Literatura dla dorosłych

Seksparty – Emanuel Herz

Recenzja książki Seksparty - Emanuel Herz

Seksparty
Emanuel Herz

Literatura erotyczna – jakie skojarzenia budzi u Was ten zwrot? U mnie dosyć mieszane. Niestety w ostatnich latach w tym gatunku króluje „50 twarzy Greya” i jemu podobne, przez wielu nazywane „porno dla kur domowych”, co ma być niby epitetem niezbyt sympatycznym, a na pewno wskazującym na literaturę niezbyt wysublimowaną. Na rozmaitych forach literackich trwają zaciekłe batalie, czy coś takiego w ogóle powinno nosić miano „powieści” czy „literatury” właśnie, czy też może jest to spore nadużycie i potwarz dla innych autorów. Osobiście uważam, że nie każdy musi od razu lubować się w Dostojewskim czy Kuczoku i nie ma czegoś takiego jak „literatura gorszego sortu”, są jedynie książki słabe i kiepsko napisane.

Jaką książką jest „Seksparty” Emanuela Herza? No cóż, bądźmy szczerzy, jak ktoś dostaje do ręki powieść z adnotacją na okładce, że to właśnie przedstawiciel gatunku erotycznego, to niewiele poza opisami seksualnych doznań się powinien spodziewać. Raczej nikt filmów porno nie ogląda dla dialogów, więc prawdopodobnie niewiele osób, sięgających po książki z tej półki, oczekuje jakiejś psychologicznej głębi i zapierających dech w piersiach zwrotów akcji. Ale nawet filmy porno dzieli się na amatorskie i profesjonalne, więc zapewne i w literaturze erotycznej jakąś skalę ocen można by ustalić. Moim zdaniem „Seksparty” do kategorii profesjonalnej jednak trochę zabrakło. Owszem, opisów aktów seksualnych jest tutaj sporo i miejscami ma się wrażenie, jakby autor odtworzył sobie jakiś program spod znaku Różowej Landrynki i spisywał wszystkie przedstawiane tam pomysły i pozycje seksualne, jak leci. Jedne są opisane bardziej sugestywnie, inne bardzo powierzchownie, wręcz miejscami nieudolnie i sztampowo. Powiedzmy jednak, że wszystko mieści się w granicach gatunku, nie mamy tu do czynienia ani z ckliwością i kiczowatością rodem z Harlequinów, ani z wulgaryzmami rodem z Penthouse’a. Nie do samych opisów erotycznych mam tutaj zarzuty, ale do fabuły – do takiego stopnia wydumanej i oderwanej od rzeczywistości, ujętej w tak uproszczone schematy przyczynowo-skutkowe, że miejscami aż boli.

Bo o czym jest ta historia? Oto mamy Borysa i Julię, parę małżeńską z wieloletnim stażem, zamieszkałą w Gliwicach, na pozór niczym nie wyróżniającą się. Główny bohater, początkowo wpatrzony w swoją żonę, uważa ją za najpiękniejszą i najbardziej niesamowitą na świecie. Jest szczęśliwy i usatysfakcjonowany swoim życiem. Aż do czasu wydarzenia w saunie, kiedy to daje się nieznanej mu parze wciągnąć w to, co gazety nazwałyby pewnie „inną czynnością seksualną” w miejscu publicznym. Po tym wydarzeniu jego patrzenie na cały świat diametralnie się zmienia, a przede wszystkim jego ocena związku i Julii – nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki, zdaje sobie sprawę z braku żaru i pasji w ich małżeństwie. Niewykorzystane okazje seksualne z przeszłości – te prawdziwe i te wyimaginowane, stają się jego obsesją. Uznaje, że jedynym sposobem na uratowanie jego małżeństwa jest oddawanie jej innym mężczyznom, wmawia sobie, że tylko jak będzie ponownie czuł zazdrość i niepokój związany z seksualnym zdobywaniem swojej żony, to zdoła przegnać monotonię związku i na nowo pokochać Julię. Dla Borysa cała ta idea urasta do miana terapii małżeńskiej. Oczywiście bohater zdaje sobie sprawę z tego, że żona może mieć nieco odmienne zdanie na temat rządzących nim pobudek oraz niejakie wątpliwości co do rzekomego zbawiennego wpływu, jaki taka „kontrolowana zdrada” ma mieć na ich związek, więc przez całe pół roku próbuje się pozbyć tych myśli i idei. Tworzy sobie wirtualną rzeczywistość, w której on i jego żona występują jako wyzwolona para zwolenników seksualnych imprez w klubach dla swingersów. Ostatecznie postanawia wyznać Julii swoje marzenie, a robi to… w samochodzie, w drodze na zakupy do Ikei. Cała ta scena, która miała chyba w zamyśle być zabawna, pokazuje jedynie totalną niedojrzałość głównego bohatera i bardzo powierzchowne traktowanie tematu. Zdaniem autora widocznie normą jest to, że kochające kobiety ochoczo oddają się innym mężczyznom (i kobietom, w końcu równouprawnienie), bo ich życiowy partner ma taką fantazję. Julia, która przez 1/3 książki przedstawiana jest jako osoba racjonalna i poukładana, oczywiście ulega namowom Borysa nader szybko – co prawda nie w Ikei (choć może szkoda, widziałabym w tej scenie duży potencjał literacki), ale już przy kolejnej okazji, gdy nagle zmieniają się plany bohaterów na Andrzejki, a mąż obiecuje jej spotkanie z dawno nie widzianą koleżanką w zamian za sesję w klubie swingers. Jak można się spodziewać, cała pruderia i opory Julii to była tylko fasada, za którą kryła się dzika i nie ujarzmiona seksualnie kocica, przewyższająca o głowę w erotycznych fantazjach nawet swojego męża. Wszystko jest tu proste i oczywiste, a nawet jak ktoś się waha, to opory jego mijają już po kilku zdaniach.

Swingersi to jedynie preludium do seksualnych przygód Borysa i Julii, albowiem wkrótce po tych doświadczeniach bohater popada w poważne tarapaty finansowe, toteż z szybkością Pendolino dochodzi do wniosku, iż może świadczyć odpłatne usług seksualne. Nie dość, że bardzo szybko zdobywa majętnych klientów, którzy chętnie go sobie nawzajem polecają, to jeszcze okazuje się, że dużo więcej można zarobić, gdy erotyczną obsługę zapewnia para, tak więc do gry wchodzi także Julia. I od tego momentu seks kapie nam już z każdej kartki, oczywiście za duże pieniądze, w towarzystwie ludzie wszelkich ras i narodowości, przy udziale narkotyków. Bohaterowie w kółko powtarzają, że „jeszcze tylko jeden raz”, wciąż jednak pojawiają się kolejne potrzeby finansowe. To błędne, samonapędzające się koło, pokazane jest w książce dosyć sprytnie. Niestety cała reszta jest powierzchowna i skoncentrowana na opisach, co komu sterczy i w jakich okolicznościach. Są podjęte dyskretne próby przemycenia jakichś wątków sensacyjnych, ale dosyć szybko autor (autorka?) od tego odchodzi. A szkoda. Można zrobić naprawdę przyzwoitą literaturę sensacyjną z silnie rozbudowanymi wątkami seksualnymi – co pokazuje np. Jackie Collins.

Jeśli ktoś miałby ochotę jednak na zgłębienie treści „Seksparty” i doszkolenia się w seksualnych pozycjach i pomysłach na gorący wieczór we dwoje (lub więcej, w końcu kto zabroni?), to można sięgnąć po książkę. To jednak może być trochę krzepiące, że seks popłaca, a miłość zawsze zwycięża.

Informacje o książce:
Tytuł: Seksparty
Tytuł oryginału: Seksparty
Autor: Emanuel Herz
ISBN: 9788379424115
Wydawca: Novae Res
Rok: 2016

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać