Bardzo lubię sięgać po reportaże, literaturę faktu, dlatego, gdy tylko pojawiła się możliwość przeczytania książki Elżbiety Turlej „Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe”, nie wahałam się ani chwili! Czy było warto? Oczywiście. Książką jest świetnie przygotowanym zbiorem historii z życia kobiet, które „dały się złapać” na piękne słowa i obietnice i zaczęły podążać za niedoścignionym ideałem piękna.
Autorka „Naciągniętych” pokazuje nam świat, który znamy z kolorowych magazynów, Instagramu, różnego typu reality show, od drugiej strony, tej niewidocznej dla widza. Zagłębia się tam, gdzie zwykły człowiek nie ma wstępu. Jedzie również do popularnego wśród kobiet oddziału detoksykacji z leków uspokajających i nasennych, odwiedza także zachwalane wśród insta matki pierwsze w Polsce SPA dla dzieci. Rozmawia również z przeciętnymi Polkami, które dały się skrzywdzić współczesnym influenserom, czy guru zdrowia/mody/urody. Historie przedstawione przez panią Turlej są przerażające. Jednym z wątków, które najbardziej mnie przeraził, był ten o kobietach, które pozwalają ingerować nieprzeszkolonym odpowiednio osobom w swoją urodę.
„Oglądam zdjęcie przysłane przez kobietę skrzywdzoną przez kosmetyczkę. Przez środek jej czoła biegnie coś na kształt różowobordowego liszaja pokrytego brązowosinym strupem, który wkrótce przejdzie w rozległą bliznę. Podobne zdjęcia dostaje X, która prowadzi m.in. portal o medycynie estetycznej. W tytule e-miali „Tylko do Ciebie” „Top secret”, „Nikomu nie pokazuj”. Na zdjęciach: ropa, blizny, rany. Bordowe, zwiędłe usta odsłaniające zęby. Opuchnięte, sine bruzdy przy nosie. Martwica skóry. Niestety, ich autorki nie chcą zdradzić, kto, gdzie, kiedy i czym je tak oszpecił. Kryją swojego oprawcę, jakby wierzyły, że muszą cierpieć, a ten, kto im zadaje cierpienie, robił to z miłości i troski.
Często, mimo że raz zostały skrzywdzone, wracają do niego po raz kolejny. X opowiada o kobiecie, która chodziła na tzw. ostrzyki do swojej fryzjerki. Powtarzała, że jest dla niej jak ktoś bliski, niemal rodzina. – Kiedy spuchła po podaniu wypełniaczy w bruzdy wargowo-nosowe, fryzjerka doradziła, żeby brała zyrtec (dostępny bez recepty). Kiedy nie pomogło, zrobiła jej mezoterapię mikroigłową, czyli dodatkowo podrażniła chore miejsce. Efekt: zakażenie bakteryjne, ropień, wizyta w szpitalu, cięcie, blizna”.
W reportażu znajdziemy również historie kobiet, które, aby oszczędzić pieniądze, chodziły na szkoleniowe zabiegi medycyny estetycznej, pozwalały sobie wstrzykiwać różne specyfik w twarz, przez osoby, które robiły to po raz pierwszy. Rozumiem, że każdy musi się nauczyć i zrobić coś po raz pierwszy, tylko że tutaj były to szkolenia organizowane przez pseudo lekarzy, przeprowadzone na środkach wątpliwej jakości. Jestem w stanie zrozumieć, że ktoś decyduje się być obiektem do nauki, ale tylko wtedy, gdy jest to zrobione profesjonalnie, pod okiem prawdziwego specjalisty, środkami dobrej jakości.
Inny temat, który mnie zainteresował i przeraził jednocześnie to legenda o świętej żabce. Zabieg polegał na wstrzyknięciu sobie jadu żaby:
„Zanim Indianie zdjęli z jej ciała jad, była traktowana z szacunkiem. Czyli wcześniej przywiązana (delikatnym sznurkiem) za nogi do drzewa. Następnie delikatnie masowana, aby zachęcić do wydzielania jadu. Po zeskrobaniu jadu (który trafiał na kawałek drewna) można było ją ucałować i wypuścić na wolność. Chciałam być zaczepiona jadem szczęśliwej żaby, tak samo, jak wcześniej (zanim i z nich zrezygnowałam) chciałam jeść jaja od szczęśliwych kur. Ich szczęście miło być również moim”.
W książce znajdziecie wiele ciekawych historii. Są to prawdziwe relacje ofiar przemysłu beauty. Myślę, że naprawdę warto przeczytać reportaż samemu, albo podrzucić dorastającej córce, czy koleżance, aby przestrzec je przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Prawdą jest, że otaczający nas świat, coraz bardziej idzie w stronę piękna idealnego. Mnogość diet, dostępnych zabiegów upiększających może sprawić, że zagubimy się w tym wszystkim, będziemy chciały próbować wszystkiego po kolei, aby, właśnie, aby co? Czy jeśli odejmiemy sobie wszystkie zmarszczki i naciągniemy całe ciało, to będziemy naprawdę szczęśliwe? Pamiętajmy, że wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem. Zabiegi upiększające są fajne, poprawiają samopoczucie, pozawalają się zrelaksować. Trzeba tylko umieć zachować rozsądek i granice.
Informacje o książce:
Tytuł: Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe
Tytuł oryginału: Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe
Autor: Elżbieta Turlej
ISBN: 9788380916999
Wydawca: Ringier Axel Springer Polska
Rok: 2019