Recenzje książek

Znaleziona – Gytha Lodge

Znaleziona - Gytha Lodge

Znaleziona
Gytha Lodge

“Jacksonowie nigdy nie wyjechali z New Forest. Właśnie tak się najczęściej działo w przypadku zaginięć. Zabójstwo często prowadziło do wyprowadzki rodziny, niewyjaśnione zaginięcie zaś wiązało ją z miejscem. Zawsze istniał cień nadziei, że zaginiona osoba wróci do domu”

Mała Jessie Miller rozwiała ten cień. Tak jak już gdzieś w połowie książki rozwiały się moje nadzieje na jakieś interesujące rozwiązanie fabuły „Znalezionej”. Idea wykorzystana przez Gythe Lodge z wyjazdem grupy nastolatków na kemping wydała mi się znajoma, gdy przeczytałam opis. Nie byłam do końca przekonana czy zabrać się do lektury. Zachęcona zostałam przez cichy głosik z tyłu mej głowy. Wszyscy czytelnicy znają ten głosik. Co ci szkodzi? Przekonywał mnie niedługo. W końcu odpowiednia sceneria fabuły odpowiednia do czasu czytania, młodzież często wybiera się na takowe wyprawy w wakacje, by oddech złapać z dala od wszystkiego i wszystkich, którzy jak gorset w tym przeszkadzają. Dodajmy do tego, iżeli autorka jest chętnie nagradzaną dramatopisarką, nominowaną swego czasu do nagrody literackiej Yeovil i nagród Arts’ Council England. Pisarka dysponuje niemałym zapleczem twórczości. ”Znaleziona” jest tylko pierwszą przetłumaczoną jej powieścią na język polski. Początek wyglądał zachęcająco, przez co późniejsze moje rozczarowanie było dotkliwsze.

Malownicze lasy New Forest to wymarzone miejsce na krótki wypad pod namioty z grupką przyjaciół. Nawet towarzystwo zagubionej w obłokach, z lekka odseparowanej od rzeczywistości młodszej siostry, nie mogło zepsuć Topaz humoru. Nie, kiedy w eskapadzie brał udział Brett. Jedyna osoba z zewnątrz, jaką Wielka Piątka dopuściła do siebie, zresztą za jej sprawą. Czego jednak się nie robi, by móc zbadać atletyczne ciało tego młodego sportowca.

Wszystko zaczęło się od Topaz i Bennersa, których przyciągnęło do siebie zamiłowanie do łamania zasad i własna fizyczność. Zaintrygowanie cielesne przerodziło się wyłącznie w przyjaźń. Przy takim obrocie sprawy wzajemne łechtanie własnej próżności straciło swój urok. Na nowy etat lojalnej wielbicielki, idealną kandydatką okazała się śliczna i niewinnie tępa Coralie, będąca najlepszą przyjaciółką dziewczyny. Zawiązała się w ten oto sposób jedna z podstawowych komórek społecznych, jaką jest grupa tworzona przez trzy osoby, które coś łączy. Nie upłynęło czasu zbyt wiele, nim trójka piątką się stała. Jojo pewnością siebie i szybkim umysłem przewyższała większość społeczności szkoły, a przecież o to chodziło. Dodajmy do tego pasję do wariactw i powstaje nam robione jakoby na zamówienie ogniowo. Ostatnim puzzlem tej układanki był Connor. Najmądrzejszy i najbardziej zbuntowany z nich, syn brutalnego ojca, którego agresja czasem mu się udzielała. W całym mieście było głośno o imprezach Wielkiej Piątki, konkursach przezeń wygrywanych lub o ich życiu erotycznym. O tym ostatnim wiele można by rzec, ale jedno się tego nie imało – nuda.

“Wszyscy w szkole ich znali i do pewnego stopnia każdy chciał być jednym z nich”

Trzech chłopaków i dwie dziewczyny tworzyli nową ligę atrakcyjności. Nie mieli w słownikach hasła “nieosiągalne”. Jeżeli kogoś pragnęli to już nazajutrz lądowali z owym szczęściarzem bądź ową szczęściarą tam, gdzie chcieli.

Idealni od zewnątrz, wewnątrz wciąż ludzcy, sporów uniknąć nie mogli. Brett ogromny wzbudził, a raczej nadmierne zainteresowanie jego nie tą z sióstr, co potrzeba, nie tą, która go pragnęła. Tej z kolei pożądał Connor, tajemnicy z uczuć swych nie robiąc. Zazdrość idzie w parze z większymi uczuciami, wśród których bezapelacyjnie pożądanie przoduje.

“Tam gdzie jest pragnienie
Tam będzie też płomień
Gdzie jest płomień
Ktoś najprawdopodobniej się poparzy” – P!nk

W 22 lipca 1983 roku siedem osób wybrało się na biwak. Dnia następnego doczekało tylko sześcioro. Każdy szukał zaginionej Aurory. Nikt nie odnalazł. Po żywej lub martwej śladu nie znaleziono. Było śledztwo, były zeznania, były dowody. Lecz były także tajemnice, których mimo szczerych chęci nie można było wyznać. Tom i Joy Jacksonowie pogrążyli się w czymś gorszym niźli żałoba, w niewiedzy i wynikającej z niej beznadziejnej nadziei, że ich córka gdzieś żywot szczęśliwy pędzi, że kiedyś może jeszcze ją ujrzą.

Trzydzieści lat później do lasu Brinken pod namiot przyjechała rodzina Doktora Martina Millera. Czystym zbiegiem okoliczności jest, że nawołując swą córkę do powrotu z samotnego zwiedzania okolicy, zagania ją w dziurę pod drzewem. Mimo swego rodzaju inności, kryjówka niewygodną jest. Drobna rączka wyciąga spod siebie naprzykrzający się korzeń lub patyk. Bystra dziewczynka jednak szybko zdaje sobie sprawę ze swej omyłki. Palec ludzki w jej dłoni, zaś pod resztą jej ciała, reszta ludzkich szczątek. Lepiej późno niż wcale pozwolić rodzicom córkę opłakać i prawdę odkopać. Odkopać ciało Aurory Jackson zakopane wraz z paczkami deksedryny.

Śledztwo otwiera się na nowo, a u jego sterów staje nadkomisarz Jonah Sheens ze swoją świtą, którą nie sposobna przekupić czy zwieść. Pytania będą w punkt, nieokrężne. A przede wszystkim, ile pozostali biwakowicze nie ujawnili trzydzieści lat temu? Nastolatki bawią się z dala od dorosłych wszystkim tym, czego przy nich im nie wolno. Kto chciałby się przyznać, jakich zakazanych owoców próbował?

“To były imprezujące nastolatki. Co mieli powiedzieć? Istniało wiele powodów, by ukrywać takie sprawy. Na pewno nie chcieli po prostu wpakować się w kłopoty. Poza tym targało nimi poczucie winy, że świetnie się bawili, gdy Aurorę coś spotkało. Były też inne możliwości, np. taka, że wiedzieli doskonale, co się stało, i próbowali to ukryć”

Tym razem wszystko wyjdzie na jaw. Pod wszelakie kamienie śledczy zajrzą, bowiem co innego szukać osoby będącej wyłącznie danymi osobowymi ze zdjęciem a co innego osoby, z którą miało się do czynienia.

Karma wraca? A może kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada?

“Oto jak jest źle, kiedy się nie przyjaźnimy i jak jest dobrze, gdy jesteśmy przyjaciółmi”

Zaufanie jest jak obosieczna broń, należy ostrożnie dobierać tych, których się nią obdarza. Nie wiadomo nigdy do końca, czyje zabójcze oblicze okaże się w ostatecznym rozrachunku dosłowne.

Jedna chwila słabości zaważyła na całym życiu. Urzekającą jest postać Aurory, będąca przeciwieństwem Topaz. Była brzydkim kaczątkiem, które przemiany w łabędzia zaznało. Wpierw szpetność, później piękno winne, że nie poznano się na jej niezwykłości. Na duszy przeniknionej do cna wrażliwością i zdolnością widzenia głębszego, wzgardzającego otaczającym prymitywizmem. Akt symboliczny morderstwo nastolatki nosi. Piękno nieskalane komercją i obłudą świata, niewinne zostaje pokalane, w efekcie czego ginie śmiercią tragiczną. Przywodzi mi t na myśl planetę naszą. Piękno i unikalność, jakie ją cechują, my ludzie niszczymy bestialsko, mordujemy, uważając, że mamy do tego prawo. Gytha pobudza do refleksji, co ważnym i cennym jest. Wartość moralną „Znaleziona” posiada, nie ulega to mym wątpliwościom. Niestety jako kryminał, pozytywnie ocenić książki nie mogę. Wstęp pełen tajemnicy i mroku, przeradza się w irytację, ponieważ wiadomo z góry, kim może być morderca. Przed odłożeniem na półkę nie doczytawszy książki powstrzymuje nas ciekawość co do odpowiedzi na pytanie „dlaczego?”. Tutaj dotyka nas całkowity zawód. Warto jednakowoż pochylić się i przemyśleć pewne sprawy etyczne, jakie ukazuje Lodge, byśmy nie obudzili się kiedyś w starej dziurze drzewa z piaskiem na oczach.

“Legenda została ożywiona. Tylko, że bohaterka nie żyła”

Informacje o książce:
Tytuł: Znaleziona
Tytuł oryginału: She lies in wait
Autor: Gytha Lodge
ISBN: 9788328076938
Wydawca: WAB
Rok: 2021

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać