Agnieszka Lingas-Łoniewska jest jedną z moich faworytek, jeśli chodzi o polską scenę literacką. Konkretna i rzeczowa, operująca słowem z chirurgiczną precyzją, motająca fabułą od pierwszej strony, a przy tym wszystkim zmysłowa i subtelna. Doceniam w pełni jej pomysły, podążam za zarzuconą mi inspiracją, zachwycam się urokiem stworzonych przez nią powieści – ciepłych, ogrzewających serce – nawet, jeśli tematyka nie wskazywałaby na taki kontekst. Łoniewska na święta? Łoniewska z kubkiem gorącej czekolady, przy blasku choinki? Tak, lepszego prezentu na święta sama sobie zrobić nie mogę. Tym razem w moje ręce trafia książka niespełna 250 stronicowa, o urokliwym tytule: „Szukaj mnie wśród lawendy – Zuzanna. Tom I.” Opatrzona etykietą literatury kobiecej upewnia, że właśnie po nią chcę sięgnąć wśród świątecznej atmosfery.
Publikacja Łoniewskiej to początek trylogii, historii trzech kobiet – bliźniaczek Zuzanny i Zofii oraz Gabrieli, ich młodszej, ukochanej siostrzyczki. Każda z nich, gdzieś głęboko pod skorupą codziennego uśmiechu niesie swoje życiowe problemy i rozterki, ukrywa trudności, wzruszenia i niepewność. W pierwszym tomie zagłębiam się w życie Zuzanny – dynamicznej szefowej korporacji, pnącej się jak burza po szczeblach kariery zawodowej, doskonale zarabiającej, cieszącej się ogromnym respektem przełożonych i współpracowników. Zuzanny perfekcyjnej, wyznaczającej konkretne cele i skutecznie je realizującej, Zuzanny idealnej, której życie wydaje się być niemalże tak doskonale poukładane jak ona sama. Czy jednak wysoka pozycja w pracy, oraz nieziemskie zarobki na pewno są gwarancją szczęścia? Czy perfekcyjny makijaż wykonywany każdego ranka jest w stanie skutecznie zasłonić ukryte głęboko uczucia i lęki bohaterki? Okazuje się, że mam okazję się o tym przekonać, i to niezwykle szybko. Spodziewany, czy też mniej spodziewany bieg wydarzeń sprawia, że siostry spotykają się na kilka dni u Gabrysi, w Dalmacji, na przepięknym półwyspie Peljesac w krainie pachnącej lawendą, winem i owocami. W krainie obfitującej we wzruszenia, emocje i porywy uczuć. Los daje im taką szansę, ze względu na jubileusz odbywający się w firmie męża Zosi – Adama. Małżonek szanowny, chcąc dać trochę radości (o, żeby wiedział ile da w rzeczywistości!) żonie i jej siostrom, wpuszcza w koszty dwie kolejne osoby i razem z całą firmą zabiera żonę i jej bliźniaczkę do malowniczej Dalmacji. W założeniu firma ma jubileuszować się oddzielnie, siostry cieszyć się swoją obecnością zupełnie niezależnie. Przewrotny los płata jednak malutki figiel… Już na lotnisku Zuzanna widzi przed sobą oczy, które wyryte są w jej sercu wiecznym piórem, oczy, których nie zapomniała mimo perfekcyjnych prób. Oczy Roberta. Tego Roberta. I nagle zaczyna brzmieć mi w głowie: „A mury runą, runą, runą…”.
Jestem pod ogromnym, przeogromnym wrażeniem sposobu wykreowania przez Łoniewską głównej bohaterki. Dokładność autorki, doskonałe przemyślenie każdej osoby, powiązanie ze sobą wszystkich najdrobniejszych faktów sprawia, że mam wrażenie, że znam Zuzannę. Znam – z życia, nie z książki. Jest tak niesamowicie realna, namacalna, prawdziwa… Brakuje mi jednak równie dokładnej kreacji Roberta, gdyż jego postać przy Zuzannie wypada dość płasko, schematycznie. Co więcej, ogromną wartością książki jest dla mnie jej plastyczność. Już począwszy od okładki – zachwycającej, uroczej, emanującej subtelnością, genialnej w swojej prostocie, poprzez malownicze opisy Chorwackich krajobrazów, aż po pejzaże uczuć głównej bohaterki. Chwilami pojawia się we mnie moment zastanowienia – czy mam do czynienia z książką, czy też może z przepięknym obrazem…?
Czytając pozostaję w pełnym zachwycie, nie zastanawiam się ani przez chwilę nad niczym innym niż bieg powieści. Obszar, wobec którego mam mieszane uczucia dostrzegam dopiero po przeczytaniu książki, zamknięciu jej i odstawieniu na półkę. Zaskakującym jest dla mnie fakt, że coś, co kompletnie nie przeszkadzało mi podczas czytania wywołuje we mnie frustrację już po odłożeniu lektury. Mianowicie – sama akcja książki, obrana z przepięknej formy, jest krótka tak, że dałoby się ją streścić na kilku stronach. Krótka – i w dodatku, przynajmniej dla mnie, w stu procentach przewidywalna, pozbawiona jakiegokolwiek elementu niepewności czy zaskoczenia. Może jednak właśnie w tym kryje się niespotykany urok tej publikacji? Ta nieznośna lekkość bytu? Właśnie w tym, że wszystko jest jasne a nadal pozostaje piękne i przyciągające?
Tego nie wiem. Wiem jednak, że już odliczam dni, by wziąć w ręce kolejną część lawendowej sagi…
Informacje o książce:
Tytuł: Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna – Tom I
Tytuł oryginału: Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna – Tom I
Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
ISBN: 9788379422340
Wydawca: Novae Res
Rok: 2014