“Uznałam, że jeśli wyjadę i nabiorę nieco dystansu do swojego życia, zrozumiem, czego chcę i w końcu będę mogła coś z tym zrobić”
Wakacje, pora odpoczynku psychicznego i fizycznego. Dni spędzone na plaży lub w górach, na zwiedzaniu nieznanych miejsc, zabytków. Dwa miesiące, które przynajmniej kojarzą się z relaksem i zabawą, po prostu przyjemnością. Urlopy mają różne oblicza. Mi nie potrzeba więcej niż kilka… no dobra, to jednak dwa miesiące w założeniu… kilkanaście książek, sorbet lub kawa i leżak na balkonie czy zwykłe łóżko w zależności od pogody. Niech ludzie nie nawiązują ze mną kontaktu póki czytam, a wakacje będą udane. W takich okolicznościach, w scenerii słońca, które dotychczas dopisywało i dopisuje, będąc w szampańskich niemalże nastroju, odłożyłam na bok moje ukochane kryminały i thrillery, ze stosu wygrzebując “Wiele hałasu o ciebie”. Przyszło mi już raz spotkać się z powieścią spod ręki Samanthy Young i byłam naprawdę zadowolona. Oczekiwałam lekkiej i przyjemnej historii romantycznej, może nieco zbyt cukierkowatej. I dostałam. Nie spodziewałam się tylko, że będzie w tak dobrym stylu, przeplatana trudniejszymi wątkami, które co wrażliwsze struny w środku mnie poruszyły.
Pisarka zabrała mnie do Chicago, już na wstępie przyprawiając mnie o minę, jaka po spotkaniu się kubków smakowych z cytryną występuje. Evie Starling identyczny grymas na twarzy próbowała zatuszować uśmiechem, połykając gorzką pigułkę, jaką jest wystawienie do wiatru przez faceta, który przecież czas niekrótki zdawał się ją rozumieć i lubić tak, jak ona jego. Błędny osąd, to popularna rzecz przy początkowej fazie znajomości, zwłaszcza jak zawiązuje się ją przez portal randkowy. Serce wiele razy może się mylić, panowie wiele razy mogą wystawiać, lecz psychika ma ograniczoną ilość doznanych urazów, z jakimi na raz może sobie poradzić i w ten limit wchodzą różne działy życia, nie tylko strefa miłosna.
Jak byście się czuli mając trzydzieści trzy lata, pracę, w której mimo zdolności, pracowitości i talentu, nie możecie się rozwijać przez szowinizm zwierzchników? Dodajmy do tego, że od wielu lat nie możecie sobie znaleźć partnera, przy czym od dwóch lat nie uprawialiście seksu, zaś wasi znajomi są już zaobrączkowani, natomiast najlepsza przyjaciółka jest przy nadziei, choć zarzekała się, że ani myśli posiadać potomstwo. Wokół wszyscy wydają się szczęśliwie żyć, a Ty jesteś im potrzebna/potrzebny, by mogli sobie uświadomić, jak bardzo powinni być zadowoleni z żywota, jaki pędzą.
Można się załamać i rzeczywiście, w Starling coś pęka. Tak całkiem zwyczajnie. I całkiem niezwyczajnie z godziny na godziny postanawia rzucić wszystko w kąt. Dotychczas żyła, jakby wypadało. Zdroworozsądkowo i przemyślanie. Dokąd ją to zaprowadziło? Do samotności, co uświadamia sobie wracając do małego mieszkania po zwolnieniu się z pracy w dość gwałtowny, aczkolwiek chwalebny sposób. Każdy powinien czasem rzucić swojemu przełożonemu w twarz papierami i prawdą na oczach współpracowników.
Radykalne posunięcie, ale zamiast martwić się tym, co już zrobiła, mądra kobieta woli się głowić nad tym, co ma robić w najbliższej przyszłości. Praca w wydawnictwie wśród szowinistów przez ostatnie lata pozwalała jej opłacić rachunki, na co nie będzie mogła sobie pozwolić z dochodów dorywczego redagowania książek. Cudownie byłoby być redaktorką na pełną skalę, ale wątpliwie by otrzymane referencje umożliwiły to marzenie.
Co zrobić, kiedy sufit spada ci na głowę? Uciekać i w bezpiecznym miejscu zastanowić się na spokojnie, najpierw nad szkodami jakie powstały, później jak im zaradzić.
Problemy lubią się na siebie nakładać. Kiedy okazuje się, że mama Evie zakończyła na ten moment leczenie, kobieta postanawia wcielić w życie plan, który jest równie szalony, co przyziemny. Można powiedzieć, że w pracy ma urlop, samotność sprawia, że relacje towarzyskie nie ograniczają jej, a dodatkowe okoliczności, o których redaktorka woli nie myśleć także sprzyjają zrobieniu sobie wakacji.
Znając dobrze siebie, Starling przechodzi od pomysłów do czynów, zanim przemyśli sprawę i zmieni zdanie. Los niewątpliwie jest po jej stronie. Idealne miejsce niemal materializuje się samo na ekranie komputera, niczym spadający znak z nieba, że postępuje właściwie. Księgarnia Much Ado About Books w Anglii, w niedużej wiosce Alnster położonej przy morzu, jest do wynajęcia. Za odpowiednią opłatą Evie może poprowadzić księgarnię Penny Peterson. Zakwaterowanie, książki, świeże powietrze, swojska atmosfera, książki i piękne krajobrazy. I książki, dużo książek. Czego mogłaby chcieć więcej? Czy znajdzie się lepsze miejsce na przemyślenie swojego życia i swojej osoby? Mało prawdopodobne, a do tego równie możliwym jest spotkanie tam mężczyzny, który mógłby zawrócić w jej biednej główce i obolałym sercu, a przecież o to także chodzi. Evie potrzebuje przerwy, od wszystkiego, zwłaszcza płci przeciwnej. Pora poszukać miłości do samej siebie, zamiast szukać ze świecą osoby, która pokocha ją za nią. Przelew, pakowanie, lot i… oto jest Alnster, jej miejsce na świecie na najbliższe cztery tygodnie! Nawet jet lag w połączeniu z lekką dezorientacją nie są w stanie popsuć humoru turystki. Penny okazuje się być równie wspaniała, co asortyment jej sklepu – Evie równie dobrze mogłaby wygrać w totka!
Amerykanka powoli oswaja się z pozostałą częścią Alnster. Knajpa “The Anchor”, w której częstym gościem będzie, daje jej kolejną parę przyjaznych twarzy, gdyż Milly i jej mąż David z miejsca akceptują nowoprzybyłą, co nie jest trudne, zważywszy na jej przyjazną i otwartą osobowość.
W malowniczej osadzie spotyka ją więcej przygód niżeli wyśnić by mogła, a pierwsza przydarza się w jednym z pierwszych dni pobytu. Lubicie psy? Evie bardzo. Miała kiedyś psiaka, który łudząco przypominał uciekiniera, napotkanego prawie pod drzwiami „The Anchor”. Spuszczony ze smyczy zwierzak postanowił pofiglować ze swym panem w złym momencie, w złym miejscu. Bardzo złym miejscu, jakim jest środek jezdni, w którym się zatrzymał. Nie myślała, nie rozważała, tylko działała. Rzuciła się ku psu, popychając go na pobocze, nim zrobiłby to nadjeżdżający samochód. Shadow ewidentnie nie zdał sobie sprawy, z jak poważnej opresji wybawiła go nowa koleżanka, czego nie można powiedzieć o jego właścicielu, którego serce w gardle się umiejscowiło. Roane Robson wiedział, że czworonogi podobne jego pupilowi wyczuwają dobrych ludzi. Pewnym był, że radar ten zadziałał bez zarzutu.
“Czworonogi okazywały przywiązanie, nie bawiąc się w takie gierki, jak ludzie, którzy przez swoją małostkowość lub chęć bycia górą potrafili skąpić czułości i racjonować ją, traktując jak środek do osiągnięcia celu. Chyba dlatego wolałam psy niż niektórych ludzi. Z nimi zawsze wiedziałeś na czym stoisz. Albo cię lubiły, albo nie”
Evie Starling zdała sobie w tamtej chwili sprawę z dwóch rzeczy. Przyjechała tutaj, by przez cztery tygodnie spokojnie zająć się sobą i książkami, podczas gdy już na wstępie wita ją przygoda pt. “oszukać przeznaczenie” oraz przystojniak z gatunku tych, jakich spotykać nie chciała. Z gatunku tych, na których widok myśli ciągnęły w jednym kierunku. Szerokie i umięśnione ciało, broda plus spojrzenie zmiękczające kolana w jej sięgających sufitu nogach, zachwiało pewną obietnicą w posadach. Pragnęła go. Marzyła o nim. Chciała go. To było jeszcze do przeżycia, choć i tak nie było kobiecie na rękę. Trudniejszym, wręcz niemożliwym do przyjęcia były odwzajemnione uczucia farmera z klasą, jakim okazał się być Roane. Jak bowiem biedna Evie miała utrzymać ręce i serce przy sobie, skoro dostawała jasne sygnały: “bierz co chcesz!”?
Miłość jest podobna do matematyki, jeżeli nie opanowałeś lekcji pierwszej, nie będziesz w stanie uporać się z lekcją piątą, jeżeli poprzez wcześniejsze jakoś uda Ci się przemknąć, ponieważ dodając błąd do błędu nie można otrzymać wyniku bezbłędnego. Należy cofnąć się do początku i krok po kroku sprawdzać, gdzie pojawiła się pierwsza nieprawidłowość.
Evie ma za sobą kilka związków. Wszystkie były błędne. Nie było możliwości by okazały się poprawne. Nie kiedy zaczęło się trefnie. Zaczynanie od zera zawsze jest trudne. W tym przypadku będzie też bolesne. Miłość boli niestety, zwłaszcza ta do rodziców, z którymi nietrudno się poróżnić. Im większe uczucie, tym większe cierpienie. Rodzice powiedzą, że to dzieci zwykle są przyczyną konfliktów, natomiast dzieci odwrotnie. W tej historii próżno szukać winnych. Choroba jest rzeczą straszną, ale obwinianie jej nie daje nam upragnionej ulgi. Ją samą trudną nam sobie wyobrazić, nie ma przecież powłoki materialnej. Naturalnym jest więc, że cała trucizna będzie skierowana ku osobie, którą schorzenie trawi. To jest jeszcze gorsze. Osoba chora na niektóre przypadłości nie może brać pełnej odpowiedzialności za swe czyny bądź decyzje.
“Jestem na ciebie wściekła. Próbowałam odpuścić. Ale jestem wściekła, że twoje uzależnienie było silniejsze niż miłość do mnie. Wiem, że uzależnienie nie działa w ten sposób. Ale nie mam wpływu na to, jak się wtedy czułam”
Mamy etap, na którym jest dwoje wpatrzonych w siebie ludzi, ale jedno z nich woli grać zachowawczo. Łatwiej jest doszukiwać się utartych schematów, niż niebezpiecznie założyć, że tym razem będzie inaczej. Nadzieja jest piękną pigułką o gorzkim posmaku.
“Ja jestem zmęczona. Zmęczona ciągłymi rozczarowaniami. Od lat tkwię w błędnym kole. Podnoszę ją z podłogi w kuchni i kładę do łóżka albo odbieram telefony od obcych ludzi, którzy zajęli się nią w supermarkecie, bo wypiła tyle, że zapomniała, jak się tam dostała. A potem jest pełna skruchy i zdeterminowana, by wytrwać w trzeźwości. Najtrudniejsza jest… nadzieja. Nieważne, ile razy matka mnie zawiodła, ta pieprzona, głupia, bezużyteczna n a d z i e j a nie chce się odczepić. Nie słucha głosu rozsądku. Bo mama w gruncie rzeczy nie jest złym człowiekiem. Jest ciepła, zabawna, ma wielkie serce. Ale też wielką słabość… A ja nie wiem, ile jeszcze może znieść m o j e serce”
Człowiek posiada cechy różne, aczkolwiek niektóre są nieuchronne, jakoby wpisane w nasz kod genetyczny. Wpisać do nich można silną wolę, którą czas zmiękcza tak, jak kropla drąży skałę. Silne uczucie, posiadając czas, ma zdolność przejścia przez najgrubsze mury obronne. Evie choć niezwykłą kobietą jest, pozostaje tylko człowiekiem. Wiele znosiła. Do czasu, aż kropla potu czarę przelała. Ta pękła z hukiem, który zerwał ubrania z dwojga zakochanych.
“Szliśmy przed siebie, a ja, myśląc o swoim życiu uczuciowym na przestrzeni lat, uświadomiłam sobie, że w gruncie rzeczy nigdy nie wierzyłam w czekającą na mnie wielką miłość. W głębi serca myślałam, że takie bajkowe historie mogą przydarzyć się wyłącznie innym. Zaparło mi dech w piersiach, kiedy dotarło do mnie, jak się myliłam”
Bariera została przekroczona. Mimo to pewne zdania i wyznania wiszą w powietrzu, pod znakiem zapytania, a przyszłość drży, niepewna swego losu. Wszyscy mamy tajemnice. Jedne zostają wylane z siebie za sprawą własnego w siebie trunku procentowego, w wyniku czego inne się zawiązują.
“Nikt nie jest idealny, Evie. A nawet najlepszym z nas nie udaje się przeżyć życia, nikogo nie krzywdząc, świadomie lub nie. Myślisz, że jesteś wyjątkiem?”
Roane wydawał się być dla Evie nierealny w swej perfekcji. Wyrwany siłą z jej snów. Skaza na szkle faktycznie istnieje, jednakże za sprawą nowoprzybyłej powstała. Czy utrzyma swój status zły, zależy od podejścia, jakim się wykaże.
“Problem to nie problem. Problemem jest twoje podejście do problemu” – Jack Sparrow
Tutaj z kolei wszystko sprowadzi się do poziomu zero. Czy Evie będzie w stanie zmierzyć się z potworem spod łóżka, który dzieciństwo splamił?
Powiada się, że miłość sama się obroni. Kto jej zaznał, uświadomiony został, iżeli uczucie samo w sobie nie wystarczy. Szczęściu trzeba dopomóc! Owszem, nie należy uganiać się za nim, na siłę próbować odnaleźć. Zachowania takie zakończone niepowodzeniem jedynie i tak są tymi przyjemnymi. Radować się wtedy powinno, gdyż znacznie gorzej wpaść się mogło. To jakby w ciemną noc, gdy żadna gwiazda na niebie nie lśni, szukało się czegoś, w nadziei, iż latarka Smartfona starczy za oświetlenie. Prawdopodobieństwo, że promień ukarze przed nami korzeń drzewa z ziemi wystający, sidła przez złych ludzi zakładane, króliczą norę czy gwałtowne obniżenie terenu jest znikome. Sami możemy bowiem światło rzucić na to czego się spodziewamy. Natomiast zło nam się na myśl nawleka wywodzące się z naszych lęków, zazwyczaj nieuzasadnionymi w chwili zagrożenia. Dostrzec je ciężej, kiedy dobra wokół pewni jesteśmy. To paradoks świata. Jak głupi jest przekonany o swej mądrości, zaś mądry o swej głupocie, tak szukamy przeważnie uczucia w oczach, które nawet na nas nie patrzą, ignorując te tęczówki, których blask parzy plecy doń odwrócone. O tym jest dla mnie “Wiele hałasu o ciebie”. Samantha Young może zbyt przerysowanie z lekka przedstawia prawdę o miłości. Ból z nią musi iść w parze. Przecież nieznajomy nas skrzywdzić nie może. Lekcje tę przekazuje prawną ręką, delikatnie jak Jojo Moyes. Powieść lekka z pozoru, głębszą jest naprawdę. W miejscu, w którym nie sposobna iść dalej szlakiem obranym, wymusza życie skręcenie na wyboistą. Największe kamienie w końcu mniejsze się stają, aż się w piasek plaży obmywaną falami ciepłymi przeobrażają.
Evangeline Starling niewiele brakuje do postaci z krwi i kości. Przez wzgląd na charakter tej postaci, owa pozycja winna zostać wliczona do kanonu lektur szkolnych, by przy przyjemnej fabule móc przemyślać spraw kilka. Takich, jakie nieczęsto goszczą w umysłach młodych, a ważnymi są. Pewność siebie, samoakceptacja, chęć zmiany nie tyle świata, co otoczenia wokół siebie, praca nad sobą. Oto cechy, którymi bohaterka emanuje. Każdemu by się przydały. Nie trzeba mieć wielkiej władzy by świat zmieniać. Wszyscy mamy własny, a do życia wszystkich wejść się nie da. Jeżeli jednak słów kilka wypowiesz, pilnując by dotarły do odbiorcy choćby krzyk miało to oznaczać, możesz odmienić los.
“Violu, masz prawo być pewna siebie, świadoma swojej inteligencji i urody, a także przekonana, że zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Niestety, w naszym społeczeństwie wychowuje się dzieci na śmiałych, odnoszących sukcesy ludzi, a kiedy się nimi stają, każemy im trzymać buzię na kłódkę i zachowywać się skromnie. Dotyczy to zwłaszcza kobiet. Facetom zarozumiałość zawsze uchodzi płazem, pewne siebie kobiety uznaje się za aroganckie i wyniosłe. Co gorsza, za brak skromności potępiają je nie tylko mężczyźni, ale też inne kobiety. Jeśli mamy zmienić to podejście, musimy zacząć od siebie. Jeśli odniesiesz sukces, świętuj go. Jeśli zdajesz sobie sprawę ze swej inteligencji, nie zgadzaj się, aby inni traktowali cię, jak głupią. Jeśli podoba ci się to, co widzisz w lustrze, brawo ty, do cholery!”
Samantha dobitnie dała świadectwo pewne na kartkach. W prostych słowach, zgrozę wylała. Dotyka tematy, które na trędowate wyglądają widocznie, bo choć świadomi nich jesteśmy, to nie polemizujemy o nich. Podobnymi są do przemocy na ulicy, mającej miejsce w dzień jasny. Usłyszeć wtedy można świadków wpatrzonych w niewidoczne skórki przy paznokciach lub w białe obłoki nad nimi, mówiących: “słońce przyjemne, ale wiatr jakiś taki zimny”. Otwórzcie oczy, otwórzcie umysły, krzyczy jak dla mnie autorka w “Wiele hałasu o ciebie”. Ta książka jest przykładem na przesądy tyczące się komedii romantycznych, jakoby będących wyłącznie dobrą rozrywką. Koniec ze szufladkowaniem tego gatunku literackiego, kiedy pisarze pokroju Samanthy Young są w pogotowiu, z dłońmi nad klawiaturą w gotowości zawieszonymi!
“Na świecie jest mnóstwo mroku, o którym wielu ludzi nawet nie chce myśleć. Handel ludźmi, współczesne niewolnictwo, skrajne ubóstwo, bezdomność… Nie każdemu dane jest spędzać wieczory w ciepłym łóżku, nad książką. Niektórym moje życie może wydawać się żałosne, ale inni marzą właśnie o takim. Co daje mi prawo narzekać, że czegoś mi brak, skoro mam więcej, niż wiele osób jest w ogóle może sobie wyobrazić? Jestem uprzywilejowana, chociaż nie ma to nic wspólnego z pieniędzmi. Moje przywileje to wygody, które większość ludzi bierze za pewnik: wykształcenie, lodówka pełna jedzenia, dach nad głową, ciepło, czysta woda, łatwy dostęp do książek. Życie szczęśliwe wolne od przemocy…”
Informacje o książce:
Tytuł: Wiele hałasu o ciebie
Tytuł oryginału: Much Ado About You
Autor: Samantha Young
ISBN: 9788380539587
Wydawca: Słowne
Rok: 2021