Fantastyka

Kraina Martwej Ziemi. Tom 2. Grom i Szkwał – Jacek Łukawski

Recenzja książki Kraina Martwej Ziemi. Tom II. Grom i Szkwał - Jacek Łukawski

Kraina Martwej Ziemi. Tom 2. Grom i Szkwał
Jacek Łukawski

W zdradliwym szkwale, pośród drapieżnych gromów, tam, gdzie przebijają się latające łodzie, tu, na ziemiach dumy, honoru i dzikości – w Krainie Martwej Ziemi – pasjonującym świecie fantasy wykreowanym przez Jacka Łukawskiego losy jego bohaterów znalazły swój dalszy ciąg. Wznieście twarze ku niebiosom! Nie obawiajcie się mrocznej martwicy! Wszakże drugi tom „Krainy Martwej Ziemi” zatytułowany „Grom i Szkwał” okazuje się wyborną kontynuacją dzieła. To niezwykła powieść!

Czytelnicy pierwszej części książki, pamiętnej „Krwi i Stali”, pamiętają, iż jej finał nie napawał optymizmem jeśli chodzi o przyszłe dzieje Wondettel, choć to sformułowanie i tak będzie tylko marnym recenzenckim eufemizmem. Przecież „Krew i Stal” na ostatnich kartach krwią tryskała jak w krwawej łazi, która swe odbicie znajdowała w błyszczącej i zabójczej stali. Jacek Łukawski wówczas pozostawił czytelnika w narkotycznej niepewności, wymieszanej z troską o losy bohaterów, których zdążył autentycznie polubić – Arthorna, Marcasa i Garharda. Trzymajcie się jednak mocno, bowiem „Grom i Szkwał” tej niepewności nadaje nowych barw. To barwy wojny, zdrady i magii. Wiele rzeczy, których można było się po kontynuacji spodziewać… nigdy się nie wydarzyło. Na tym między innymi polega wielkość drugiej części „Krainy Martwej Ziemi”, czyli na nieprzewidywalności i łamaniu schematów przez Jacka Łukawskiego, który nie tylko fenomenalnie rozbudował wykreowany przez siebie świat fantasy, ale też nadał swoim bohaterom większej wyrazistości.

Autor równocześnie na kartach „Gromu i Szkwału” wprowadził nowe postacie, tak bardzo intrygujące i pobudzające wyobraźnię jak olbrzym Ark Olson reprezentujący Płanetników, demoniczna, podstępna i wyuzdana mroczna Pani Nyz’gam albo – przepraszam za wyrażenie – cuchnąca starością Garaxanarada z Dwargów, będąca jednym z kluczy do rozwiązania zagadek Krainy Martwej Ziemi. To bohaterowie, jak to w przypadku Jacka Łukawskiego bywa, z dużą precyzją naszkicowani, oddający czytelnikowi część siebie, zmuszający go do zajęcia stanowiska, stania się częścią tego świata. To wielka wartość „Gromu i Szkwału”, tak jak każdego wybitnego fantasy, które zabiera swoich odbiorców tam, gdzie toczy się akcja. Do jej porywającego centrum. A w drugiej części „Krainy Martwej Ziemi” porywających historii znalazło się aż w nadmiarze! Za dużą ich część odpowiadają dawni bohaterowie, czyli drużynnik Arthorn, którego poznajemy wielowymiarowo, w jego męstwie i w rozterkach. To bohater, który już teraz jest legendą. Tak jak jego przyjaciel Marcas, niczym węgierski kompan, i do szabli, i do szklanki, któremu administracyjne obowiązki ciążą bardziej, niż horda powrotników do ponownego odprawienia. Jest i sędziwy Garhard, ostatni sprawiedliwy w Wondettel…

…losy tych trzech bohaterów, a właściwie Arthorna i życzliwych mu ludzi stanowią ważne fragmenty osi fabularnej „Gromu i Szkwału”. Celowo nie napisałem „najważniejsze”, ponieważ środek ciężkości w tym przypadku rozłożył się niemal równomiernie pomiędzy drużynnika Arthorna i księżniczkę Azure. Ona, prawowita następczyni króla Mergippa, została naszkicowana przez Jacka Łukawskiego w iście spektakularny sposób. Każde pojawienie się Azure na stronach „Gromu i Szkwału”, to niemal każdorazowe przyjście plagi. Jej rude kosmyki włosów zwiastują nadejście ognia, a wypowiadane przez nią słowa są jak rozprzestrzenianie się zarazy. Kim jesteś księżniczko? Czym się kierujesz w swoim postępowaniu? Nie umniejszając nawet w małej mierze losom Arthorna, to Azure okazuje się kolejnym magnesem „Gromu i Szkwału”. Obecność tej rozdartej i podstępnej księżniczki wydaje się drugą stroną lustra, uzupełnieniem… ekhm… etosu Arthorna. Rozbudowanie tej postaci przez Jacka Łukawskiego, tak bardzo niebanalne i wymykające się prostym wyobrażeniom, zapewnia „Krainie Martwej Ziemi” posłuch wśród wszystkich odważnych, gotowych na przygodę czytelników fantasty.

Na stronach dzieła poznajemy też innych bohaterów – dokładniej, tych znanych, na nowo, tych debiutujących. Kolejnym majstersztykiem w wykonaniu Jacka Łukawskiego okazuje się psychologiczny portret Lorda Aurissa, wciąż okrytego aurą odpornej na umysł czytelnika tajemnicy, inaczej niż w przypadku mężów dobywających miecza lub mocy w potrzebie, takich jak Lord Salabesh, Czcigodny albo Salval. W tym świecie wciąż będziemy też spotykać jadowitego Mathonwę, choć jego rola zdaje się ograniczać wobec romantycznego (i skutecznego!) w swej potędze Fardora. Tymczasem interesujący wydaje się fakt, że słowo orhekryst pada tu tylko jeden raz, choć jego znaczenie wciąż pozostaje ważne. Jacek Łukawski pozostaje również wierny słowiańskim obyczajom. Ten świat, jego rozmaici przedstawiciele, żyją w tym fantasy, tak jakby żyli tu i teraz, wśród nas. To kolejny wielki atut dzieła – umiejętność łączenia pradawnych wierzeń z historią, która rozgałęzia się w nieoczekiwane. Ta książka będzie was co rusz zaskakiwać! Tak więc świat „Gromu i Szkwału” wydaje się dziś niezwykle rozbudowany, tak aby wymagający czytelnik odnalazł tu czterysta stron nieustającej satysfakcji pośród przygód o doniosłym ładunku emocji.

Muszę jednak dodać, że w porównaniu do „Krwi i Stal” jej wielka kontynuacja charakteryzuje się pewnymi zmianami w sposobie narracji Jacka Łukawskiego. Bohaterowie nie szczędzą w słowach! Krwiste dialogi, często oparte na słowiańskiej tradycji sięgającej jeszcze czasów późnego Średniowiecza, nadają autentyczności wydarzeniom w „Gromie i Szkwale”. Bohaterowie, choćby podczas fantastycznie opisanej walki morskiej o port Carmennes lub podczas dyplomatycznej wymiany argumentów przez Arthorna i Azure, nie ubarwiają swoich wypowiedzi. Dobrze więc, że Jacek Łukawski wzmocnił przekaz w warstwie dialogowej, czyniąc go adekwatnym do opisywanych wydarzeń, czasem też wywołując uśmiech na twarzy czytelnika. Trudno wszak, aby doświadczony bojami Marcas inaczej wołał do swoich żołnierzy, niż: „Tydzień w burdelu dla tych, co pierwsi trafią w cel!”, gdy tych napadły mięsożerne smoki!

Spróbujcie więc sobie uświadomić – czytelnicy fantasy! – iż świat „Krainy Martwej Ziemi” na etapie „Gromu i Szkwału” nie powinien umknąć waszej uwadze. Jacek Łukawski zrobił wielki krok naprzód nie tylko dorównując pięknemu debiutowi, ale też umiejętnie rozbudowując historie na jego kartach podane. Moim zdaniem „Grom i Szkwał” to pozycja obowiązkowa dla każdego szanującego się fana fantasy. Odnajdziecie tu wszystko, czego poszukujcie w tym gatunku, a jego standardy przyprawione słowiańskimi akcentami czynią to dzieło w tym przypadku unikatowe. Nie próżnujcie! Jeśli nawet boicie się stawić czoła podstępnej magii, to zawsze będziecie mieli niepowtarzalną okazję do napicia się wódki z czartami na pokładzie Górskiego Ventusa albo odnalezienia spokoju w bastionie pod nazwą Asnal Talath, gdzie i jakąś dziewkę można zapoznać, a nawet wychędożyć, gdy męstwo w was dostrzeże… czego można chcieć więcej? Ach, przecież Wondettel w potrzasku! Summa sumamrum Panie Jacku szczerze gratuluję i już zacieram ręce na trzecią część! Wow!

Informacje o książce:
Tytuł: Kraina Martwej Ziemi. Tom II. Grom i Szkwał
Tytuł oryginału: Kraina Martwej Ziemi. Tom II. Grom i Szkwał
Autor: Jacek Łukawski
ISBN: 9788379247639
Wydawca: SQN
Rok: 2017

Kontakt z recenzentem: konrad.morawski@wp.pl

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać