Po książkę Alka Rogozińskiego pt. „Teściowe w tarapatach” sięgnęłam z przyjemnością i uśmiechem, mając w pamięci poprzednią część perypetii Kazimiery Niedzielskiej i Mai Wrzesińskiej pt. „Teściowe muszą zniknąć”. Pierwsza książka była lekka, czytałam ją z uśmiechem na twarzy wciągając się w przygody dwóch seniorek i ich dzieci. I na podobną lekturę liczyłam teraz. Pomyliłam się jednak, bowiem „Teściowe w tarapatach” są znacznie zabawniejsze, powodujące nie tylko uśmiech, ale nieraz chichot, a nawet (i nie piszę tego w przenośni, ale dosłownie) śmiech do łez.
Na początku książki, tak jak w poprzedniej, znajdujemy spis wszystkich istotnych dla historii postaci. Jest to ciekawy zabieg, który bardzo doceniłam już w pierwszych „Teściowych”, ponieważ pojawia się czasem jakaś postać, która po chwili znika, aby wrócić w innych okolicznościach, po wielu przeczytanych kartach. Sięgamy wtedy do pierwszych stron książki, gdzie szybko odświeżamy pamięć i natychmiast możemy powrócić do czytanego tekstu.
Drugim zabiegiem zastosowanym w tej książce, podobnie jak w poprzedniej, jest prolog, w którym autor zapoznaje czytelnika z pewnym tajemniczym wydarzeniem sprzed lat, na kanwie którego zbudowana jest później zagadka, z której rozwiązaniem muszą się zmierzyć tytułowe teściowe. Przenosimy się zatem do XV w. na hiszpańską wyspę, na której wszystko się zaczyna…
Po pięciu stuleciach Maja i Kazimiera, dwie starsze panie będące swoimi przeciwieństwami w każdym chyba możliwym aspekcie, wybierają się na wspólne wczasy do Opatowa. Już wtedy widziałam, że będzie zabawnie, skoro Kazimiera układa plan wycieczek tak, aby zobaczyć wszystkie możliwe znajdujące się w okolicy sanktuaria i kościoły, a Maja zamierza się relaksować odwiedzając słynne w tamtym rejonie winnice i odpoczywać w SPA. Przezabawne dialogi pomiędzy bohaterkami spowodowały skojarzenie, że żmija z okładki to nic innego, jak po prostu teściowa w zderzeniu z drugą teściową. Trochę rzeczywiście tak było, ale nie do końca. Żmije bowiem przewijają się w książce również w całkiem innej, czasem bardziej, czasem mniej dosłownej roli. Teściowe – żmije nieustannie się ze sobą przekomarzają i docinają sobie wzajemnie, co szczerze rozbawia: „Chcę zrobić zdjęcie, a ty tu zamarłaś, jak jakaś niedorobiona Statua Wolności”. W innym miejscu trafiamy na taki dialog:
„- Usiądźże na miejscu! – zażądała Kazimiera. – A nie kręcisz się i wiercisz, jakbyś miała owsiki! […]
– Bo jestem dzisiaj taka podekscytowana!
– Ja też, ale nie zachowuję się z tego powodu jak mrówka na dopalaczach!”
Oprócz przezabawnych dialogów, znajdujemy w powieści żarty słowne, czy sytuacyjne, jak przygoda Kazimiery na wysypisku śmieci. Nie będę o niej pisać bliżej, aby nie psuć zabawy tym, którzy sięgną po książkę. Napiszę tylko, że to według mnie najlepsza scena całej książki i to właśnie ona wywołała u mnie autentyczny, głośny śmiech do łez. Rozbawiła mnie też np. opowieść Mai o księdzu, który skosztowawszy zbyt wiele wina mszalnego, urządził pewnej dziewczynce taki chrzest, że jego rodzice na pewno zapamiętają go długo. Takich dowcipnych momentów w książce znalazłam naprawdę bardzo wiele i te wieczory, które spędziłam na lekturze z pewnością mogę zaliczyć do udanych.
Jak głosi zapowiedź na okładce, powieść jest komedią kryminalną. Znajdziemy tu więc wszystko, co powinien zawierać dobry kryminał. Są trupy, strzelaniny, ucieczka przed policją, groźby, porwania i kradzieże. A to wszystko podane z ogromną dozą lekkości i humoru. No i oczywiście jest tu zagadka, którą teściowe z pomocą przyjaciół rozwiązują. Zagadka, jak wyżej wspomniałam jest związana z tajemnicą z przeszłości – tym razem mamy tu XV – wieczne legendy, z którymi zmierzą się bohaterki i będą udowadniać, czy są one prawdziwe, czy też nie. Kilkukrotnie sięgałam pamięcią do swojej wiedzy historycznej o czasach panowania dynastii Jagiellonów, a z racji jej ograniczoności, do innych źródeł, aby przekonać się które z podawanych w książce faktów są prawdą historyczną, a które legendą. Fantastycznie się bawiąc, odświeżyłam i pogłębiłam zatem swą wiedzę. Obiema rękami podpisuję się pod słowami Babette, młodszej córki jednej z teściowych, że:
„gdyby na lekcjach historii opowiadano o takich wydarzeniach, a nie jakichś nudnych ruskich powstaniach wiochmenów albo synach Bolesława Krzywoustego, który przez całe życie nie robił chyba nic innego, tylko płodził dzieci i nazywał je tak, żeby się myliły, to przynajmniej nie musiałaby na nich zasypiać”.
Myślę, że nikogo, kto zna twórczość Alka Rogozińskiego, nie trzeba namawiać do przeczytania tej książki, zwłaszcza tych, którzy już znają duet Maja i Kazia. Niech się szykują na jeszcze większą dawkę humoru. Natomiast tych, którzy z tym autorem jeszcze się nie znają, zachęcam do przeczytania tej pozycji, a na pewno się z nim zaprzyjaźnią. Ja z pewnością po jego książki sięgnę jeszcze nie raz.
Informacje o książce:
Tytuł: Teściowe w tarapatach
Tytuł oryginału: Teściowe w tarapatach
Autor: Alek Rogoziński
ISBN: 9788328084445
Wydawca: WAB
Rok: 2020