„Marcel Kownacki, doktor habilitowany nauk chemicznych, ma jasno sprecyzowane plany zawodowe. Jego marzeniem jest stworzenie nowoczesnego leku z grupy antydepresantów, który zrewolucjonizuje dotychczasowe osiągnięcia w świecie farmakologii. Póki co Kownacki będzie musiał jednak zmierzyć się z nieoczekiwanymi komplikacjami: studentki biorące udział w jego wykładach na uczelniach we Wrocławiu i Białymstoku znikają jedna po drugiej […]ˮ
Sądząc po opisie na okładce powinien to być hit na rynku literackich kryminałów. Jednak po przeczytaniu uważam, że takie stwierdzenie byłoby na wyrost. I to bardzo.
Minęło kilka dni od kiedy przeczytałam „Zasłużyłeśˮ Mariusza Matana, i moja opinia się nie zmieniła. Książka jest po prostu słaba. Mieliście kiedyś tak, że z jednej strony fabuła was nużyła i chcieliście ją jak najszybciej skończyć, jednocześnie mając uczucie, że może jeszcze wydarzy się coś przewrotnego, więc brnęliście w to dalej? Ja właśnie tak miałam. Niestety nic mnie nie zaskoczyło. „Zasłużyłeśˮ to nic więcej jak średniej jakości, nudny kryminał. Nawet zakończenie, które wydawać się mogło zaskakujące, było dla mnie kolejnymi nic niewnoszącymi zdaniami. Cieszyłam się, że to koniec.
Pierwszy rozdział bardzo mnie zaintrygował. Ciekawie poprowadzona narracja z brutalnym opisem zbrodni, dawały nadzieję na coś mocnego. Jednak im bardziej zagłębiałam się w fabułę, tym mój zapał opadał. Połowa rozdziałów była całkowicie zbędna. Nie lubię, gdy w takich książkach pojawia się motyw miłosny, a tutaj (mimo że miał pewne znaczenie w dalszej części fabuły) było go aż za dużo i to na poziomie znajomości nastolatków, niedorosłych osób.
„- Marietko, długo się nad tym zastanawiałem, ale dłużej już nie mogę… Powiedz mi, czy ty i ja… czy my… Czy możemy być razem? – zdobył się wreszcie na odwagę i zapytał. Szybko otarł z czoła krople potu, który błyskawicznie pojawił się pod wpływem emocji jak niechciany gość […]
– Marcel! Myślałam, że już nigdy mnie o to nie zapytasz! -Rzuciła mu się na szyję.
Tym razem mężczyzna się nie wzbraniał. Potrzebował tego już dawno […].
Kiedy Marietta po dłuższej chwili uniesień leżała wtulona w jego ramionach, Marcel pogładził ją po ramieniu i wyszeptał czule:
-Tak naprawdę już dawno chciałem to zrobić.
-Wiem Marcysiu. Nie chciałam być nachalna. Cieszę się, że oboje dojrzeliśmy do tego, aby być razem.ˮ
Po tym fragmencie myślałam, że dosłownie wyrzucę książkę przez okno. Naprawdę te zdrobnienia i niezdarność sytuacji musiały znaleźć się w książce o zabójstwach? Ani to rozczulające, ani w żaden sposób niepchające fabuły do przodu.
Kolejny element, który w ogóle nie przypadł mi do gustu to powracający temat koronawirusa i lockdownów. Społeczeństwo dopiero niedawno zaczęło wracać do normalnego życia, po pandemii. Myślę, że część z nas nie chce o tym czytać w książkach fabularnych. Wiem, że ten zabieg aktualnie stosuje wielu pisarzy. Dodaje to pewnego rodzaju autentyczności i wprowadza więcej realizmu, jeśli wydarzenia dzieją się w obecnych czasach. Ale mnie to nie przekonuje, ten temat mnie po prostu drażni. I nie ukrywam, że z premedytacją omijałam te fragmenty. Wiem, że wprowadzenie wirusa do książki było dla fabuły dobrym zabiegiem, ponieważ miało przełożenie na dokonania głównego bohatera. Jednak dla mnie nadal jest to duży minus.
Pozostając na chwilę przy tej postaci warto wspomnieć, że sam portret został uchwycony w ciekawy sposób. Nie ukrywam, że dla mnie Marcel Kownacki to specyficzna postać. Bardzo flegmatyczna, a ja za takimi bohaterami nie przepadam. Ale jest charakterystyczny i wybijający się na tle innych bohaterów. Także to w jakimś stopniu może uchodzić za plus tej książki. Pozostałe postaci są wręcz irytujące, bez wyjątku. Jedno słowo, które wpasowałoby się w kanon charakterystyki bohaterów to: przerysowanie.
Coś, co najbardziej zasłużyło na pochwałę to elementy typowo kryminalne. Te rozdziały, które dotyczyły stricte dochodzenia. Tutaj narracja i realizm były na bardzo wysokim poziomie. Opisy zbrodni niesamowicie wciągające, aż wprowadzały lekkie obrzydzenie. Ten naturalizm naprawdę mnie do siebie przekonał. Naprawdę żałuję, że tych rozdziałów w ostatecznym rozrachunku było niewiele. Gdyby Autor napisał tę książkę w takim klimacie, myślę, że mogłaby być dużo, dużo lepsza.
Podsumowując uważam, że książka nie wybije się na rynku literackim. Jest w naszym kraju wiele kryminałów, które są świetne. Dlatego, gdyby ktoś zapytał mnie o książkę wartą uwagi, to z pewnością nie byłoby to „Zasłużyłeśˮ Mariusza Matana.