Kiedy pojawiła się propozycja recenzowania tej książki, coś mnie tknęło. Nie jestem fanką horrorów, mam słabe nerwy jeśli chodzi o nie, ale chciałam spróbować. Opis jest bardzo chwytliwy i nie zastanawiając się, zaczęłam czytać jak tylko wpadła w me zachłanne, recenzenckie łapki. I można powiedzieć, że poczułam się jakbym oglądała polską komedię romantyczną. Zaczęło się fajnie, a później… niestety, było jak zwykle.
Karrie White jest młodą kobietą, która zapragnęła krótkiego urlopu na wsi. Wraca w rodzinne strony na wieś do ciotki i kuzynki. W Czarnym Zaciszu – jak nazywają wioskę mieszkańcy – wiele się pozmieniało od kiedy dziewczyna wraz z matką wyjechała do Londynu. W międzyczasie jej ciotka, która została z córką w rodzinnym domu dziewczyny musiała sprzedać majątek za bezcen i wprowadzić się do obskurnej, małej chatki. Jako zielarka (lub może lepiej – znachorka) Renee klepie biedę i żyje z plonów ziemi, które podjadają jej leśne zwierzęta. Karrie od razu rzuca się w oczy pozornie niezrozumiały lęk mieszkańców przed wychodzeniem po zmroku i brak młodego pokolenia. Ciotka i kuzynka zdają się nie reagować na pytania Karrie, mimo jej uporu i wścibstwa. Dziewczyna odwiedza dawne miejsce zamieszkania, okolicę i coraz więcej spraw staje pod znakiem zapytania. Dziewczyna nic nie pamięta. Gdzieś utknęły jej wspomnienia. Ciągłe pytania budzi w niej zniszczony budynek sierocińca, w którym przed laty wybuchł pożar. Sama nie wie, co dokładnie pamięta i co ze wspomnień jest prawdą, a co wybrykiem wybujałej wyobraźni.
Karrie stopniowo odkrywa kolejne kawałki przeszłości i stara się ją skompletować. Jednak to wcale nie jest tak łatwe. Kim jest tajemniczy mężczyzna, na którego dziewczyna się natyka na każdym kroku? Dlaczego tak ją do niego ciągnie? Czym jest „Cień” i dlaczego zabija? Dziewczyna drąży coraz głębiej, nie zważając na słowa ciotki i potencjalne zagrożenie. Co skrywa Czarne Zacisze? Jaka tragedia rozegrała się tam przed laty? Do czego może popchnąć utracona miłość?
Jestem rozczarowana. To pierwsze, co przychodzi mi do głowy. Jednak muszę się z tego wyspowiadać, więc zacznę od początku. Pierwszą rzeczą wołającą o pomstę do nieba jest sama akcja. Rozumiem, musi być zagmatwana i pełna niewiadomych, jednak to już przesada. Pojawiły się nierozegrane wątki czy po prostu często niepotrzebne. Oderwanie od „grozy” opowieści jest potrzebne, ale historia o leczeniu oparzeń pseudo magicznymi wywarami to już przesada. Kolejnym punktem, który rozłożył mnie na łopatki w całości jest styl, który bardzo ciężko nazwać jakimkolwiek stylem. Autorka daje nam prawdziwy przesyt opisów, niejednokrotnie zbytecznych, za długich i, o ile się da, zbyt kwiecistych. Najpierw dostajemy opis oczu z kilkoma metaforami i epitetami oraz zaznaczeniem, jak WIELE dane oczy mówią (choć „mówią” bardzo skrajnie). Następnie jest powtórzona kwestia względem włosów, dłoni, ogólnie ciała… no proszę! Nikt by tego nie zniósł. Zauważyłam również niedokładną korektę, przez którą są pomieszane imiona (typu: w końcu ma być Renee czy Renata?!) albo złe końcówki fleksyjne niektórych wyrazów. To się niestety rzuca w oczy. Dialogi są błahe i zamiast wzmacniać grozę sytuacji i ją podkręcać, czytelnik jest w stanie się zanudzić. I zasnąć, co mi się zdarzyło w pierwszym spotkaniu z tą książką. Nigdy jeszcze nie byłam w stanie przysnąć w trakcie czytania horroru. Wszystkie te minusy, które Wam przedstawiam sprawiają, że książkę czyta się z trudem. Nudzi długimi, niepotrzebnymi opisami, bezsensownymi dialogami i brakiem polotu.
Jeśli chodzi o plusy… Znalazłam jeden, ale w kontekście całości dość ważny. Koniec książki. Historia ma świetne, niebanalne i co najważniejsze – zaskakujące zakończenie. Jestem pod wrażeniem właśnie końcówki książki. Gdyby CAŁA książka była napisana na tak fajnym poziomie (i dość zjadliwym), byłaby to świetna i godna polecenia pozycja. A tak jest… mdła i nudna.
Podsumowując, biorąc się za ten horror spodziewałam się czegoś więcej. Nie wiem do końca dlaczego, ale jednak książka nie spełniła nawet moich niskich wymagań. Patrząc na całość polecam, gdy ktoś ma kłopoty z bezsennością. Ta książka jest jak podręcznik do historii – usypia w pierwszym rozdziale. Najbardziej w tym wszystkim interesuje okładka, która rzuca się w oczy. A mama zawsze mówiła, nie oceniaj książki po okładce… Miałaś rację, mamo!
Informacje o książce:
Tytuł: Oblicze Karrie White
Tytuł oryginału: Oblicze Karrie White
Autor: Karolina Mielczarek
ISBN: 9788379428533
Wydawca: Novae Res
Rok: 2015