
I promise you
Z. K. Marey
Już od jakiegoś czasu czytam głównie romanse/erotyki i fantastykę. “I promise you” jawiła mi się jako idealna pozycja na jeden wieczór. Jak głosi notka na stronie wydawnictwa, Z.K. Marey publikowała na Wattpadzie i ma na koncie już jedną książkę. Być może jej nazwisko gdzieś mi się przewinęło i może okładka jej poprzedniej powieści też. Jednak wygląda jak multum innych, więc to mógł być zupełnie inny tytuł. Na szczęście okładka “I promise you” jest dużo przyjemniejsza dla oka. Jestem łasa na pastelowe i takie “kreskówkowe” okładki.
Z.K. Marey od razu wrzuca nas w akcję. Poznajemy Scarlett, żywiołową dwudziestolatkę, która właśnie spoliczkowała brata pana młodego na weselu swojej najlepszej przyjaciółki. Cameron Lawrence oprócz przystojnej twarzy ma niewyparzony język. Na policzek zasłużył błyskotliwym stwierdzeniem, że mógłby oddać Scarlett fortunę za wejście do jego łóżka.
“Na palcach jednej dłoni mogę zliczyć, ile razy spoliczkowałam faceta. Za każdym razem byłam wściekła i urażona tym, jak potrafi zachować się mężczyzna względem kobiety. To były ekstremalne przypadki, podczas których straciłam cały zapas cierpliwości. Sądziłam wtedy, że osoba zasługująca na cios zachowała się na tyle arogancko i bezczelnie, że mój atak jest w pełni uzasadniony. Pocieszałam się w taki właśnie sposób, bo moja podświadomość drwiła z tej chwili słabości.”
Cam to playboy, którego wyprzedza reputacja. Niektórzy twierdzą, że niedługo w Nowym Jorku zabraknie kobiet, które mogłyby mu się oprzeć. Jest coś jednak w Scarlett i to coś sprawia, że mężczyzna nie może wyrzucić jej z głowy. Zaczynają się podchody i próby przekonania jej do siebie. Czy kobieciarza da się zmienić w monogamistę?
“Sama przekonywałam wszystkich, że Cam to dupek i nie zamierzam nawet z nim rozmawiać. Wkurzył mnie tym głupim tekstem na weselu. Kto tak mówi, do cholery? Jednak później stało się coś dziwnego. Cam obiecał przy wszystkich zebranych w ogrodzie gościach, że mnie zdobędzie. To była obietnica wypowiedziana cholernie zdecydowanym tonem głosu. Chciał mnie ostrzec, że tak się stanie. A moja głowa zaczęła wtedy buzować. Wróciłam do domu dwa dni później i wkurzałam się sama na siebie, że nie mogę zasnąć. On utkwił mi w pamięci, a tak bardzo tego nie chciałam.”
Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak szybko przeczytałam jakąś książkę. Jest dość cienka, to prawda, ale strony same uciekały mi spod palców. Dwieście stron przeczytałam na raz wieczorem, a resztę na następny dzień. To dość przyjemna historia, chociaż przemielona już nieprzyzwoitą ilość razy. Schematy i powtarzalność uderzają mnie tym bardziej, bo aktualnie słucham książki z podobnym motywem i cóż. W takiej sytuacji jedyną kartą przetargową dla autora są bohaterowie. Jeśli ich polubię i poczuję między nimi chemię, to jestem w stanie przymknąć oko na powtarzalną fabułę.
Scarlett i Cam nie są źli, ale przez to, że fabuła tak pędzi, nie ma szans, żeby związać się z nimi emocjonalnie. Oczywiście takie szybkie zaangażowanie się emocjonalne jest nie tyle nierealne ile niezdrowe. Kurczę, myślę, że w dzisiejszych czasach autorzy mają szczególnie młodym czytelniczkom do zaoferowania coś więcej niż tylko wykreowanie kolejnego dupka, który zmienia się pod wpływem tej jedynej. Takie rzeczy się nie dzieją i może by mnie to tak nie drażniło, gdyby było ograne nieco lepiej. W dodatku podczas pierwszego spotkania facet obiecuje jej, że będzie jego. Więc właściwie nie pozostaje jej już nic innego niż wlezienie mu do łóżka.
Przy okazji zaznaczę, że to książka dla dorosłych, gdyż zawiera dość obrazowe opisy intymnych zbliżeń. Sama książka pod względem technicznym wcale nie wygląda źle. Autorka dość sprawnie operuje językiem, co wpływa na szybkość czytania. Fabuła jest prosta, ale spójna i nie zawiera błędów. Narracja jest podzielona na dwa punkty widzenia, co zawsze ubogaca opowieść. Szkoda tylko, że w tej historii nie ma niczego oryginalnego. Zdenerwowało mnie też to, że mąż Lany (przyjaciółki, na której weselu poznali się Cam i Scarlett) siłą wypowiedział ją z pracy i zabrał do Nowego Jorku “dla jej dobra”. Serio? Główna bohaterka powinna posłać go do stu diabłów.
Podsumowując, “I promise you” to totalny średniaczek, w którym nie znalazłam niczego wyjątkowego. Jest wiele innych ciekawszych książek z motywem hate-to-love i dużej różnicy wieku. Największym plusem jest to, że nie musiałam poświęcić na lekturę wiele czasu. Szkoda, bo zapowiadała się nie najgorzej.