Popularnonaukowe

Imperium Zła. Reaktywacja – Tadeusz Święchowicz

Recenzja książki Imperium Zła. Reaktywacja - Tadeusz Święchowicz

Imperium Zła. Reaktywacja
Tadeusz Święchowicz

W 1939 roku Hitler nie miał wyboru. Musiał rozpocząć wojnę. Inwestycje jakie poczynił w przemyśle zbrojeniowym pociągnęły za sobą nie tylko znaczne obniżenie aktywności państwowej (czytaj dotowania z budżetu) pozostałych dziedzin, ale postawiły III Rzeszę na skraju bankructwa. Tylko wojna i do tego wygrana wojna mogła zmienić sytuację. A Hitler od samego początku się do niej przygotowywał. Nie tylko militarnie. Najpierw przywódca kraju zorganizował Igrzyska Olimpijskie. Aby przypodobać się opinii międzynarodowej złagodził swoją politykę (na czele komitetu organizacyjnego staną nawet dr Teodor Levald pochodzenia żydowskiego). Wszystko to miało stworzyć obraz rozsądnego polityka. Później, w Monachium udało się przekonać wielkie mocarstwa, że w obliczu Czeskich prześladowań niemiecka ludność Sudetów potrzebuje ochrony. A ją może zapewnić tylko III Rzesza. Dopiero wystrzał z pancernika szkolnego Schleswig-Holstein obudził Europę. Tak było w XX wieku. Niestety w XXI jest bardzo podobnie. I o tym jest właśnie książka Tadeusza Święchowicza – Imperium Zła. Reaktywacja.

Hasłem zachęcającym czytelników do lektury są słowa: „Przeczytaj i pomyśl – ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO!”. Słowa te można zobaczyć na samym końcu książki, na okładce. I ja zacznę recenzje tej książki właśnie od końca.

Głównym tematem książki jest odbudowa imperium, które w 1983 roku Ronald Regan nazwał „Imperium Zła”, czyli Związku Radzieckiego.

„Putin jako gorliwy strażnik marksistowsko-leninowskiego ustroju powinien pamiętać słowa Karola Marksa: historia lubi się powtarzać – raz jawi się jako tragedia, a kolejnym razem jako farsa. Imperium zła, które próbuje budować gospodarz Kremla, jest tylko karykaturą tego pierwszego, jakie zeszło, dzięki Bogu, z tego świata bezpowrotnie ćwierć wieku temu” (s. 377).

Jednak ten optymistyczny akcent kończący książkę nie odpowiada treści. A jej wymowa jest co najmniej niepokojąca.
Kierownik wydziału Socjologii i Stosunków Międzynarodowych na Uniwersytecie Moskiewskim, a jednocześnie doradca przewodniczącego Rosyjskiej Dumy Państwowej, Aleksander Geliewicz Dugin w jednej ze swoich książek napisał:

Rosja nie zatrzyma się na w swoim wyzwoleńczym marszu na terytorium Krymu ani na Dnieprze, ani nawet na zachodnich granicach eks-Ukrainy. Nasz cel to wyzwolenie Europy od atlantyckich okupantów [NATO- J. Sz.], tych samych, którzy doprowadzili do katastrofy w Kijowie i oddali władzę przestępczej juncie. Naszym celem jest wielkokontynentalna walka wyzwoleńcza”. I tych słów z uwagą słuchają rosyjscy politycy i generałowie (350-351).

Słucha ich także rządzące trio: ulubieniec Rosjan, prezydent Putin, dobrze widziany przez zachód premier-technokrata Miedwiediew, oraz twardogłowy szef głównej potęgi rosyjskiej – Rosnieftu – Igor Iwanowicz Sieczin (s . 338).

Słusznie zauważa autor książki, że podstawą bogactwa Rosji nie jest gaz (którego niemal cały przemysł od wydobycia do dystrybucji jest kierowany przez zaufanego Putina, Aleksieja Borysowicza Millera), lecz ropa. To handel nią generuje prawie 50% wpływów budżetu. Jednak jak w przypadku gazu tak i tutaj kwestie ekonomiczne nie są na pierwszym planie. Surowce te wykorzystywane są do prowadzenia polityki. W drugiej kolejności służą jako środek wzbogacania się przyjaciół prezydenta (i jego samego). Dobro państwa jest dopiero na dalszym miejscu.
Pieniądze, jakie państwo zyskuje na handlu nimi, nie idą wcale na rozwój i modernizacje kraju. W rosyjskim budżecie na rok 2015 wydatki na edukację mają spaść o 15%, na ochronę zdrowia 9%, a usługi komunalne mają się zmniejszyć o ¼ (s. 224).

Większość pieniędzy idzie na modernizację i dozbrojenie armii. Projekt rozpisany na lata 2011-2020, przewiduje że pod koniec tego okresu rosyjska armia w 100 % będzie dysponować nowoczesną rosyjską bronią, a stara radziecka pójdzie na eksport. Sam prezydent w sierpniu 2012 roku tak o nim mówił:

„Przez ostatnie lata zaniedbywaliśmy wojsko. Czas nadrobić stracony czas. Chcemy dokonać takiego skoku jakościowego, jakiego doświadczyliśmy w latach 30. ubiegłego wieku” (s. 232).

O szczegółach tego programu można przeczytać na stornach 192-205. Najwięcej emocji budzi jednak broń przyszłości, nad którą pracują Rosjanie. Władimir Żyrinowski, wiceprzewodniczący Dumy w jednym z telewizyjnych wywiadów w 2011 roku powiedział, że „Rosja posiada nową potężną broń, dzięki której << każdą część palnety może unicestwić w ciągu 15 minut>>> i która sprawi, że bez żadnego wybuchu, spokojnie i po cichu <<całe kontynenty będą spać wiecznym snem>>” (s. 201-202). I nie jest to czcze gadanie. O jakości nowej techniki militarnej Rosjan mogli się niedawno przekonać Amerykanie. Tuż po zajęciu Krymu przez Rosję, 12 kwietnia do amerykańskiego niszczyciela „Donald Cook” pływającego po Morzu Czarnym podleciały dwa przestarzałe już myśliwce Su-24. Okręt wyposażony był w nowoczesny system kierowania ogniem AEGIS. Na okręcie zarządzono pewną gotowość. Wszystkie komputery odpowiedzialne za wykrywanie, naprowadzanie i kierowanie ogniem zostały obsadzone przez załogę. I nagle system padł. Nie wiadomo co się wydarzyło. W ciągu awarii systemu nieuzbrojony samolot dokonał 12 pozorowanych ataków na jednostkę nieprzyjaciela. Po tym wydarzeniu wielu marynarzy musiało skorzystać z pomocy psychologów. Warto nadmienić, że system AEGIS i jego mutacje stanowią podstawowe systemy obronne marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych i kilku sojuszniczych państw (s. 179-184).
Na kogo Putin buduje swoją armię? Na pewno nie na Ukrainę, którą do momentu rewolucji na Majdanie już miał w ręku. Zapobiegł temu bunt społeczeństwa finansowany przez ukraińskich oligarchów, którzy, wzorem magnatów polskich, nie chcieli mieć nad sobą absolutystycznego władcy w osobie Putina, ani być drudzy za rosyjskimi oligarchami (autor skrupulatnie wylicza majątek jednych i drugich, jak również jego zmiany w ostatnich kilku latach) i swoimi pieniędzmi wsparli dążenia narodu.

Wydarzenia związane z obaleniem prezydenta na Ukrainie zaskoczyły zarówno Zachód jak i Putina. Olśniewając cały świat podczas zimowej olimpiady toczonej prawie w tropikalnym klimacie władca kremla nie chciał podczas igrzysk psuć sobie opinii. Prędkość wydarzeń wymknęła mu się jednak spod kontroli i (zmarnowawszy czas) musiał zadziałać w świetle kamer skierowanych na Ukrainę. Licząc na przychylnych mu polityków, szczególnie w Europie, na powiązania biznesowe zdecydował się na aneksje Krymu, a później wspieranie separatystów. Myślał, że tak jak w przypadku Gruzji zachód pokrzyczy, pokrzyczy a później przejdzie do porządku dziennego nad zaistniałą sytuacją licząc dalej na współpracę gospodarczą i zyski z nią związane. Jednak tym razem zachód powiedział NIE. W swojej książce Święchowicz dokładnie opisuje te wydarzenia. Zmiana orientacji z prozachodniej na prorosyjską ze strony władz w Kijowie spowodowała niezadowolenie mieszkańców, które w bardzo krótkim czasie przerodziły się w zamieszki. Wpływ Rosjan na te wszystkie wydarzenia spowodował, że wielu zachodnich polityków wreszcie przejrzało na oczy i zobaczyło prawdziwe oblicze Putina, o którym od dawna mówiła część polskich elit, chociażby w kontekście tragedii smoleńskiej. Choć od czasu Rewolucji na Majdanie premier Donald Tusk zaczął wypowiadać się w tym samym tonie co opozycja, sprawy katastrofy samolotu prezydenckiego nie porusza, nad czym ubolewa autor (373; tak na marginesie: to już kolejna książka wydawnictwa Frondy, w której autor przywołuje sprawę katastrofy z 10 kwietnia i reakcji polskich władz; można dojść do wniosku, że do publikacji dopuszczeni są tylko Ci autorzy, którzy w swojej książce zamieszczą krytykę rządu w związku z tą sprawą). Tak o wydarzeniach z 2010 roku wypowiadał się cytowany przeze mnie rosyjski profesor (wypowiedź za autorem książki): „prezydent Polski nie leciał do Rosji jako przyjaciel, lecz jako wróg, aby <<rozbudzić prozachodnią, katolicką, rusofobiczną tożsamość Polaków>>. To forma wojny cywilizacyjnej (…) < Tyle o Smoleńsku, jednak nie o Polsce, ponieważ to ona od kilku lat jest na celowniku Kremla. Wielkie wspólne ćwiczenia armii Rosyjskiej i Białoruskiej w 2009 i 2013 roku miały bardzo specyficzny scenariusz. Podczas nich rosyjsko-białoruskie wojska ćwiczyły m. in. Desant na polskie plaże, nuklearny atak na jedną z środkowoeuropejskich stolic, czy tłumienie powstania polskiej ludności. (s. 231).
Autor daje nam jednak iskierkę nadziei. „Obecny konflikt wokół Ukrainy można łatwo załagodzić – wystarczy, aby Rosja stała się normalnym krajem. Aby to osiągnąć, musiałaby spełnić dwa warunki: wyrzec się imperialistycznych ambicji i uzdrowić swój skorumpowany, autokratyczny system rządów. Dopóki Władimir Putin jest przy władzy, spełnienie tych warunków wydaje się jednak nierealne”. (s. 376). Pozostaje jednak mieć nadzieję.

Wizja jaką przedstawił autor w swojej książce jest bardzo interesująca. Choć nie porównał sytuacji Rosji do III Rzeszy analogia ta wydaje się prawdopodobna. Również rozwój sytuacji idzie w tym właśnie kierunku. Czy jednak finałem tego będzie III wojna światowa? Wydaje się, że nie. Uważa tak sam autor. Nie tylko z powodu niecałkowitego przygotowania Rosji do wojny, lecz również z braku sojuszników, a bez nich Putin skazany jest na przegraną.

Przyjrzyjmy się teraz książce. Napisana jest ciekawym językiem. Niekiedy ma się wrażenie, że czyta się jakiś kryminał (szczególnie we wstępach do rozdziałów, gdzie opisuje się postacie i wydarzenia bez podawania konkretnych informacji). Po takim wprowadzeniu autor bardzo drobiazgowo przedstawia zagadnienie, skupiając swoją uwagę na kwestii finansowej. Książka pełna jest liczb rzędów milionów, miliardów i biliardów dolarów, które co kilkadziesiąt stron się powtarzają. Ulubionym tematem Święchowicza wydaje się śledzenie fortun oligarchów i wydatków firm przez nich kierowanych. I tu pojawia się pewne moje zastrzeżenie. Kwoty jakie podaje autor (ważne z punktu widzenia głównego wątku książki czyli odbudowy imperium) są tak bajeczne, że aż nieprawdopodobne. Wydaje się, że niemożliwym jest, by jakieś państwo (a co dopiero mówić firma) mogła sobie pozwolić na takie wydatki i to niejednokrotnie związane z widzimisię jednego człowieka (nawet jeżeli ten jest profesorem rosyjskiej uczelni). Brak przypisów czy nawet bibliografii znacznie utrudnia weryfikację tych informacji (nie w każdej z nich pomaga Internet). Jest to wielki mankament książki, jednak do usprawiedliwienia. Zwartą narrację kończy data 3 czerwca 2014. Wydarzenia jakie przedstawił autor toczyły się z wprost zawrotną prędkością, a kulisy części z nich do dziś pozostają owiane mgłą tajemnicy. Możemy się ich tylko domyślać (tak jak w kilku przypadkach autor książki). Wzbogacenie pracy o przypisy czy bibliografię nie tylko znacznie wydłużyłoby wydanie książki, to jeszcze spowodowałoby, że wiele cytowanych pozycji internetowych dawno przestałoby być aktualnych. Ja jednak pokusiłbym się o jakąś bibliografię, czy nawet odnośniki do konkretnych pozycji zamieszczonych w tekście głównym. Plusem książki są krótkie notki biograficzne czołowych postaci, wyszczególnione ramką i znajdujące się tuż za opisywanymi wydarzeniami z nimi związanymi. Dzięki temu czytelnik ma możliwość spojrzenia na sytuację w szerszym świetle.
Książka porusza wiele wątków. Idąc za tokiem autora: biografię Putina, sytuację na Ukrainie, majątki i rolę oligarchów, sprawę sankcji nakładanych na Rosję, zbrojenia, korupcję, rolę surowców energetycznych czy imperialistycznej ideologii. Wszystkie one przedstawione są w określonym świetle, tak by łączyły się ze sobą i tworzyły spójny obraz. Jest to wizja stworzona przez autora. Jednak posługując się tymi samymi wydarzeniami, można stworzyć całkiem inny obraz. Mniej nacechowany emocjonalnie. I tu właśnie pojawia się kolejny minus pracy. Choć Święchowicz stara się być w miarę obiektywny zdarza mu się ponieść emocjom. Nie tylko w polskich kwestiach. Przy opisie sytuacji, w jakiej się znalazł jeden z przyjaciół Putina z KGB, teraz czołowy przedstawicieli reżimu, człowiek walki i interesu Igor Sieczin (choć notabene, w tym miejscu książki nie da się tego opisu z nim połączyć) pada w odniesieniu do jego twarzy słowo „ryj” (s. 64). Nie wiem, czy miało to wzmocnić dramaturgię wypowiedzi czy przedstawić nastawienie autora dla tego polityka, niemniej dla mnie jest ono co najmniej nie na miejscu.
Poza tymi kilkoma uwagami książka jest warta przeczytania. Pozwoli lepiej zrozumieć nie tylko toczące się za naszą wschodnią granicą wydarzenia, lecz również ich globalny kontekst.

Informacje o książce:
Tytuł: Imperium Zła. Reaktywacja
Tytuł oryginału: Imperium Zła. Reaktywacja
Autor: Tadeusz Święchowicz
ISBN: 9788364095382
Wydawca: Fronda
Rok: 2014

Sklepik Moznaprzeczytac.pl

Serwis recenzencki rozwijany jest przez Fundację Można Przeczytać