“Musimy przestrzegać ich zasad. Bo jaki mamy wybór?”
Wyobraźcie sobie, że żyjemy w świecie, gdzie współczynnik bezpłodności wynosi 99,98 procent. Niemal każda kobieta, która zdecyduje się na bycie matką, musi przejść bolesny i ryzykowny proces indukcji. Kobiety już od momentu podjęcia decyzji są poddawane ścisłej kontroli przez specjalnie powołane w tym celu BSR (Biuro Standardów Rodzicielskich). Przyszli rodzice, para bądź jednostka, biorą udział w specjalnych szkoleniach mających na celu jak najlepsze przygotowanie ich do tej roli.
Każde urodzone dziecko jest niezwykle cenne, a wraz z upływem czasu standardy narzucone przez BSR stają się coraz bardziej wyśrubowane. Za najmniejsze “uchybienie” w opiece nad dzieckiem rodzice mogą dostać NSR (Niezadowalający Standard Rodzicielski), co z kolei prowadzić może do ekstrakcji, czyli zabraniu dziecka i umieszczenia go w specjalnym ośrodku. Wszystko to oczywiście w trosce o najmłodsze pokolenie kurczącej się populacji.
Kit myślała, że już zawsze będzie Niewidzialną (określenie na kobietę, która nie chce poddać się indukcji). Na ceremonii nadania imienia swojego siostrzeńca poznaje Thomasa i od razu czuję z nim wyjątkową więź. Postanawia poddać się indukcji i rodzi Mimi. Wkrótce gromadzące się NSR-y przybliżają ich nieuchronnie do ekstrakcji córki. Jak daleko się posuną, aby chronić rodzinę?
Kurczę, co to była za lektura! Przyznam, że od momentu zapowiedzi “Mrocznej Kołysanki” moje zainteresowanie tym tytułem nie było wielkie. Ale porównanie do “Opowieści Podręcznej” zapadło mi w pamięć. Chyba nie widziałam żadnej negatywnej opinii i trudno się dziwić. Ta książka to mocna rzecz.
“Znałam jedynie życie pod rządami nadzorców, tylko ich wizję tego, jak powinniśmy rozwiązać problem naszej szybko kurczącej się populacji. Czasem w opowieściach ojca wychwytywałam urywki informacji o tym, jak było dawniej – wybory i referenda, debaty i głosowania. Zawsze, kiedy o tym wspominał, wyglądał na zmartwionego, jakby nie do końca pojmował, w jaki sposób dotarliśmy do miejsca, w którym się znajdowaliśmy – z totalitarnym rządem i jednopartyjnym państwem.”
Autorka umiejscowiła akcję w przyszłości. W mojej głowie tak zwane “sfery” jawiły się niczym nigdy nie wyłączająca się propaganda, od której trudno uciec. Realia świata przedstawionego w połączeniu z kryzysem bezpłodności odmalowują zimny i bezduszny obraz rzeczywistości, w której pewnie nikt nie chciałby się obudzić.
Na okładce trudno przeoczyć porównanie “Mrocznej Kołysanki” do “Opowieści Podręcznej” i moim zdaniem jest do porównanie oczywiste. Jeśli zna się obie książki, trudno nie zauważyć podobieństw fabularnych. Tak jak Margaret Atwood, Polly Ho-Yen stworzyła ponurą i niestety prawdopodobną wersję rzeczywistości, która jest piekłem dla kobiet. W “Mrocznej Kołysance” nikt nie piętnuje mężczyzn za to, że nie chcą zostać ojcami. W końcu ochoczo “ofiarowują” swoje nasienie. Rząd zaś podstępnie i małymi kroczkami zmusza kobiety do poddania się indukcji. Niewidzialna ma z góry ustaloną niższą pensję i mieszka w gorszych warunkach od kobiety, która postanawia “bohatersko” poddać się bolesnemu procederowi.
Trudno nie zgrzytać zębami przy lekturze. Szczególnie jeśli jest się kobietą. Nie jestem matką, za to bez problemu mogę „wejść w skórę” Niewidzialnej, która krok po kroku jest spychana na społeczny margines za swoją decyzję. Nazywa się ich samolubnymi, bo przecież nie chcą przyczynić się do wzrostu populacji. Koniec końców i tak poddają się ekstrakcji, bo nie mają innego wyjścia. Koszty życia wzrastają niemalże z dnia na dzień, a wynagrodzenia są obcinane.
“Mroczna Kołysanka” to nie tylko ponura wizja przyszłości, ale i rewelacyjnie napisana powieść, którą się wręcz połyka. Pierwszoosobowa narracja Kit jest świetna. Autorka odpowiednio rozkłada napięcie, sprawiając, że tej książki nie chce się odkładać. Choćbym chciała, to nie mam się do czego przyczepić.
Nie do końca wiem, co czuję w związku z zakończeniem. Oczywiście mam świadomość, z czego wynikają decyzje bohaterów, ale z niektórymi ciężko się pogodzić. A ten jeden wielki plot-twist… No tego to bym się nie spodziewała. Tym bardziej wielki szacun dla autorki.
Trzeba czytać takie książki. Ku przestrodze. Najstraszniejsze jest to, że to wcale nie jest nieprawdopodobny scenariusz.