Powieści osadzone w realiach historycznych muszą stawić czoła wyzwaniu o wiele większemu, aniżeli jej fikcyjne odpowiedniki. Trzeba tutaj bowiem trzymać się faktów, które stają się wykładnią dla całej warstwy fabularnej. Autor ma wówczas o wiele mniejsze pole do popuszczenia wodzy wyobraźni, każde wątki fabularne muszą zostać poparte faktami. Jednak historia uczy nas tego, że jest to nauka wyjątkowo podatna na manipulacje, gdzie jedno wydarzenie, opowiedziane przez dwie różne strony, może wyglądać diametralnie inaczej. Bohaterowie mogą stać się czarnymi charakterami i na odwrót. Historię piszą ci, którzy wygrali i to oni decydują o tym jak zostanie ona odebrana przez następne pokolenia. Każda kronika wojny, każdego konfliktu, która jest nauczana w szkołach, jest dziełem propagandowym. Historię opisaną w pierwszym tomie książki „Przyjdź Królestwo Twoje” można odebrać w taki właśnie sposób, ale tylko jeśli głęboko wierzy się w to co napisałem powyżej. Jak inaczej odebrać historię początków chrześcijaństwa, jeśli nie przez pryzmat tego czego uczą w szkołach – uciśnionych ludzi, którzy byli wystawiani na arenach przeciwko lwom i tygrysom. Początki chrześcijaństwa znamy właśnie w taki sposób, bo w końcu to ta religia wygrała. Książka Pana Edwarda H. Gryfa pokazała fikcyjne losy bohaterów, którzy byli świadkami rodzenia się chrześcijaństwa, niestety z perspektywy już wygranej, czyli nam obecnej.
Początek całej książki znajduje się, przewrotnie, na jej rewersie. Znajdujemy tam dwa wytłuszczone pytania: „Czy Jezus zmartwychwstał? A może jego śmierć upozorowano w imię interesów Imperium Rzymskiego?”. Zanim czytelnik zdąży otworzyć książkę, już jest postawiony przed pytaniami, które spędzają sen z powiek od dwóch tysięcy lat. Jednak zanim zostanie postawiona jakaś teza, muszą zostać przedstawione dowody. Pan Gryf zaczyna swoją opowieść od krótkiego wstępnego rozdziału w którym sam Poncjusz Piłat, w wyjątkowo lakoniczny sposób przedstawia powody kierujące jego osobą, a tłumaczące wysłanie do Rzymu swojego „testamentu”, w którym pragnie ujawnić co naprawdę zaszło w jego Guberni. Oczywiście dla czytelnika nic nie jest oczywiste, poprzez bełkotliwy schemat narracji w wykonaniu Piłata. Sprawa ma się już inaczej kiedy do głosu dochodzi meritum fabuły, a przynajmniej jej początki. W wyjątkowo krwawy sposób zarysowują się na pierwszych stronach, co tylko podkreśla gwałtowność dalszej historii. Już na pierwszych stronach, autor pokazuje, w jaki łatwy i do tego wymowny sposób, jest w stanie pokazać prześladowania chrześcijan w starożytnym Rzymie. Wszystko to jest jednak tłem dla prawdziwej fabuły, która oparła się na intrygach z najwyższych szczebli, w których uczestniczy ktoś na wzór głównego bohatera – Konstantyn – syn Imperatorta. Piszę „ktoś na wzór bohatera” ponieważ pretendentów do tego tytułu jest wielu poprzez całą książkę, jednak najgroźniejszym z nich staje się Makencjusz. Konstantyn upatruje swojej victori w podburzeniu Chrześcijan do buntu, co ma mu dać władzę. Jego mała rewolta do której sam należy, doprowadza go, już na samym wstępie książki przed gniewne oblicze Imperatora, który w bardzo wymowny sposób pokazuje mu co czyni z nieposłusznymi. Konstantyn, przechodzi więc do defensywy, wiedząc, że może być na przegranej pozycji względem Makencjusza, ale walka dopiero się zaczęła.
Czytając każdą kolejną stronę „Przyjdź Królestwo Twoje” miałem wrażenie jakbym czytał książkę fantasy najwyższych lotów. Intryga goni intrygę, dworskie korytarze zdawały się wypełnione szeptem skrytobójców, a kiedy przychodziło do konfrontacji różnych frakcji, było krwawo i bez pardonu. Gdzieś w tle słychać zawodzące krzyki umierających na arenach chrześcijan, które są tłumione przez dekrety senatu, nie mogącego już opanować nowej religii. Wielobóstwo znajduje swój ostatni bój w prześladowaniach, paleniu świętych ksiąg, ważnych dla nich i ospałego oczekiwania końca na marmurowym tronie Imperatora za sprawą Konstantyna. Historia ma jednak zupełnie inne plany dla bohaterów książki Pana Gryfa.
Bardzo istotną rzeczą, która wyjątkowo wyraźnie zarysowała się w książce Pana Gryfa, jest rzeczowe podejście do bohaterów. Autor nie próbuje ich pokazać w świetle naszych czasów, ale kładzie duży nacisk na realność opisywanego przez siebie świata. Skutkuje to wieloma cytatami z Łaciny, nie tylko w nazewnictwie ale także zdaniach wypowiedzianych przez bohaterów jego książki. Inną sprawą są próby przełożenia łaciny bezpośrednio na język Polski jak np.: Chrystus nazywany jest Chrystosem. Dodaje to całości nieco świeżości i Rzymskiego akcentu, który i tak jest bardzo wyraźnie obecny w „Przyjdź Królestwo Twoje”.
Jest jedna istotna rzecz, która znacząco przekonała mnie do książki Pana Gryfa. Przez całą jej lekturę miałem wrażenie jakbym czytał książkę fantasy. Zdziwiłem się w jak prosty sposób można opowiedzieć historię sprzed dwóch tysięcy lat, która będzie miała taki wydźwięk. Przypuszczalnie za dwa tysiące lat, nasze czasy będą odbierane w sposób podobny, ale to nie jest teraz ważne. To co jest ważne, to żebyście sięgnęli po „Przyjdź Królestwo Twoje” i sami ocenili czy miałem rację w mojej ocenie.
Informacje o książce:
Tytuł: Przyjdź Królestwo Twoje. Tom 1 Władza i Wiara
Tytuł oryginału: Przyjdź Królestwo Twoje. Tom 1 Władza i Wiara
Autor: Edward H. Gryf
ISBN: 9788379429288
Wydawca: Novae Res
Rok: 2015