Obłuda przez wielkie „O”, bezmiar nienawiści i strachu, piekło na ziemi, w takich oto warunkach żyje główna bohaterka powieści Zofii Wójcik, Natalia. Ja zaś, jej imienniczka, zachęcona opisem książki, wciąż jeszcze żyjąca studiowaną psychologią i pomimo pięknej lipcowo-/sierpniowej pogody, postanowiłam zmierzyć się z powieścią, która choć o jasnej okładce, zasłania oczy czytelnikowi mrokiem.
Natalię poznajemy jako kobietę posiadającą czwórkę dorosłych już dzieci. Bohaterka pomimo tego iż mieszka w Anglii, ma blisko siebie najbliższych oraz nie brakuje jej na podstawowe potrzeby, to jednak nie jest szczęśliwa. Cały czas dręczą ją demony przeszłość, z którymi próbuje się uporać poprzez izolowanie swoich uczuć i otaczanie serca ścisłym murem. W dzieciach również nie znajduje należytego oparcia. Trwa jednak z dnia na dzień, bardziej wegetując niż pozwalając sobie na prawdziwe życie. Do czasu jednak aż spotyka swoją przyjaciółkę z Polski. Wraz z kobietą, której nie widziała jedenaście lat, Natalia wraca do lat swego dzieciństwa. Przyjaciółka widząc jej ból, namawia ja do napisania książki o swoim życiu. Kobieta początkowo niechętna temu pomysłowi, z czasem opiera się coraz mniej, aż wreszcie zaczyna pisać.
Jej historia to pasmo rozczarowań i nienawiści ze strony najbliższych, a w szczególności matki. Natalia rodzi się w biednej rodzinie, jako najmłodsza z dwójki rodzeństwa. Jej przyjście na świat nie było wyczekiwane, matka nienawidziła córki zanim jeszcze się urodziła, nie chciała tego dziecka i od początku traktowała je jak dopust Boży. Rodzeństwo widząc, że matka znęca się nad najmłodszą, brało z niej przykład. W szczególności najstarsza córka Wanda, zapałała do Natalii ogromna nienawiścią. Traktowana przez matkę jak ósmy cud świata, była nieznośna i pełna pogardy dla siostry. Natalia mogła liczyć jedynie na pomoc ojca, który choć wiecznie zapracowany, nigdy nie podniósł na nią ręki i zawsze chronił przed matką obdarzając miłością. Czas jednak mijał i gdy dziewczynka miała siedem lat, ojciec niespodziewanie zmarł, po tym już nikt nie mógł ochronić dziecka…
Cóż, jest mi bardzo ciężko określić swoje uczucia co do tej książki. Z jednej strony, szczególnie tej, która niesie za sobą gwałtowne emocje, książka przedstawia dramatyczne wydarzenia i świetnie gra na strunach wrażliwości czytelnika. Z drugiej jednak strony ma w sobie niedociągnięcia, które sprawiają iż owe struny zaczynają wydawać fałszywe dźwięki i to od nich zacznę.
Początek książki zniechęcił mnie do czytania, gdyż najbardziej słabą jej stroną jest coś co ja nazywam 'książkową logiką”. Odniosłam wrażenie, że pierwsza scena, w której Natalia spotyka się ze swoją przyjaciółką, wstawiona jest trochę na siłę. Dialog między kobietami, które nie widziały się 11 lat, nie wypadł przekonująco. Kobiety w każdym zdaniu schodzą na rodzinna historię Natalii. Nie wiem czy osoba, która uparcie twierdzi, że nikomu nie ufa, buduje mury wokół serca, po 11 latach zacznie z taka swoboda wypowiadać wszystkie swoje żale. Przyjaciółka Natalii również nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Kobieta, która nie potrafi zapamiętać nazwy firmy w której pracuje, po kilku zdaniach rozmowy proponuje bohaterce napisanie książki w ramach ujawnienia i pozbycia się swojego bólu? Dodatkowo ich dialog wprawiał mnie w lekką konsternacje. Przeszkadzały mi na przykład dziwne wtrącenia wymawiane w trakcie zdań. Na przykład gdy Natalia opowiada o swojej samotności i bólu, nagle pyta (w tej samej wypowiedzi), czy jej przyjaciółka nie chciałaby pójść na spacer. Wtrącenie to jest nagłe i nijak mi nie pasuje, podobna rzecz ma miejsce z nagłą propozycją przygotowania obiadu.
Przyczepię się również do innych mankamentów, jak na przykład fakt spotkania cyganek (ta akcja rozgrywa się w Wielkiej Brytanii), które za wróżbę, proszą bohaterkę o kilka złotówek (!) i najprawdopodobniej bohaterka mieszkająca już długo w Anglii im je daje (!). Dość niewyjaśnione są również wątki niektórych informacji, docierających do bohaterki. Nie wiem skąd będąc w Anglii, kobieta dowiedziała się o tym, że lokatorzy (którzy zamieszkali jej dom), wykańczają go i zagospodarowują obejście. Książka nie podaje żadnych wyjaśnień skąd Natalia mogłaby brać takie informacje, a ja jako wnikliwy „zjadacz książek” zwracam na takie szczegóły uwagę.
Na tym kończy się moje narzekanie, (mogłabym jeszcze coś wspomnieć o pewnym psychiatrze, który po kilku minutach rozmowy orzeka o stanie zdrowia psychicznego Natalii i wystawia jej dokument), ale muszę wrócić do książki i szczerze napisać, że choć nie podobają mi się te niedociągnięcia, to jednak Zamknięte drzwi, mają w sobie potencjał dobrej książki.
Aby nie stać się wrażliwym i nie pożałować choć trochę Natalii, trzeba mieć serce z kamienia. Opisane w niej zdarzenia są po prostu straszne. Co do samej bohaterki, no cóż, jedni mogą być źli za jej bierność, naiwność i brak waleczności kiedy tego wymagała sytuacja, inni natomiast, na pewno odnajdą w niej wrażliwość, potrzebę miłości i dobroć. Ja sama odnalazłam w niej obie te strony. Faktem jednak jest to iż gdy zaczyna się prawidłowa opowieść, już bez żadnych koleżanek na boku, trudno jest odłożyć książkę dopóki nie pozna się jej zakończenia. Emocje targają czytelnikiem i sprawiają, że ma się ochotę zapytać, jak jeszcze może być okrutna ta kobieta nazywająca siebie matką Natalii.
Nie jest to lektura, z którą można spędzić przyjemny lekki wieczór, ale również nie zalega długo na naszej półce. Przeciętny czytelnik jest w stanie przeczytać ją w dwa-trzy dni. Jednak jej gra na emocjach, choć czasami wydająca fałszywe dźwięki, wdziera się ulotnie do naszych serc, pozwalając na nowo przypomnieć sobie znaczenie słowa „człowieczeństwo”.
Informacje o książce:
Tytuł: Zamknięte drzwi
Tytuł oryginału: Zamknięte drzwi
Autor: Zofia Wójcik
ISBN: 9788379422104
Wydawca: Novae Res
Rok: 2014