Literatura obyczajowa

Zrobiłbym coś złego – Michał Chmielewski

Recenzja książki Zrobiłbym coś złego - Michał Chmielewski

Zrobiłbym coś złego
Michał Chmielewski

Nie wiem jak Wy, ale ja jestem dzieckiem lat 90. i choć dzisiejsze udogodnienia bardzo ułatwiają mi życie, urodziłam się wtedy gdy jeszcze Internet nie był tak szeroko dostępny, a „pójście na dwór” było najważniejszą rozrywkę. Być może dlatego, z taką łatwością sięgnęłam po książkę Michała Chmielewskiego Zrobiłbym coś złego. Opowieść utrzymana jest w klimacie lat 90. Znajdziemy w niej praktycznie wszystkie rzeczy, zdarzenia i osoby, które na stronach rozrywkowych podawane są pod popularnym hasłem „Gimby nie znajo”.

Historia zaczyna się w roku 1997 w wakacje. Bohaterami opowieści są: Rykun (Szczepan Rykunowski), Malina (Łukasz Malinowki), Rudy (Robert Woźniak), i Chyra. Dzieciaki mają po 12 lat. Ich codziennym zajęciem jest wymyślanie różnych rzeczy, byle tylko nie dać się nudzie. Dzięki nim, autor zgrabnie przypomina nam, że kiedyś spało się na podwórku w namiocie, grało na Pegasusie i kopało piłkę, gdzie słupkiem od bramki był plecak i cegłówka. Przyjaciele mają różne pomysły, a większość tych, które z punktu widzenia dorosłego, nie są zbyt mądre, zaczynają się od słów „Zrobiłbym coś złego…” i tak też się dzieje. Od podpalenia benzyny na ulicy, po rzucanie jajkami w samochody. Jednak prawdziwa ekscytacja zaczyna się wtedy gdy Rykun, odkrywa w szufladzie swojej mamy pistolet.

Rok 1997 był również pamiętnym rokiem wielkiej powodzi, która nawiedziła Polskę. Dlatego też w miejscowości chłopców zjawia się grupa kolonistów, którym państwo zorganizowało obóz, a którzy pochodzą z zagrożonych terenów. Dzieci śpią w szkole bohaterów książki, a wśród nich jest Ola. Chyra, bohater i jednocześnie narrator całej opowieści jest zafascynowany nową dziewczyną, od której nawet dostaje „Złote myśli” do wpisania się. Reszta paczki początkowo niechętnie przyjmuje „nową”, jednak potem okazuje się że cała piątka świetnie się dogaduje. I wtedy zaczynają się kłopoty.

Miejscowy chuligan Jawor to osobnik, któremu lepiej nie wchodzić w drogę. Niestety nasi bohaterowie nie mają tyle szczęścia i przypadek chce, że często się na owej drodze pojawiają. Jak to się dla nich zakończy?

Już na wstępie dowiadujemy się, że treść książki, nie tyle będzie zawierała „coś złego”, co „coś tragicznego”:

MIAŁEM DWANAŚCIE LAT, gdy strzeliłem do swojego przyjaciela. Gdy to się stało, a w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby pomóc, zacząłem obwiniać Szczepana. Zazwyczaj wina leżała po jego stronie. Tym razem jednak to byłem ja.

Narrator zapowiada nam tragiczną śmierć przyjaciela, a tym samym autor buduje napięcie już na „dzień doby”. Kto zginie? W jakich okolicznościach?

Pomimo jednak tych słów wstępu, nie bardzo wiedziałam jaki cel ma książka. Na początku poznajemy przyjaciół. W poszczególnych rozdziałach przedstawione są ich zwariowane pomysły, wydarzenia o tym skąd wzięły się różne ich blizny, oraz miejsca do których lubili chodzić. Jest sielsko i anielsko, jednak te sceny nie pozwoliły mi wyrobić sobie zdania o książce. Drażniły mnie również niektóre wstępy do rozdziałów, w których autor na początku sentymentalnie wspomina jak to w latach 90 było fajnie – a więc mamy Pegasusa, 30TON, komiksy z Kaczorem Donaldem, siedzenie na krawężnikach i rozmowy do późnej nocy, a także sprzedawanie butelek. Do tego dochodziły fakty należące do historii (sklonowanie owcy, koncert Michaela Jacksona). Taki zabieg był dla mnie zbędny, gdyż za bardzo „przesycał” książkę latami 90, które moim zdaniem powinny być świetnym tłem do akcji. Fakty te stanowiły również powtórzenie, ponieważ większość z nich autor i tak zawiera w trakcie historii Chyry i jego paczki.

Jednak poza tą drobną wadą i tym, że nie znałam głównego celu książki, wiedziałam, że podoba mi się styl autora. Zwięzły, bardzo obrazowy i niezwykle pasujący do bohaterów.

Potem akcja zaczęła się powoli klarować. Choć wątek tragedii wisiał w tle i w pewien sposób trzymał czytelnika przy książce, wydarzenia składały się powoli do kupy, aż autor zaserwował nam zaskakujący finał. Muszę przyznać, że ostatnie strony książki są wręcz brawurowe. Mamy akcję, która narasta i która nie chce się skończyć.

Książkę tę mogę porównać do niedawno przeczytanej Dziewczyny z sąsiedztwa. Choć wydarzenia jakie ukazuje Jack Ketchum są zgoła o wiele bardziej brutalne, a akcja rośnie wprost proporcjonalnie co do liczby stron, to jednak nie serwuje nam tego co Chmielewski, nie ukazuje nam uczuć bohatera po latach od tragedii. Mamy tylko delikatną namiastkę tego jak dorosły David czuje się po wydarzeniach, w której brał udział. Zaś Chmielewski przedstawia nam całą gamę uczuć Chyry i tego co tragedia może zrobić z dzieckiem, a później z człowiekiem dorosłym. Końcówka zasługuje na owację na stojąco.

Informacje o książce:
Tytuł: Zrobiłbym coś złego
Tytuł oryginału: Zrobiłbym coś złego
Autor: Michał Chmielewski
ISBN: brak
Wydawca: ebooks43.pl
Rok: 2014

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać