo krytyczne zdanie o swoich kolegach, zarzucając im nierzetelność, stronniczość, kłamstwo. Kwintesencją opisu tego środowiska jak przywołane zdanie pewnej znanej dziennikarki (jakiej? sięgnijcie po książkę): „Prawda już została ustalona, żadne fakty jej nie zmienią„. To kuriozalne zdanie oddaje obraz dziennikarstwa dominującego obecnie w Polsce. Jednoznaczne ma zdanie autor o kolegach spod znaku GW i TVN.
Wróćmy jednak do terminu „chuligan”. Gadowski określa tak siebie właśnie przez wzgląd na język i styl jakim się posługuje. Dla jego czytelników nie jest zaskoczeniem otwartość i szczerość prezentowanych poglądów. Nie ma w książce żadnego owijania w bawełnę, nie ma chęci przypodobania się komukolwiek. Autor, rzetelny dziennikarz, stara się tylko, aby czytelnik razem z nim zbliżył się do Prawdy. Prawdy o świecie, o religii, prawdy o Polsce.
Możemy się z nim nie zgadzać. Możemy polemizować. Nie możemy jednak obok jego tekstów przejść obojętnie.
Wybaczcie mi, jeśli recenzja ta wydaje się Wam również recenzją „chuligana”. Jeśli rażą kogoś użyte sformułowania, czy zbyt dosadne słowa. Może dzięki temu, jak chce Witold Gadowski, „przestaniemy być letnimi, a zaczniemy działać”.
Na sam koniec – aby nie być posądzonym o bezkrytyczne uwielbienie wobec autora – w jednym felietonie znajdujemy poważny błąd. Przywołuje mianowicie Gadowski fragment z Ewangelii, traktujący o tym, jak wśród Żydów rozniosła się pogłoska o wykradzeniu ciała Jezusa (zob. Mt 28, 8-15). Błędnie jednak informuje czytelnika o tym, że perykopa ta czytana jest w Wielki Poniedziałek. Panie Witoldzie, Wielki Tydzień rozpoczyna się w poniedziałek po Niedzieli Palmowej i kończy w Niedzielę Zmartwychwstania. To wtedy mamy Wielki Poniedziałek, Wtorek itp. Natomiast dzień, o którym Pan mówi to Poniedziałek w Oktawie Wielkanocy, czyli Poniedziałek Wielkanocny. Tylko za to uchybienie terminologii katolickiej otrzymuje Pan ode mnie – było nie było teologa – bardzo mocną „9”, zamiast „10”.
Zachęcam do lektury. Wszystkich, którym w jakikolwiek sposób leży na sercu Polska.
Witold Gadowski „Dziennik chuligana” – jak zawsze w punkt.
Informacje o książce:
Tytuł: Dziennik chuligana
Tytuł oryginału: Dziennik chuligana
Autor: Witold Gadowski
ISBN: 9788376745985
Wydawca: Replika
Rok: 2017