Jeśli miałabym zrobić listę rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie życia, to byłyby to: książki, dobra kawa i wełniany koc. Nadchodzą te wieczory, które lubię najbardziej – gdy ogień wesoło tańczy w kominku, w kubku, w czerwone maki – paruje aromatyczna kawa, przykrywam się moim ulubionym wełnianym kocem w kratę, a w ręce trzymam dobrą książkę. Tym razem dałam się porwać paryskiej przygodzie Kingi opisanej przez Agnieszkę Janiszewską w trzecim tomie sagi pod tytułem: „Owoce zatrutego drzewa”. Po przygodach Kingi, które miały miejsce w Warszawie [tom 1] i Krakowie [tom 2] nadszedł czas na wyjazd Kingi za granicę – do stolicy zakochanych, Paryża.
Kinga marzyła, aby tam w końcu, odnaleźć szczęście. Choć może, chciała raczej uciec przed niemożliwą do spełnienia miłością, która pojawiła się w sercu męża jej kuzynki Klementyny. Kinga nie mogła sobie pozwolić, aby mieć na sumieniu rozpad ich małżeństwa i krzywdy ich dzieci – Krzysia i Anetki. Postanowiła, więc za namową swojego kuzyna – Zbyszka i przy dużej niechęci ciotki Marii Burgiewiczowej uciec za granicę. Miała nadzieję, że czas sprawi, że mąż kuzynki o niej zapomni, że ona przestanie o nim myśleć. Kinga wyjeżdżając ze Zbyszkiem, nawet przez chwilę nie przypuszczała, że los spłata jej podobnego psikusa jakiego niegdyś spłatał jej matce. Przez myśl jej nie przeszło, że Zbyszek – który zawsze był jej wsparciem i opoką i którego kochała jak brata, zostanie jej towarzyszem życia. Że pokocha go za jego dobroć, że odnajdzie przy nim swoje szczęście. Jednak jej szczęście nie trwało wiecznie. Wybucha wojna, Zbyszek zaciąga się do wojska i pewnego dnia nie wraca z frontu. Kinga zostaje sama z synkiem. Wysyła list do ciotki, a gdy w drzwiach jej paryskiego mieszkania pojawia się Krzyś – syn Klementyny, nie może uwierzyć, że ciotka przyjechała z nim, by odwiedzić mogiłę syna. Okazuje się, że Klementyna rozstała się z Aleksandrem – Kingę ta wiadomość piorunuje, gdyż okazuje się, że jej ucieczka nie sprawiła, że małżeństwo kuzynki udało się uratować. Co zaskakuje ją najbardziej, to Klementyna – mimo iż szaleńczo zakochana w Aleksandrze, podjęła decyzję o rozstaniu i wyprowadzce męża. Nie potrafiła być drugą opcją, chciała, żeby mąż ją kochał i nie umiała udawać, że wiedzie szczęśliwe życie przy boku mężczyzny, który oddał serce innej kobiecie. Kinga z duszą na ramieniu spotyka się z ciotką, mając w pamięci te wszystkie przykre wspomnienia, które były jej udziałem. Jednak tym razem, coś się zmieniło – ciotka jest o wiele chudsza, jej rysy są jeszcze bardziej wyostrzone. Kinga nie dostrzega w jej wzroku – niechęci, którą zawsze widziała. Stoją razem w milczeniu nad grobem Zbyszka, każda zatopiona w swoich wspomnieniach – mężczyzny, który naznaczył ich życia. Ciotka odzywa się pierwsza i to co pada z jej ust sprawia, że Kinga po raz pierwszy współczuje ciotce. Patrzy na nią jak matka na matkę, która żegna swojego ukochanego syna, który w przeciwieństwie do córki Klementyny nigdy nie szczędził matce prawdy. Jako jedyny potrafił jej się sprzeciwić, stał murem za Kingą, gdy siostra i matka traktowały ją w sposób naganny. Kinga nie miała żadnego wpływu na historię swojej matki – a była za nią niejednokrotnie karana – szczególnie przez ciotkę, która nie mogła przeboleć, że mąż zakochał się w jej siostrze. Mimo to wzięła z nim ślub, ale zadra, którą ta miłosna historia zostawiła jej w sercu, była żywa aż do tego dnia. Ciotka, stojąc nad grobem syna, który bohatersko zginął na wojnie, spowiada się swojej synowej i po raz pierwszy jest z nią szczera. Mając na uwadze, ograniczony czas, który jej pozostał, postanawia wyjawić wszystkie tajemnice i wyjaśnić swoje zachowanie. Jedno jest pewne, Zbyszek, który zawsze chciał, aby jego matka i żona w końcu znalazły wspólny język dokonał niemożliwego. Dwie kobiety, które kochał najbardziej na świecie, stojąc nad jego grobem w końcu zrozumiały, dlaczego ich życie potoczyło się w ten sposób i w pewnym stopniu wybaczyły sobie przeszłość. Ten tom podobał mi się najbardziej, może dlatego, że historia mnie wielokrotnie zaskoczyła. Szczerze powiedziawszy, gdy zaczynałam lekturę tomu pierwszego, do głowy by mi nie przyszło, że Kinga zostanie żoną Zbyszka i że los poniesie ich do Paryża – miasta, które sprawi, że odnajdą miłość, tam, gdzie jej się w ogóle nie spodziewali.
Polecam Wam całą sagę – sprawi, że się uśmiechniecie, wytrzecie kilka łez, a także zmusi Was do refleksji na temat rodzinnych tajemnic, które nie zawsze na pierwszy rzut oka, są prawidłowo oceniane przez wszystkich członków rodziny. Czekam z niecierpliwością na kolejne literackie perełki od Agnieszki Janiszewskiej, a Wam życzę miłej lektury!