Paryż. Miasto marzeń, ekskluzywne, intelektualnie wysmakowane, lekko snobistyczne i dyktujące trendy, mekka artystów i… oczywiście inspiracja dla twórców literatury i filmu. Aleksandra Bajerska to wielka admiratorka Paryża, co jest od pierwszych akapitów wyczuwalne w książce, którą poświęciła temu miastu.
Jak na paryżofilkę przystało, potraktowała temat bardzo poważnie, chcąc przedstawić nam nie tylko rys historyczny, który jest oczywiście ważny do zrozumienia wielu uwarunkowań, ale też ów paryski czar, który został zmitologizowany w poezji, prozie, we wspomnieniach, a specjalnie na gruncie polskim, tak nam bliskim, rozpowszechniony przez największych. To oczywiste, że autorka zmuszona była dokonać wyboru, zarówno w zakresie czasu, o jakim napisze (tu: XIX wiek), jak i w zakresie tekstów literackich, do których się odniesie.
Pod lupę wzięła więc motywy paryskie w literaturze francuskiej, a także, inspirowanej nią, literaturze polskiej okresu pozytywizmu i Młodej Polski. No i oczywiście monografie i przewodniki, z których korzystali pisarze, umieszczając akcję swoich książek w Paryżu, czy też katalogi wystaw, mapy, relacje prasowe, informacje z leksykonów.
Na początku możemy przeczytać co nieco o historii Paryża ukazanej na szerokim tle dziejów Francji. Pozwoli nam to uporządkować fakty i nadać pewien ład zabałaganionym do tej pory w naszej głowie informacjom. To skrótowo, ale bardzo wciągająco poprowadzona narracja.
Cytując za książką i za Ralphem Waldo Emersonem: „Francja zbudowała Paryż dla całego świata”, wychodzimy więc na paryskie ulice i place, chcąc podejrzeć, co tak przyciąga ludzi zewsząd, z najdalszych krańców globu, do tego miasta, co każe im później pisać o nim i je malować, próbować oddać jego niepowtarzalny charme, choć w nikłym stopniu.
Niemal każdy czytał, choć część dużego cyklu Balzaka, zatytułowanego „Komedia ludzka”, w którym Paryż jest nie tylko tłem, ale też pełnoprawnym bohaterem. A także „Czerwone i czarne” Stendhala, „Katedrę Marii Panny w Paryżu” i „Nędzników” Hugo, czy „Tajemnice Paryża” Eugeniusza Sue. Nie zapominamy rzecz jasna o panach Dumas (ojcu i synu), bo jakże można by o nich zapomnieć.
Tak jak Julian Tuwim o Łodzi, tak Baudelaire stworzył poemat o Paryżu. Jego „Kwiaty zła” to jednak, co nie jest bynajmniej paradoksem, umiłowanie zła, występku i brzydoty. Znam wiele z dzieł wymienionych i scharakteryzowanych w książce, choć oczywiście nie wszystkie. Z ogromną ciekawością śledziłam jednak za autorką francuskie wątki w polskiej literaturze. Okazuje się, że w XIX wieku było ich doprawdy sporo. Wygląda na to, że Paryż można było albo uwielbiać, albo nienawidzić, natomiast nie sposób było zachować wobec tego miasta raju – miasta piekła, obojętność.
Rozpoznając poszczególne utwory polskich autorów zdumiewamy się, gdyż widzimy tu, podobnie jak u Baudleaire`a, zachwyt nie tylko tym, co urocze i zjawiskowe, ale też tym, co mroczne i niebezpieczne, acz przyciągające i wywołujące dreszcz emocji, a mam tutaj na myśli paryskie nocne życie.
Gdy czytamy o Paryżu musimy jednak zawsze zastanowić się, czy to rzeczywiste miasto, czy już tylko mit utkany ze wspomnień i tęsknoty. Wiadomo też, że empiria rzadko kiedy przewyższy magię wyobraźni, a hasło: Paryż jak mało co na tę wyobraźnię oddziałuje. I oby potem nie krzyczeć w rozgoryczeniu, jak Józef Pełka w „Marzycielu” Reymonta:
„Ty podły złodzieju dusz! Zamtuzie świata, ścieku ohydy i zbrodni.”
Autorka dokonała ciekawej analizy oczekiwań, jakie wzbudza Paryż w literackich bohaterach pozytywistycznych. Niewiele, jak się wydaje, odbiegają one od tych, które towarzyszą też nam. Marzenia o karierze, o swobodzie, chęć porzucenia dotychczasowego życia i zarzucenia zasłony zapomnienia na przeżyte zawody i porażki. Paryż miał spełniać rolę narkotyku, środka uśmierzającego ból i afrodyzjaku. Czy jednak leczenie objawów pozwala na pełne wyzdrowienie? Czy ucieczka to rozwiązanie najlepsze? Przecież gdy wrócimy, zastaniemy wszystko niezmienione.
Bardzo przyjemnie było przejść się paryskimi uliczkami pod rękę z Wokulskim czy też Przecławem Borszowskim, ujrzeć te wszystkie miejsca oczami pozytywistów, pokibicować ich zachwytom. Obok marzycieli i frustratów Paryż przyciągał też tych, którzy chcieli widzieć w nim nową ojczyznę, zostać tam na stałe. To również zostało pięknie oddane w literaturze, a tutaj przytoczone.
Wielu z nas Paryż zapewne kojarzy się z dzielnicami cyganerii artystycznej, z pracowniami malarskimi, z absyntem pitym w kawiarniach podczas burzliwych dyskusji, z półnagimi modelkami i wielkimi wystawami. W trakcie lektury wydaje się nam to nad wyraz romantyczne, może nawet chcielibyśmy zamienić się miejscami z bohaterami powieści. Tak naprawdę była to jednak ciężka walka o przetrwanie, często toczona o pustym żołądku, zniechęcająca, bez większych perspektyw. Większość z tych artystów, którzy za życia klepali biedę, stała się sławna po śmierci, a ich dzieła zaczęły w sposób gwałtowny zyskiwać na wartości.
Paryż wywołuje więc po prostu uczucia skrajne, którym nie można dać się ponieść. Ale czy da się podejść racjonalnie do tego miasta, które jest zarazem piekłem i rajem, pięknem i ohydą, spełnieniem marzeń i ich zaprzeczeniem? Być może właśnie ta jego ekstremalność, nienasycona polarność, zgrzytająca dysharmonia, mają ową przyciągającą moc, której nie sposób się oprzeć.