Akwizytor. Nie znam nikogo, komu na dźwięk tego słowa nie włączyłyby się negatywne odczucia. Ok, mogę się przyznać, nie lubię ich i chyba z tego powodu nigdy nie rozważałam pracy w tym zawodzie. Co oczywiście nie oznacza, że nie mogę przeczytać książki, związanej z tą tematyką.
Sprzedawca papieru to ironiczna opowieść o trudnej „sztuce” bycia akwizytorem, widziana oczami dziewiętnastoletniego Tobiasza. Ma on w planach podjęcie pracy w Wydawnictwie Paraliterackim, jednak najpierw – jak to zwykle bywa – musi odbyć praktykę i poznać arkana przyszłej pracy. W tym celu przez cały dzień towarzyszy Najlepszemu Sprzedawcy, mistrzowi zawodu i akwizytorowi z piekła rodem…
Książka jest debiutem Mateusza Kaptura i niestety, jest to raczej debiut, który namieszać w polskiej sferze literackiej nie ma szans. Bo choć nie jest to książka do końca zła, w wydawniczym świecie mieszają tylko książki wybitne. Na pewno na plus tej książki przemawia jej tematyka, zahaczająca o zagadnienia manipulacji, której poddawani jesteśmy na każdym kroku oraz dość ironiczny wydźwięk całej książki, będącej satyrą na otaczający nas świat.
Świetny jest sam początek historii, pomysł na opowiedzenie sytuacji dość niebanalnej i komicznej samej w sobie, bo oto praca akwizytora przedstawiana jest jako najważniejsze zadanie świata, a umiejętne jej wykonywanie – jako najtrudniejsze i najbardziej męczące zadanie na świecie, a w dodatku mamy tu akwizytora, który sprzedaje książki…
Czy zdawaliście sobie sprawę, jak bardzo łatwowierni są ludzie, których spotykacie na swojej drodze? Nie? Łatwo można to sprawdzić, wystarczy obserwować pana, który przysiadł się obok Was na ławce i zacząć rozmowę od umiejętnego pytania, a po kwadransie będziecie znali całą jego biografię. Kaptur pokazuje to w swojej książce w sposób mistrzowski, a Czytelnikowi może jedynie zrobić się głupio, kiedy uświadomi sobie, jak bardzo podobnie do bohaterów zdarzyło się mu zachować…
No właśnie, bohaterowie. Na kartach książki znajdziemy całą plejadę postaci, które w sposób znaczący się od siebie różnią. Niestety, ukazani są w sposób stereotypowy aż do bólu. I choć dla ironii używanie stereotypów jest przecież typowe, to w wypadku tej książki działa na minus. Na minus działa też akcja, która momentami dłuży się tak bardzo, że jedyne czego pragniesz to koniec rozdziału. Autor odzyskał formę w ostatnim rozdziale, który wydaje mi się być najbardziej dopracowanym, przemyślanym i najbogatszym w treść, ale w moich oczach tej książki to nie ratuje.
Ratuje ją natomiast język, czyli coś, na co jestem niezwykle wyczulona. Mateusz Kaptur jak na debiutanta ma świetne wyczucie języka, nie boi się grać z Czytelnikiem. I o to chodzi! Cięta riposta, mądre przemyślenia w połączeniu z iskrzącymi się humorem na dość wysokim poziomie dialogami sprawiają, że dam panu Mateuszowi kolejną szansę. Jeśli oczywiście zdecyduje się jeszcze coś napisać.
Sprzedawca papieru z pewnością nie jest książką, którą koniecznie trzeba poznać. Wielu może poczuć się kompletnie zawiedzionych, inni, w tym ja, po rewelacyjnym początku książki będą zawiedzeni spadkiem formy w dalszej części. Mimo tego, nie mogę jej odradzić, ale proponuję odłożyć zapoznanie się z nią na czas, gdy będzie nam doskwierał brak lektur.
Informacje o książce:
Tytuł: Sprzedawca papieru
Tytuł oryginału: Sprzedawca papieru
Autor: Mateusz Kaptur
ISBN: 9788377228791
Wydawca: Novae Res
Rok: 2013