„Złodziej kości” to książka będąca w niewielkim zakresie kontynuacją pierwszej części „Kości zdrady”, zaś oba te tytuły składają się na cykl „Trupia farma”. Wprawdzie autorzy jakoś specjalnie nie podejmują się kontynuowania wątku zaczerpniętego z poprzedniej części, bowiem „Złodziej kości” stanowi samodzielną historię, ale niejednokrotnie odwołują się do wydarzeń z „Kości zdrady”, które są tutaj streszczane i ukazują jak na dłoni cały dotychczasowy przebieg fabuły. Warto o tym wspomnieć na wypadek gdyby ktoś pod wpływem tego tytułu zapragnął sięgnąć po pierwszą część cyklu. Ja znalazłem się w gronie osób, które co prawda zaczęły od drugiej części, ale absolutnie w trakcie czytania nie odczułem, że bezpowrotnie pozbawiam się rozrywki, która miałaby oczekiwać na mnie od pierwszej części. W moim wypadku kontakt z tą książką wywoływał uczucie melancholijnej pustki, uświadamiając przy tym, że rozrywka od samego początku czekała na mnie zupełnie gdzieś indziej, z dala od farmy i tamtejszej gleby użyźnianej przez rozkładające się ciała.
Jedyną rzeczą, która zbawia „Złodzieja kości” jest wiedza naukowa z zakresu medycyny sądowej będąca właściwie główną pobudką do stworzenia tego cyklu, który nomen omen jest ukłonem w stronę jednego z jego autorów, założyciela pierwszego ośrodka badawczego analizującego etapy rozkładu ludzkich zwłok. W konsekwencji otrzymujemy naturalistyczne opisy sekcji, silną inspirację przestępczym procederem, jakim jest handel ludzkimi organami, tudzież fascynujące wariacje na temat przyszłości transplantologii, jednakże potencjał tychże tematów przegrywa z kretesem w starciu z prozatorskimi próbami światowej sławy antropologa sądowego Billa Bassa i dokumentalisty Jona Jeffersona. Wspólna praca obu tych panów mogłaby z powodzeniem zaprocentować niebanalną książką dokumentalną poświęconą współczesnej medycynie i jej ciemnej stronie, co w rezultacie mogłoby ich przybliżyć do stworzenia dzieła naukowego, ale jednocześnie mieniącego się społecznym manifestem (pokroju chociażby „Doktryny szoku”) – zagadki kryminalne zdecydowanie nie są domeną, w której wspomniany naukowiec i dziennikarz potrafią wykazać się podobną brawurą.
Intrygi, proponowanej przez Jeffersona i Bassa, z całą pewnością nie można nazwać zagadką zamkniętego pokoju. Właściwie w momencie, gdy poznajemy ostatni element fabularnej układanki, a ten pojawia się stosunkowo szybko, zaczyna wyłaniać się przed nami bardzo przejrzysty obraz tego, co wkrótce zacznie po sobie następować – poziom skomplikowania wydarzeń nie przekracza najprostszej zabawki od Fisher Price’a, vide garnuszek na klocuszek. Wspomnianej rozrywki doświadczy tutaj bardzo niewyrobiony czytelnik, bądź taki, który zawsze uparcie wierzy w pozorną prostotę wydarzeń mającą w kulminacyjnym momencie wytrącić jedyne racjonalne argumenty. W „Złodzieju kości” racjonalność bije po oczach od samego początku i naprawdę nie ma powodu by doszukiwać się tam drugiego dna historii.
A wygląda ona tak, że antropolog, Bill Brockton, wykonuje rutynową ekshumację zwłok w celu pobrania niezbędnych próbek mających zweryfikować ojcostwo zmarłego przed sześciu laty mężczyzny. Po otwarciu trumny okaże się, że ciało jest niekompletne, najprawdopodobniej na skutek czyjeś zbrodniczej ingerencji. Sprawą, rzecz jasna, zainteresuje się FBI, które złoży Brocktonowi propozycję by stał się figurantem w celu infiltracji działalności niejakiego Raymonda Sinclaira oraz Centrum Tkanek i Usług Okołotkankowych, którym to zawiaduje. Na ową organizację pada wielki cień podejrzeń, że czerpie ona nielegalne zyski ze sprzedaży zwłok i tkanek, a ponadto, że sama zajmuje się ich pozyskiwaniem. Brockton zawdzięcza propozycję FBI temu, że sam kieruje ośrodkiem badawczym (Trupia Farma), gdzie legalną drogą przekazywane są zwłoki osób, które za życia wyraziły zgodę, aby ich ciała mogły przysłużyć się badaniom naukowym. Prócz tego poznajemy bliskiego przyjaciela Billa – Eddiego, któremu amputowano obie dłonie, oraz doktora Fausta (!) reprezentującego firmę OrthoMedica, poznanego na jednym z wykładów prowadzonych przez Billa. Faust proponuje dla ośrodka Trupia Farma kosztowne urządzenie do tomografii komputerowej w ramach dotacji w zamian za informacje dotyczące układu mięśniowo-szkieletowego. Informacje te mogłyby okazać się niezwykle przydatne do opracowania materiałów dla projektu nowoczesnych wszczepów mające zapewnić spektakularny postęp w dziedzinie implantologii. W międzyczasie na cmentarzu w Knoxville zostaną wykopane kolejne trumny, które ukażą skrywane weń tajemnice, zaś Bill stanie się wkrótce ofiarą przemyślanego szantażu, który zmusi nieznanego sprawcę do ostatecznego pociągnięcia za spust.
Książce najbardziej sprzeniewierza się jej główny bohater. W „Złodzieju kości” co prawda poznajemy tajniki porywającej pracy laboratorium kryminalistycznego, ale na próżno będziemy wyglądać tu za jakąś charyzmatyczną postacią w stylu Billa Grissoma, czy Raya Langstona z serialu CSI, który to spopularyzował modę na filmowe i pozafilmowe opowieści traktujące o medycynie sądowej. Krótko mówiąc, Bill Brockton to człowiek, któremu ktoś kiedyś amputował charakter, ale tak się jakoś złożyło, że ma cholernie ciekawą pracę, gdzie czasem wiedza o drobnym szczególe potrafi przywrócić to najmocniejsze znaczenie słowa indukcja. Choć też wypada podkreślić, że w niektórych sytuacjach owa specjalistyczna wiedza medyczna obraca się przeciwko autorom, którzy próbują ratować się gapowatymi pomysłami by za wszelką cenę wytłumaczyć czytelnikowi nic nie mówiące pojęcia np. gdy w trakcie analizy DNA Brockton zwraca się z pytaniem do swoich kolegów po fachu: „ –Hm, przypomnijcie mi, co to jest metoda Grama?”; i tu następuje krótki, ostentacyjny wykład, który być może jestem ważnym uzupełnieniem, ale raczej dającym intelektualną strawę studentom patomorfologii.
Konkludując, książka ta przepada w całej masie jej podobnych. Wydawać by się mogło, że tytuł wychodzący spod pióra dwóch autorów powinien być przepełniony treścią wynikającą z szerokiego spektrum prozatorskiego warsztatu, jak chociażby w przypadku duetu King i Straub, który również ma na swoim koncie dwa tytuły (trzeci zaplanowany jest na bodaj 2016 rok). Tymczasem „Złodziej kości” razi ogólną przeciętnością, wtórnością samego pomysłu na zastosowaną intrygę, przez co może stanowić łakomy kąsek jedynie dla tych, którzy błąkają się po księgarni, sami nie wiedząc po co właściwie tam przyszli. Może szkielet dłoni na okładce przyciągnie ich uwagę.
Informacje o książce:
Tytuł: Złodziej kości
Tytuł oryginału: The Bone Thief
Autor: Bill Bass, Jon Jefferson
ISBN: 9788324591558
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok: 2014