Cameron jest przystojny i czarujący. Przywykł, że dostaje to, czego chce. Do tej pory żadna dziewczyna się mu nie oparła. Więc kiedy Avery wpada na niego przed zajęciami z astronomii i z miejsca nie pada mu do stóp, chłopak od razu zaczyna się nią interesować. Zaczyna zapraszać ją na randki a im bardziej Avery się opiera, tym bardziej Cameron chce ją do siebie przekonać. Problemem na ich drodze może okazać się nie tylko nieufność dziewczyny, ale i tajemnice, które oboje skrywają.
Avery jest dobrze wykreowaną bohaterką. Trochę irytowało mnie jej wycofanie, przez które jej relacja z Camem rozwija się boleśnie powoli. Oczywiście ma dobry powód, żeby zachowywać się tak, a nie inaczej, co nie zmienia faktu, że zgrzytnęłam zębami raz czy dwa.
“Zadziałałem odruchowo. Rzuciłem się przed siebie, upuszczając przy tym plecak, i objąłem dziewczynę w talii. Jej ciężka torba poleciała w jedną stronę, a jej zawartość w drugą. Nieznajoma zakołysała się niczym dmuchana postać reklamowa. Złapałem ją mocniej, żeby pomóc jej odzyskać równowagę, ponieważ bałem się, że zaraz jakoś poważnie się uszkodzi. Wyprostowała się gwałtownie. Ciemne kasztanowe włosy poleciały do przodu i trzepnęły mnie w twarz. Owiał mnie zapach owoców leśnych oraz czegoś przyjemnie piżmowego.
Cholera jasna, potrąciło mnie uosobienie truskawek pod kruszonką.”
Bardzo polubiłam Camerona już przy lekturze “Zaczekaj na mnie”. Może wydawać się nieco arogancki, ale za każdym razem kiedy już miałam przewrócić oczami, maskował to poczuciem humoru i sporą dawką uroku osobistego. Nie pamiętam też, żebym kiedykolwiek w książce spotkała się z tak cierpliwym i szanującym granice drugiej osoby facetem. Bardzo dobrze, że powstają tacy bohaterowie. Szczególnie kiedy tyle się mówi o świadomej zgodzie. A ta książka została wydana po raz pierwszy w dwa tysiące trzynastym roku, więc w ogóle szacunek dla autorki. Właściwie jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to jego reakcja na okazywanie uczuć. Aktualnie stwierdzenie “nie chciałem zrobić nic głupiego, na przykład wzruszyć się, jakbym miał waginę” nie jest okej. Ja wiem, to książka, która powstała dekadę temu. Co nie zmienia faktu, że to zdanie kłuje w oczy. I jest ich w treści kilka.
“- Jesteś dobrym facetem, Cam.
-Nie, nie jestem. – Wziąłem wdech, napawając się jej zapachem. Obiecałem samemu sobie, że zawsze dopasuję się do jej potrzeb. – Jestem dobry tylko dla ciebie.”
Bardzo podobają mi się dialogi; ogólnie fakt, że Cam i Avery dużo ze sobą rozmawiają. Lubię poczucie humoru bohaterów i nawiązania do popkultury, szczególnie do “Supernatural”. W książce jest sporo nawiązań do seksu, a właściwie dużo myślenie o seksie głównego bohatera, co może odstraszyć niektórych czytelników. Jednak mamy do czynienia z męską narracją pierwszoosobową, więc dla mnie to w ogóle nie jest dziwne.
Chyba po raz pierwszy usiadłam do lektury przygotowana, mając już na koncie przeczytaną pierwszą część. Zdarzało mi się nieraz sięgać po książki nie po kolei a tym razem nie musiałam uzupełniać ewentualnych luk fabularnych ze strzępek informacji podanych w książce. “Zaufaj mi” to dokładnie ta sama historia co w “Zaczekaj na mnie”, tylko opowiedziana z perspektywy Camerona. Zazwyczaj podchodzę dość ostrożnie do tego typu książek, bo często to dla mnie po prostu łatwe odcinanie kuponów od historii, którą się już stworzyło. No chyba, że perspektywa innego bohatera faktycznie wnosi coś nowego do historii bądź całkowicie zmienia jej odbiór.
Na początku myślałam, że “Zaufaj mi” to dalsze losy Cama i Avery, chociaż tutaj już wszystko, co istotne, zostało napisane. Czy trzeba sięgać koniecznie po obie książki, kiedy czytało się jedną? Niekoniecznie. Czy lektura “oczami Camerona” zmieniła moje postrzeganie tej historii? Kompletnie nie. Ale i nie uważam lektury za stratę czasu. W końcu Jennifer L. Armentrout jest jedną z moich ulubionych autorek i zawsze miło jest poobcować z jej piórem. Już dawno chciałam przeczytać jej obyczajówki, ale były niedostępne. Bardzo się cieszę, że postanowiono dać tym historiom drugie życie.