Długo zbierałam się do tej recenzji. Można by powiedzieć, że starałam się poukładać swoje myśli, aby napisać recenzję o myślach kogoś innego. Ale jak napisać recenzję książki, która składa się z czyiś myśli? Czy mam prawo oceniać coś takiego? Czy mam prawo powiedzieć, że ta myśl była interesująca, a inna zmarnowała tylko miejsce na kartce papieru? Jak opisać coś co jednocześnie zostało rozsypane na kartkach książki i jest bardzo ulotne?
Myślodsiewnik, od razu skojarzył mi się z Myślodsiewnią Dumbledore’a. Ten jakże sławny profesor powiedział raz Harry’emu Potterowi, że używa go, gdy w jego głowie jest zbyt dużo myśl. By je poukładać, niektóre z nich wrzuca do magicznej kamiennej misy, wypełnionej ni to płynem, ni to gazem. Książka Woźnikowskiego jest zdecydowanie bardziej realna, można ją dotknąć, otworzyć i na pewno nie wleci się głową w dół w czyjeś wspomnienia… A jednak to dość unikatowy tekst.
Wędrówkę z autorem po jego myślach zaczynamy 1 grudnia 2011 roku, ale to tylko pozorny przystanek, bo data 9.10.2013 zapoczątkowuje cały ciąg regularnie spisywanych przemyśleń autora i z datą 17.06.2014, kończymy przygodę. To co możemy znaleźć w środku, jest mi bardzo trudno opisać, ale posiłkując się opisem z książki są to:
Myśli, te dręczące i powracające, te o których śnił, i te, które przyszły, gdy siedział na kiblu, te smutne, męczące, te wesołe, zabawne, czasami głupie, czasami odkrywcze, czasami naiwne.
I w sumie te zdanie jest kwintesencją całej książki. Czego jednak dokładnie możemy się spodziewać? Mi najbardziej do gustu przypadła myśl z dnia 9 października 2013 roku. Ta myśl, czy też krótka opowieść, trafiła do mniej najbardziej. Mówiła ona o tym jak we współczesnym świecie wygląda niedziela. Jest to bardzo trafne i wręcz groteskowe połączenie niedzielnej Mszy Świętej z „niedzielnym” wyjściem do supermarketu (fragment):
Klękam. Patrzę na ziemię. Chyba dawno nikt nie sprzątał tego miejsca. Pobrudzę sobie spodnie. Poza tym podłoga klei się, jakby coś się rozlało.
Wstaję. Otrzepuję kolana. Żona poprawia synowi kołnierzyk.
Ogłoszenia dłużą się i dłużą. Promocje, okazje, zbiórki. Po co to komu?
Czarny wchodzi na scenę.
Pip. Pip.Pip.
– Pin i zielony – rozbrzmiewa błogosławieństwo – Pokój z wami i zapraszamy ponownie. (s. 14)
Ten tekst poruszył mnie niesamowicie, poczułam ciarki na ciele, gdy czytałam go na głos (w Święta Bożego Narodzenia), mojemu znajomemu. Inne myśli trafiały do mnie mniej lub bardziej. Niektóre z nich wydawały mi się adresowane zupełnie nie do mnie, tak jakby tylko autor i osoby które zna, mogły zrozumieć sens tego co napisał, inne zmuszały mnie do głębszych przemyśleń, niektóre były miłą rozrywką, a jeszcze inne wydawały mi się nieść prawdy zupełnie nie nowe, ale ciekawie opisane. Jak sami widzicie, po przeczytaniu przemyśleń Woźnikowskiego możemy czuć wiele emocji, odnaleźć całkiem sporo nowych wątków wartych przyjrzenia się lub też możemy po prostu „pokłócić się” w myślach z autorem, kiedy nasze zdania są zupełnie różne. Ważne jest jednak to że (jestem pewna), obok książki nie przejdziemy obojętnie. Nie otworzymy jej ze znudzoną miną i z tym samym wyrazem twarzy jej nie zamkniemy. Czasami pojawi się uśmiech, ale częściej gorzki grymas. Niektóre myśli, mogę wydać się trywialne i dziecinne, inne głębokie i prawdziwe… Zdecydowanie jednak, większość z nich dotyka tych sfer naszego życia, które są dla nasz szalenie ważne.
To co jeszcze spodobało mi się w książce oprócz samych przemyśleń. To warsztat autora. Nie jest to dzieło idealne, nie jest to dzieło pozbawione błędów, ale faktem jest, że sposób pisania Kajetana Woźnikowskiego, jest naprawdę dobry. Oczywiście były zdania, które mnie nudziły, ale potem następował tak nagły skok, zwykle pod koniec jakiegoś przemyślenia, który potrafił bardzo dobitnie pokazać mi, czym tak naprawdę operuje autor. Tak więc choć nie lubię tego robić, przewiduję, że to nazwisko pojawi się jeszcze nie raz w księgarniach.
Informacje o książce:
Tytuł: Myślodsiewnik
Tytuł oryginału: Myślodsiewnik
Autor: Kajetan Woźnikowski
ISBN: 9788364936043
Wydawca: Wydaje
Rok: 2014