„Nie dziwiło go, że znane osoby często bywają nieśmiałe i samotne, ani to, że większość doktorów i profesorów to idioci. Większość kierowców luksusowych samochodów to osoby zadłużone na znaczne kwoty. Większość autorów książek nie żyje z pisania, a prawie żadna z osób, które je recenzuje, nie napisała w życiu nawet jednego zdania, które przypominałoby literaturę”. [s. 43]
Bartosz Buśkiewicz znany może być z bloga pozaschematem.eu oraz bartoszbuskiewicz.pl, a także publikacji „Myśl i działaj jak najlepsi” oraz „Pełnia zrozumienia”. Jednak „Zapiski inteligenta”, nowość wydana pod szyldem Novae Res, to już nieco inna bajka, debiut literacki. Poznajcie Norberta, humanistę ze skłonnością do filozofowania, samotnika, który marzy o wydaniu książki. Na co dzień pracuje na słuchawce, co wymaga od niego maski entuzjastycznego handlowca. Czasem spotyka się ze starszym bratem, Mirkiem, któremu w życiu powiodło się lepiej. Wreszcie jak każdy facet Norbert szuka dziewczyny, ale jako że jest artystą – nieustannie liczy, że nie będzie to przeciętna kobieta, a muza, która go zrozumie i zainspiruje.
„Po jakimś czasie zapukałaby do jego drzwi. Byłaby ubrana na biało, żadnego makijażu. On nie uśmiechnąłby się do niej ani ona do niego. Wpuści ją do środka. Nie powiedzą do siebie nawet jednego słowa. Nie będzie im to potrzebne. Nie skalają ciszy nawet jednym słowem czy zbędnym gestem. Będą ponad tym wszystkim, co wokół nich. On podejdzie do odtwarzacza i puści balladę Dżemu. Będą tańczyć przez kilkanaście minut, aż zjednoczą się ich dusze. Potem położy ją na łóżku i dokona aktu zjednoczenia ciał. Złoży ofiarę na ołtarzu sztuki. Najwyższe sacrum poświęcenia. Będą mogli potem umrzeć, gdyż nie wydarzy się w ich życiu już nic piękniejszego”. [s. 87-88]
Bohater wie, że jako inteligent jest lepszy od przeciętnych śmiertelników. W końcu służy idei. Posiadając szerszą perspektywę, dostrzega, jak system nas wdraża i zaprzęga do pracy. Sam Norbert również jest elementem systemu, jednak on przynajmniej rozumie, na czym rzecz polega, i ta samoświadomość jest lepsza niż bunt, który koniec końców staje się początkiem nowego systemu. Norbert wnikliwie analizuje rzeczywistość, co kończy się przeważnie dość gorzkim poczuciem osamotnienia, ale niewiele może poradzić. Dlatego właśnie tworzy swe opus magnum.
Chociaż nie wierzyłam, że bohaterowi uda się wreszcie napisać tę książkę, kibicowałam mu przez całe sto pięćdziesiąt stron zmagań z rzeszą ignorantów, sobą i weną. Powieść zbudowana jest z kilkudziesięciu bardzo krótkich rozdziałów, których tytuły żartobliwie zdradzają fabułę, kpiąc ze struktury typowej powieści, a czasem nawet flirtują z czytelnikiem („Poznajemy tajemnicę Małgorzaty”, „Spotkanie, którego pewnie jesteś ciekaw”). Sama fabuła jest prosta, Norbert zatrudnia się w korporacji i pisze książkę. Dużo więcej dzieje się w jego życiu wewnętrznym – jak to bywa w przypadku każdego inteligenta. Mamy jednak do czynienia również z bohaterami drugoplanowymi, którzy związani są z zarządem firmy. Ich splatające się losy, na które Norbert, chcąc, nie chcąc, będzie miał niemały wpływ, śledzimy ukradkiem pomiędzy wątkami jego rozmyślań. Zatem prawdziwe życie z krwi i kości toczy się niejako w tle. Myślę, że z główną materią tej powieści w odbiorze może być różnie. Mnie samą porwały błyskotliwe przemyślenia o systemie i jego zmyślnych strategiach wobec kolejnych pokoleń czy o pokrętnej logice pisania książek, na których nie da się zarobić, co wcale nie stoi na przeszkodzie, by święcie wierzyć, że po wydaniu książki czeka sława i pieniądze. Nie mniej ciekawych przemyśleń głównego bohatera dotyczy natury kobiet.
„Miał o kobietach bardo dobre zdanie. Często zastanawiał się, dlaczego nie powybijały w końcu wszystkich facetów. Wreszcie zapanowałby spokój i nastąpił koniec czasów efektywności. Do tego jednak potrzebny jest testosteron, a im go brakowało”. [s. 40]
Książka jest świetnie napisana, łączy w sobie nieraz patetyczny, wzniosły styl towarzyszący poszukiwaniu idei z elementami kolokwialnymi, które w najmniej spodziewanych momentach wybijają czytelnika z rytmu. Choć wydawca przestrzega, że tej lektury nie łączy się z kocem i herbatą, to za mną kilka udanych wieczorów, podczas których dawkowałam sobie opowieść, parskając co kilka stron śmiechem. Całość wybrzmiewa dość autoironicznie, lecz nie w sposób banalny i oczywisty. Ostatnie partie, choć zawierają zgrabne rozwiązanie fabuły, nieco tylko mnie zawiodły, może właśnie przez nagły natłok wydarzeń kontrastujący z wcześniejszym sennym rytmem. Mimo wszystko żałuję głównie tego, że powieść nie jest obszerniejsza.
Dodam też, że mamy tu jeden z najbardziej interesujących i spójnych z treścią projektów okładki wydawnictwa Novae Res. Jeśli jednak mogłabym sobie pozwolić na koncert życzeń, to lekturę tego pokroju chciałabym mieć jeszcze ładniej wydaną, najlepiej w grubej oprawie i na żółtym papierze. Jest to bowiem książka, którą będę się chwalić i polecać na wszelkie życiowe bolączki znanym mi inteligentom!
„Przeczytał myśl na dziś. «Poczuć dotyk ciepłej dłoni na policzku i odpłynąć w przestrzeń» – tak napisała jedna z jego znajomych, której nie znał. Ja jebię – pomyślał Norbert i dał lajka, choć nie miał pojęcia, o co jej chodzi. Myślał dziesięć minut nad komentarzem – co będzie niezbyt ambitne, ale też niebanalne? Napisał: «Piękne słowa. Pozdrawiam». Wiedział, że nikt tego nie przeczyta”. [s 58]
Informacje o książce:
Tytuł: Zapiski inteligenta
Tytuł oryginału: Zapiski inteligenta
Autor: Bartosz Buśkiewicz
ISBN: 9788380833661
Wydawca: Novae Res
Rok: 2016